W homilii, nawiązując do ewangelicznego opisu ofiarowania Jezusa w świątyni Jerozolimskiej, Metropolita docenił rolę starca Symeona. „Ten sprawiedliwy i pobożny starzec, którego literatura apokryficzna nazywa nawet arcykapłanem, może być dla osób konsekrowanych swego rodzaju duchowym przewodnikiem. W jego postawie zauważamy kilka cennych wskazań, nad którymi warto się zatrzymać” – zauważył.

„Symeon to człowiek całkowitego zawierzenia Bogu. Z Bogiem pozostaje w stałym kontakcie. Nie skąpił Mu swojego czasu, jest człowiekiem modlitwy. W dzisiejszym języku powiedzielibyśmy, że owa wierność Bogu to sumienna troska o rozwój swojego życia duchowego i o wierną realizację misji w charyzmacie. I nie chodzi tu bynajmniej o realizację swojej wizji powołania, lecz tej, która oparta jest na braterstwie i wzajemnym świadczeniu sobie miłości służebnej, jak również na całkowitej wierności radom ewangelicznym: czystości, ubóstwu i posłuszeństwu” – podkreślał arcybiskup.

Zaznaczał, że Symeon był również człowiekiem, którego serce przepełnione było ufnością i wdzięcznością wobec Boga. „Wdzięczność to piękna cnota, która w osobie konsekrowanej powinna osiągnąć wyjątkową dojrzałość, aż do zadziwiania innych. Jest ona owocem głębokiej przyjaźni z Bogiem” – stwierdził.

Hierarcha tłumaczył, że starzec Symeon, trzymając w rękach małego Jezusa, przekazał nam jeszcze jedno ważne przesłanie dotyczące trudności misji, jaka czeka Mesjasza: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą”, dodając, że to proroctwo spełnia się aż po dzień dzisiejszy. „Różne postawy wobec osoby Jezusa są wynikiem „nieustannej konfrontacji miedzy «wierzyć» i «nie wierzyć», miedzy uznaniem Boga lub odrzuceniem Go, między zawierzeniu Mu swojego życie albo pójściem swoją drogą. One wywołują w nas niepokoje, lęki, trudności, a przede wszystkim pytania, jak stawać się «znakiem sprzeciwu» w tym skomplikowanym świecie" - mówił.

„By być «znakiem sprzeciwu», który współczesnego człowieka dotknie i sprowokuje, osoba konsekrowana musi sama być wyjątkowo czytelna i zrozumiała w swojej konsekracji” – stwierdził.

„Dzisiejszy świat nie potrzebuje osób konsekrowanych bez przekonania, smutnych, zagubionych i pogubionych, rozdartych wewnętrznie, które nie wiedzą czego chcą i dokąd zmierzają. Potrzebuje osób konsekrowanych, które są czytelnym znakiem żywej nadziei, od których emanuje pociągający zapach świętości, całkowitego oddania na służbę Bogu i innym. Dzisiejszy świat potrzebuje takiego właśnie znaku, aby uwierzyć, że Bóg istnieje, że nikogo nie opuszcza, że nikogo nie potępia. Bóg jest Ojcem pełnym miłosierdzia i dlatego posyła do tego świata osoby konsekrowane, jako wyraźny i niekwestionowany znak nadziei. Taki jest sens powołania w konsekracji i taka jest misja osoby konsekrowanej” - wskazywał.

Na zakończenie Eucharystii przedstawicielka zgromadzeń zakonnych, s. Anna Galewska ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego à Paolo, skierowała słowa podziękowania i wdzięczności wobec Abp. Tadeusza Wojdy oraz obecnych kapłanów za dar wspólnej modlitwy w intencji osób konsekrowanych.

Zapytana o drogę swojego powołania, s. Iwona Małachowska, pallotynka, stwierdziła, że każde powołanie jest wyruszeniem w drogę. „Pond 30 lat temu «wdziałam buty pielgrzyma» i udałam się w drogę. Moje plany na życie były zupełnie inne i nie pokrywały się z tym, co Pan Bóg dla mnie zaplanował. Zawsze marzyłam o rodzinie, domu z kominkiem, rodzinnym cieple i o tym, żeby spełnić się w zawodzie nauczycielki. Dziś jestem siostrą Pallotynką i doświadczam Jego miłującej bliskości z innymi siostrami. I wiem jedno – że gdybym mogła dokonać ponownego wyboru drogi życia , nie wybrałabym inaczej!”.

Ojciec Henryk Ślusarczyk SVD opowiedział o osobach, które w szczególny sposób zapisały się na jego drodze powołania: „Na początku lat 80. miałem okazję poznać ks. Jana Podsiadło, wikariusza w mojej rodzinnej parafii w Mysłowicach na Górnym Śląsku. Były to lata szkoły średniej. Należałem do Oazy i byłem lektorem. Miałem też dziewczynę, o której istnieniu niewielu znajomych wiedziało. Ksiądz Jan na pierwszy rzut oka był typowym, młodym, „świeżo upieczonym” księdzem. Coś jednak było w nim i w jego zachowaniu inne… Był to dobry człowiek, kapłan o wielkim sercu, mający czas dla każdego. Kapłan potrafiący dotknąć cierpienia ludzi starszych, schorowanych i samotnych. Kapłan, który dał świadectwo, że «namaszczone kapłańskie dłonie» potrafią też wziąć łopatę, kilof i pędzel, kiedy było to potrzebne, i stanąć w jednym szeregu z nami – kilkunastoletnimi idealistami. „Kiedy w Wielkim Poście 1985 r. przeczytałem w werbistowskim kalendarzyku, że misjonarze ze Zgromadzenia Słowa Bożego pracują na całym świecie wśród ludzi z marginesu społecznego, wśród chorych i cierpiących, nie miałem żadnych wątpliwości gdzie mam skierować moje kroki po zdaniu matury. Poprzez ks. Jana, Bóg wskazał mi drogę, po której kroczę już od 36 lat”.

Na pytanie, czy była jeszcze jakaś osoba znacząca w jego życiu zakonnym, o. Henryk dodał: „Po kilku latach w zakonie, gdy byłem jeszcze klerykiem, doświadczyłem wielkiej niesprawiedliwości. Nie jest bowiem łatwo zaakceptować karę za nie swoje grzechy. I właśnie wtedy, pojawił się w moim życiu o. Sylwester Pietruszka. Miał wtedy 83 lata. Cierpliwie wsłuchiwał się w moje opowieści, pełne bólu i rozczarowania, buntu przeciw ludziom i niesprawiedliwości. Słuchał długo i cierpliwie. Opowiadał o swoich własnych przeżyciach i o cierpieniu, które sam zadał pewnemu człowiekowi. Przez rok u boku o. Sylwestra, Bóg - powoli, ale mam nadzieję skutecznie - nauczył mnie czym jest przebaczenie i jak piękne jest życie, kiedy przebaczamy innym i sobie samym".

Siostra Dominika Steć ze Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego, przeżywa dzisiejsze święto, mówiąc: „Jest to dla mnie okazja do spojrzenia na swoje powołanie w świetle Bożej obecności. Powołanie to pójście za Jezusem – do świątyni, aby się ofiarować. I ja dziś ofiarowałam siebie Bogu. Rodzi się tylko we mnie pytanie: czy inni zobaczą we mnie światło – obecność Bożą? Czy żyję dla chwały Kościoła? Czy dziś jestem gotowa odejść w pokoju, tak jak Symeon, by spotkać się z Tym, któremu ślubowałam wierność?”.

W Archidiecezji Białostockiej posługuje blisko 180 sióstr z 17 zgromadzeń zakonnych żeńskich. Poza tym są 4 zakony męskie oraz wiele wspólnot i instytutów życia konsekrowanego. Siostry zakonne prowadzą domy pomocy społecznej, domy samotnej matki, domy dziecka, świetlice dla dzieci oraz przedszkola i szkoły.

Siostry pracują w szpitalach, hospicjach, jako katechetki, nauczycielki oraz wychowawczynie trudnej młodzieży. Podejmują różne formy posługi jako zakrystianki, organistki, sekretarki. Obejmują swoją służbą, pracą i modlitwą osoby potrzebujące różnych wyznań i narodowości.

Księża Werbiści prowadzą parafię oraz dom rekolekcyjny w Kleosinie. Księża Salezjanie w Różanymstoku, oprócz parafii-sanktuarium, prowadzą placówkę opiekuńczo-wychowawczą o charakterze resocjalizacyjnym dla młodzieży niedostosowanej społecznie. Księża jezuici prowadzą parafię na peryferiach Białegostoku.

Od niedawna w archidiecezji posługują siostry z Klauzurowej Wspólnoty Miłosierdzia Bożego oraz Księża Misjonarze Matki Bożej Pocieszenia.