W homilii metropolita białostocki, przywołując ewangeliczną scenę kuszenia Jezusa na pustyni, która odczytywana była w I Niedzielę Wielkiego Postu, zauważył, że pokusa: „Dam Ci to wszystko, jeśli…”, wyraża „odwieczną pokusę doraźnego zysku nawet za cenę zdrady Boga, ewangelicznych wartości, Ojczyzny lub zasad wyniesionych z rodzinnego domu i wspólnoty wiary”.

Przypominając bohatera dzisiejszych uroczystości, płk. Jana Kamieńskiego ps. „Frant”, który spoczywa na wiejskim cmentarzu w Tryczówce, podkreślał, że wynosząc z domu rodzinnego podstawowe wartości religijne i patriotyczne, „nie uległ podszeptom złego ducha, aby wieść życie bezpieczne i wygodne, ale pozostał im wierny aż do końca swojej ziemskiej wędrówki. Po zdaniu matury związał się z wojskiem odrodzonej Rzeczpospolitej i już w 1939 r. zdawał egzamin z wierności Ojczyźnie, stawiając opór niemieckiemu najeźdźcy”.

Hierarcha wspominał dokonana bohatera, który walczył we Francji, gdzie był czterokrotnie ranny, a następnie przemieścił się do Anglii. Jednak najbliższa jego sercu był okupowana Polska. Dlatego już latem 1942 r. zgłosił się do służby w kraju i dołączył do grupy ponad 2600 żołnierzy, spośród których tylko niewielka część ukończyła forsowny kurs w ośrodku Ringway pod Manchesterem.

Abp Guzdek zaznaczał, że płk Jan Kamieński „nie uległ pokusie życia wygodnego. On wybrał życie godne Polaka i chrześcijanina. Do tego stopnia umiłował ojczystą ziemię, że po latach walki i emigracyjnej tułaczki chciał, aby jego doczesne szczątki spoczęły na cmentarzu parafialnym w Tryczówce”.

Zwracając się do rodziny Bohatera, przedstawicieli parafialnej wspólnoty w Tryczówce, kombatantów i Żołnierzy Wojska Polskiego, stwierdził, że jesteśmy nieustannie poddawani pokusie zdrady najważniejszych wartości: Boga i wiary, zdrady Ojczyzny za cenę własnej wygody i dostatniego życia a nawet utraty własnego honoru.

„Zapowiadane są działania, aby z podstawy programowej historii wykreślić wiele znaczących wydarzeń, takich jak jak chrzest Polski czy Legiony Dąbrowskiego, a także wielkich Polaków – gen. Władysława Andersa, gen. Władysława Sikorskiego, św. Jana Pawła II czy bohaterów antykomunistycznego podziemia – Żołnierzy Niezłomnych, jak rotmistrz Witold Pilecki czy Danuta Siedzikówna ps. «Inka»” – wskazywał, dodając, że gdyby tak się stało, wówczas kolejne pokolenia Polaków nie będą znały historii swojego kraju, jego zmagań o wolność i tych, którzy przelewali krew i na ołtarzu Ojczyzny kładli swoje życie.

Cytując słowa Marszałka Józefa Piłsudskiego, który przestrzegał, że „naród, który traci pamięć przestaje być narodem – staje się jedynie zbiorem ludzi, czasowo zajmujących dane terytorium”, podkreślał, że nie wolno nam zapomnieć o cichociemnych, z których większość poległa w czasie wojny, a nieliczni zostali zamordowani przez władze komunistyczne w powojennej Polsce.

Pasterz Kościoła białostockiego wyjaśniał, że cichociemni byli symbolem bojowej sprawności i oddania Ojczyźnie, i chociaż podczas wojny byli doceniani nie tylko przez Polaków, ale także przez Anglików oraz oficerów innych narodowości, z którymi cichociemni współpracowali w kilku krajach europejskich, to jednak po wojnie o nich zapomniano.

„W londyńskim Muzeum Wojny jest ekspozycja o działaniach Zarządu Operacji Specjalnych, ale o cichociemnych nie wspomina. Nie wymieniono ich także na pomniku bohaterów tajnych operacji, wzniesionym nad Tamizą, choć to ich męstwu Londyn zawdzięcza, że był przygotowany na uderzenie rakiet V-2” – mówił.

Dziękował społeczności Tryczówki za ich zaangażowanie i współpracę z IPN-em w przygotowanie dzisiejszej uroczystości upamiętnienia bohaterów narodowych, w tym ich rodaka płk. Jana Kamieńskiego.

„Dziękuję za to, że nie ulegacie pokusie zapomnienia o przeszłości. Przed wami jest przyszłość! W tym duchu wychowujcie wasze dzieci i młodzież, które – jeśli zajdzie taka potrzeba – staną w obronie Ojczyzny, wartości patriotycznych i religijnych. A honor nie pozwoli nam w żadnych okolicznościach wyprzeć się i zdradzić wartości, za które nasi przodkowie płacili najwyższą cenę. Miejmy świadomość, że tylko Bogu należy się nasz pokłon” – apelował.

Mszę św. koncelebrowali ks. kmdr por. Bolesław Leszczyński, proboszcz wojskowej parafii pw. św. Jerzego w Białymstoku oraz inni kapłani. Obecni byli parlamentarzyści, władze samorządowe i gminne, związkowcy NSZZ "Solidarność" oraz służby mundurowe, w tym żołnierze 18. Pułku Rozpoznawczego wraz z pocztami sztandarowymi. Uroczystości uświetniła Orkiestra Wojskowa z Siedlec.

Mszę św. poprzedziło indywidualne złożenie kwiatów i zniczy na grobie śp. Jana Kamieńskiego na cmentarzu parafialnym.

Po zakończonej Mszy św. na placu przed kościołem abp Guzdek poświecił lapidarium – miejsce pamięci i chwały, oraz tablicę poświęconą płk. Janowi Kamieńskiemu. Tu także został odczytany Apel Pamięci, któremu towarzyszyła salwa honorowa kompanii reprezentacyjnej.

Uroczystość została zorganizowana dzięki współpracy Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku oraz parafii rzymskokatolickiej pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Tryczówce. Miejsce Pamięci i Chwały przy kościele parafialnym ufundował Tomasz Gładczuk, tablica memoratywna została sfinansowana przez Instytut Pamięci Narodowej, zaś fundusze na wieńczącego upamiętnienie orła zostały zebrane dzięki składkom lokalnej społeczności.

Cichociemni, działający pod hasłem „Wywalcz wolność, albo zgiń”, byli elitą Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Świetnie wyszkoleni w bazach na terenie Wielkiej Brytanii i Włoch, byli przerzucani drogą lotniczą do okupowanego kraju, stanowili bezcenne wsparcie dla Armii Krajowej. Pierwsi zostali zrzuceni na spadochronach do okupowanej Polski w nocy z 15 na 16 lutego 1941 r.

W trakcie 82 lotów, łącznie, przerzucono do kraju 316 cichociemnych. Jednym z nich był płk Jan Kamieński ps. „Frant”, który skoczył ze spadochronem do okupowanej Polski w nocy z 8 na 9 kwietnia 1944 r. Brał on udział w wielu akcjach bojowych, w powstaniu warszawskim, a po wojnie w podziemnej konspiracji. Latem 1945 r. wyjechał przez Włochy do Anglii, ale miłość do Ojczyzny kazała mu wrócić i podjąć działania konspiracyjne w kraju zmagającym się z sowieckim okupantem. Zatrzymał się w Zakopanem zaledwie na kilka miesięcy, ale – zagrożony aresztowaniem – w sierpniu 1946 r. udał się do Anglii, następnie Francji, a w 1957 r. wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie zmarł 29 maja 1987 r.