W homilii Arcybiskup wskazał, że Boże Narodzenie to wyjątkowe święto dla rodziny, życia i wiary, które w ostatnich czasach są mocno i na różne sposoby doświadczane i negowane. „Nie jest to święto choinki, przesilenia zimowego czy jakiegoś «bałwanka», jak to starają się forsować niektóre środowiska laickie, lecz święto narodzenia Syna Bożego. Bóg stał się człowiekiem, aby z nami rozmawiać jako człowiek. Boże Narodzenie, to największe wydarzenie w historii ludzkości, którego my, wierzący, musimy być zawsze wiernymi stróżami i bronić go przez wszelkimi próbami zeświecczenia” - mówił.

Przypomniał ewangeliczny opis narodzin Jezusa – Mesjasza, które, choć bardzo wyczekiwane, dla Maryi i Józef były pełne dramatu, gdyż „w mieście, szczycącym się rodowodem wielkiego swojego przodka – Dawida, nie było miejsca, gdzie mógłby narodzić się Jezus”.

„Syn Boży, choć zapowiedziany przez proroków Starego Testamentu, gdy się narodził, nie został zaproszony do wejścia w swój świat w miejscu uznanym przez opinię światową. Elita ówczesnego świata nie rozpoznała czasu Jego przyjścia, i dlatego nie zatroszczyła się o przygotowanie Mu miejsca w ludzkich domach i w ludzkich sercach. Gwarna gospoda ludzkiego życia jest zbyt hałaśliwa, aby Go zauważyć (…). «Ludzie gospody» są zbyt zajęci własnymi sprawami, by zaprzątać sobie głowę narodzeniem «jakiegoś Boga». Tak było wówczas i tak jest dzisiaj” – stwierdził.

Podkreślił, że Betlejem jest żywym świadectwem tego, że ten Bóg, którego ludzie zawsze postrzegali jako „zasiadającego na wysokościach, zanurzonego w wieczność”, wszedł w ludzką historię zupełnie niepostrzeżenie. Na miejsce swojego narodzenia wybrał ubogą szopę na peryferiach ludzkiego życia i codziennych spraw

„Po dzień dzisiejszy wybiera miejsce z dala od ludzkiego hałasu, z dala od wzajemnego przekrzykiwania się ludzi, z dala od kłótni, kto jest ważniejszy, kto ma większe prawa, z dala od manifestowania egoizmu, przemocy i aroganckiego przypisywania sobie praw. Wybrał miejsce, gdzie panuje większa cisza, gdzie nikt nikogo nie zagłusza, gdzie Jego słaby głos jest dobrze słyszalny” – wskazywał Metropolita.

Ukazując pokorę Boga wobec człowieka wyjaśniał, że to Jego przyjście „«z dala» nie oznacza, że pozostaje daleki”. „Wręcz przeciwnie – kontynuował arcybiskup - (…) jest gotowy dostosować się do wymogów człowieka, dlatego, że kocha go bezgranicznie, i to tak dalece, że ryzykuje, iż może być niezauważony lub niezrozumiany. Taki jest Bóg. Zawsze kochający i zawsze gotowy na wszystko dla dobra człowieka”.

Abp Wojda zauważył, że w każdym z nas jest coś z „gospody”, dlatego, by zrozumieć przychodzącego do nas Boga, musimy przeżyć nawrócenie, musi dokonać się w nas przemiana.

„Wszyscy dostrzegamy, jak bardzo potrzebujemy nowego spojrzenia na życie i osadzenia go na fundamencie prawdziwej miłości, wzajemnego poszanowania, oczyszczenia go z postaw, które uwłaczają ludzkiej godności. Widzimy, że skruszony nienawiścią, kłamstwem, podziałami i wszelkim złem, fundament naszego życia trzeba pilnie na nowo odbudować, scementować, utwierdzić, by przy kolejnej życiowej zawierusze dom naszego ludzkiego bytowania nie runął w gruzy. Naszym wspólnym zadaniem jest ten dom ratować. Boże Narodzenie niech będzie początkiem tej przemiany” – zachęcał.

Czas adwentowego oczekiwania i przygotowań do świąt Bożego Narodzenia nazwał pisaniem „piątej Ewangelii”, które nie może skończyć się wraz ze świętami. „W przeciwnym razie byłaby bardzo niekompletna, niespójna i bez większej wartości duchowej. Trzeba ją pisać każdego dnia, bo wierzącymi nie jesteśmy tylko od święta” mówił, wyjaśniając, że strony tej Ewangelii muszą codziennie zapisywać „rodzice swoją odpowiedzialną posługą rodzicielską, ojcowie swoim zatroskaniem o wzrost duchowy i ludzki swojej rodziny, mamy zatroskaniem o przyjęcie i dobre, katolickie wychowanie swoich pociech, młodzież i dzieci wiernym trwaniu w przyjaźni z Jezusem, chorzy, cierpiący i każdy, kto stara się żyć zgodnie ze swoim sumieniem i powołaniem”.

„Piszmy ją z odwagą nawet wówczas, gdy przy pisaniu zdarzają się błędy. Piszmy ją, bo jej potrzebują inni. Ewangelia naszego życia jest jak bochen chleba, którym wielu innych będzie mogło się posilić w trudzie poszukiwania Jezusa i podążania za Nim” – apelował.

Hierarcha wskazał, że to, co staramy się zobrazować i wyrazić w Bożonarodzeniowych symbolach i znakach, wyśpiewać we wzruszających kolędach, dokonuje się w Eucharystii, która jest nieustannym przychodzeniem do nas Jezusa. „Dzięki niej Boże Narodzenie urzeczywistnia się każdego dnia. Bóg po dzień dzisiejszy przychodzi do człowieka, choć, jak w Betlejem, może wielu ludzi wciąż o tym nie wie” – podkreślał.

Wzywał do świadczenia o Bożym Narodzeniu w dzisiejszym świecie: „Zanieśmy ten dar również tam, gdzie nikt Go się nie spodziewa, dokładnie jak w Betlejem, aż na peryferie ludzkiej egzystencji, biedy i nędzy. Gdziekolwiek żyje człowiek, tam Bóg pragnie docierać, a drogą po której zmierza, jest nasze ludzkie świadectwo wiary” – mówił.

Na zakończenie Eucharystii złożył życzenia, wszystkim obecnym, i tym, którzy uczestniczyli w liturgii za pośrednictwem mediów – TVP 3 Białystok i Radia Białystok. Życzył otwartości serca, by mógł w nim narodzić się Jezus oraz „pełnych radości i pokoju Świąt, nowej nadziei i nowej wiary potrzebnej do zmaganiach się z trudami, jakie napotykamy na drodze codziennego życia”.