Metropolita, dziękując wszystkim, którzy uczestniczyli w nowennie, kapłanom i świeckim, podkreślił, że największa wdzięczność należy się Matce Bożej Ostrobramskiej „za wszystkie lata Jej pobytu tutaj, za wszystkie lata Jej macierzyńskiej opieki nad nami, wszystkie łaski których doświadczyliśmy i za to, że Ona ciągle tutaj na nas czeka (…). Czeka na każdego z nas, zarówno na tego, który jest dobry i który się modli każdego dnia, jak i na tego, kto może stracił swoją wiarę i którego serce krzyczy pragnąc czegoś nowego”.

Maryja chce każdego z nas przytulić do swojego serca i pozwolić, abyśmy słuchali się w jego bicie - pełne miłości do każdego z nas i doświadczyli Jej miłosierdzia „teraz i w godzinę śmierci naszej”, gdy poprowadzi nas w objęcia miłosiernego Boga.

W homilii bp Adrian Galbas zaznaczył, że w sytuacji pandemii w archikatedrze białostockiej nie mogło zabrzmieć gromkie Te Deum, a świątynia, w ćwierćwiecze ukoronowania cudownego wizerunku, nie mogła wypełnić się wiernymi.

W obecnej niełatwej sytuacji upatrywał jednak szansę na bycie Kościołem, który wygląda jak „dom w Nazarecie”; Kościołem, którego obrazem jest obraz Matki Bożej Ostrobramskiej, czczony w Wilnie od XVII w. Przywołując jego historię, mówił o abp. Romualdzie Jałbrzykowskim, który został zmuszony do opuszczenia Wilna i osiedlając się przy ówczesnym białostockim kościele farnym, późniejszej prokatedrze. To on, już jesienią 1945 r. zapoczątkował w Białymstoku Nowennę Opieki Matki Bożej Ostrobramskiej. Po nim kult Madonny Ostrobramskiej w Białymstoku podtrzymywali jego następcy, doprowadzając do tego, że Maryja - Matka Miłosierdzia, stała się Patronką archidiecezji.

Biskup Galbas zauważył, że „różnica między pierwszym, a ostatecznym fiat Maryi polega na tym, że w Nazarecie przyjęła Jezusa doskonałego, a pod krzyżem przyjmuje Kościół niedoskonały, z całym jego poharataniem, pokomplikowaniem, z jego zdradą, z jego niewywiązaniem się z obowiązków, po prostu z jego grzechem. Z tym, że się nie sprawdził. I mówi nam: próbuj robić to samo. Próbuj przyjąć twojego bliźniego, który się nie sprawdził i pomóż mu się nawrócić”.

Nawiązując do encykliki Jana Pawła II Dives in misericordia podkreślał, że „sprawiedliwość jest konieczna”, ale ostatnie zdanie należy do „miłosierdzia, które jest od sprawiedliwości głębsze”.

„Chodzi o to, by nie zatrzymać się na sprawiedliwości, ale ją przekraczać. Nie, żeby jej nie chcieć, żeby się jej nie domagać, żeby jej nie egzekwować, ale żeby ją przekraczać miłosierdziem, które nie jest sentymentalną grą uczuć i pięknosłowiem. Takie miłosierdzie byłoby obłudne i gorszące” – stwierdził.

„Mierzymy się teraz z różnymi informacjami na temat zła w Kościele. Nie jakiegoś ogólnego zła, ale zła konkretnego, które zrobił ten czy tamten. Także duchowny, także duchowny wysoko postawiony: biskup, arcybiskup, kardynał. Jak reagować? Co robić?” – pytał.

„Odpowiedź jest jedna: podejść ze sprawiedliwością i właściwie rozumianym miłosierdziem. Świat powie tylko: ze sprawiedliwością; uczeń Chrystusa mówi: ze sprawiedliwością i miłosierdziem. Sprawiedliwość, od której się zaczyna i miłosierdzie, na którym się kończy.

Sprawiedliwość jest konieczna. Konieczne jest nazwanie zła, ukaranie sprawców, zadośćuczynienie ofiarom, zwłaszcza w sytuacji, gdy przez lata była tu niesprawiedliwość, to znaczy, gdy sprawcy chodzili bezkarnie, a ofiary cierpiały w samotności” – mówił.

Bp Galbas podkreślił, że świat może jednak na sprawiedliwości poprzestać, zwłaszcza ten, który nie wierzy w Boga. „I to jest słuszne. Ale Kościół musi zrobić krok miłosierdzia i powiedzieć najpierw każdemu skrzywdzonemu: zrobię wszystko, aby ci pomóc”.

„Jestem przekonany, że to jest moment, w którym złożymy świadectwo, jako wspólnota Kościoła. Byłoby czymś niedopuszczalnym, gdybyśmy nie chcieli, aby została wymierzona sprawiedliwość, ale byłoby czymś równie niedopuszczalnym, gdybyśmy na sprawiedliwości poprzestali. To jest moment na Kościół. To jest moment na świadectwo” – zauważył kaznodzieja.

Po raz kolejny podkreślił, że nie można zatrzymać się jedynie na sprawiedliwości: „25 lat temu kazanie na Mszy św., podczas której dokonano koronacji tego obrazu mówił kard. Henryk Gulbinowicz. I powiedział wtedy, że to jest najpiękniejszy dzień jego życia. Dzisiaj zmarł. W to święto. Wiemy, że do historii Kościoła przejdzie nie z powodu kazania sprzed 25 lat, i nie z powodu tego, że był biskupem w Białymstoku, a potem we Wrocławiu” – mówił.

Dodając, że „z pewnością w swoim długim życiu zrobił wiele dobrych rzeczy (…), do historii Kościoła przejdzie jednak w niesławie. Za swoje złe czyny został jak wiemy ukarany. To jest sprawiedliwe. Jednak, jako wspólnota Kościoła także ten akt sprawiedliwości dopełniamy dziś miłosierdziem, prosząc Boga, jak napisał abp Stanisław Gądecki, aby przebaczył zmarłemu to, co spowodowało cierpienie pokrzywdzonych i ból wierzących”.

„Módl się za nami nadal Maryjo, Matko Miłosierdzia i nasza Królowo. Módl się za nami tu, w białostockiej katedrze, w Ostrej Bramie i gdziekolwiek indziej. Módl się za nami, abyśmy nie byli jedynie turystami, gapiącymi się w twój święty obrazek, ale byśmy byli dziećmi Matki miłosierdzia. Twoimi dziećmi” – zakończył.

W dorocznej Nowennie Opieki Matki Miłosierdzia przygotowującej archidiecezję do uroczystości patronalnej wraz z wiernymi uczestniczyli biskupi, wykładowcy i alumni Seminarium Duchownego, duchowieństwo oraz osoby konsekrowane. Nowenna przebiegała pod hasłem „W szkole Matki Miłosierdzia”. Tematem homilii poszczególnych dni nowenny były uczynki miłosierdzia względem duszy i ciała.