Przybyłych na konferencję przywitał Gospodarz miejsca – abp Józef Guzdek, zachęcając do poznawania historii i miejsc związanych z kultem Bożego Miłosierdzia. „To jest niezwykle ważne, żeby poznać, gdyż poznając lepiej rozumiemy otaczającą nas rzeczywistość. Byłoby dobrze, gdyby wchodzący do białostockiej archikatedry znali historię obrazu Jezusa Miłosiernego i przypominali ją sobie, aby lepiej rozumieć ideę, jaka płynie z tego obrazu i sami stawali się apostołami Bożego Miłosierdzia” – mówił arcybiskup.
Pierwszy z prelegentów, ks. prof. Andrzej Witko z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, przedstawił kontekst historyczny powstania pierwszego obrazu Jezusa Miłosiernego pędzla Eugeniusza Kazimirowskiego. Podkreślał, że obraz ten stanowi wizualne streszczenie i przedstawienie całego nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego i jego funkcją jest przede wszystkim zachętą do ufności w Boże Miłosierdzie, a podpis malowidła «Jezu, ufam Tobie!» „odkrywa źródło pociechy i ukojenia, nadziei i pokoju dla wszystkich cierpiących i udręczonych”.
„Ufność, będąc odpowiedzią człowieka na Miłosierdzie Boże, otwiera serca ludzi na przyjęcie darów tegoż Miłosierdzia i powoduje Jego działanie w nas. To ona gwarantuje ufającemu nie tylko wieczne zbawienie, ale i inne łaski, zarówno zbawienne, jak i doczesne (…). Uczczenie obrazu Bożego Miłosierdzia, choćby najbardziej spektakularne, jeśli nie będzie zewnętrznym wyrazem ufności, w żaden sposób nie zapewni łask, jakie Jezus przywiązał do czci tegoż obrazu” – zaznaczał.
Nawiązując do Dzienniczka św. s. Faustyny, podkreślał rolę obrazu jako „naczynia”, jakim ludzie mogą czerpać łaski ze źródeł miłosierdzia, „narzędzia” którym sam Jezus udziela łask, a także znaku przypominającego ludziom żądanie czynienia miłosierdzia.
Zauważył, że teologiczną analizę treści wizerunku Bożego Miłosierdzia przeprowadził już bł. ks. Michał Sopoćko, który wyjaśnił znaczenie malowidła w oparciu o teksty Pisma Świętego oraz liturgię, wskazując na nierozdzielny związek obrazu z liturgią II Niedzieli Wielkanocnej.
Wskazując na kontekst biblijny tłumaczył, że „wizerunek Miłosierdzia Bożego łączy w sobie dwa wielkie wydarzenia zbawcze - Mękę na Krzyżu, ilustrowaną tak przez promienie miłosierdzia, jak i przez rany na Jezusowym ciele; oraz po wtóre - nawiedzenie apostołów w Wieczerniku w dniu zmartwychwstania, wyraża w sposób niezwykle przekonywający centralną tajemnicę naszej wiary - misterium paschalne”.
Ks. Witko przypomniał też zapisane w Dzienniczku obietnice związane z czcią obrazu: obietnicę wiecznego zbawienia, postępów na drodze do świętości i łaskę dobrej śmierci.
W kolejnym wystąpieniu postać Ludomira Sleńdzińskiego, malarza, rzeźbiarza i pedagoga, czołowego reprezentanta nowego klasycyzmu, działającego w Wilnie, Warszawie i Krakowie przedstawiła Izabela Suchocka, muzealnik, kulturoznawca, związana z białostocką Galerią im. Sleńdzińskich. Prelegentka zaznaczała, że artysta poświęcał się przede wszystkim malarstwu sztalugowemu, często w służbie odradzającej się Polski, ale w jego twórczości było też miejsce na malarstwo sakralne, a jego twórczość cechowały umiłowanie i szacunek do sztuki. „Jego malowanie nie miało cech komercji, nie malował po to, by sprzedawać. Gdy malował wizerunki Jezusa Miłosiernego, miał świadomość tego, że ludzie będą się przed tymi obrazami modlić” – mówiła.
Bp Henryk Ciereszko w wygłoszonym referacie podkreślał, że obraz namalowany w Wilnie w 1934 r. przez Eugeniusza Kazimirowskiego według wizji s. Faustyny w swej treści zgodny był z przekazem wiary, ale - jak wyrażał to ks. Sopoćko - „przez promienie jawił się jako nowy”, zwracający uwagę na tajemnicę miłosierdzia Bożego, „poglądowo przedstawiający tę tajemnicę”.
„Dla ks. Sopoćki ten cenny obraz wileński, namalowany według wskazówek s. Faustyny, zgodnie też z wymogami teologicznymi oraz właściwymi dla obrazu przeznaczonego do kultu, pozostał jako pierwsze i podstawowe odniesienie, wzór, jak należy malować wizerunki Jezusa Miłosiernego. Pojawiające się później obrazy odnosił do wileńskiego, nazywając go „prototypem” – wyjaśniał.
Przypomniał, że po wojnie zaczęły się pojawiać też inne obrazy, m.in. Adolfa Hyły, który namalował ich ponad 200. Wraz z nimi zaczęły pojawiać się też zastrzeżenia co do sposobu ich malowania i przedstawiania postaci Jezusa. „Nie było też najprawdopodobniej w wielu wypadkach pozwoleń formalnych władzy kościelnej na ich umieszczanie w kościołach, ani tym bardziej opiniowania przez odpowiednie komisje. To wszystko nie sprzyjało procesowi aprobaty kultu w Kościele. Ksiądz Sopoćko podjął starania w celu przezwyciężania nieprawidłowości w szerzeniu się nabożeństwa, w tym także, co do wizerunku Jezusa Miłosiernego” – wskazywał, dodając, że aby ratować obrazy dla kultu, upraszał hierarchów o zaopiekowanie się nimi i czuwanie nad ich poprawnością teologiczną.
„[ks. Sopoćko] zwrócił się do bp. Franciszka Bardy z Przemyśla, który na forum Episkopatu przeprowadził krytykę od strony liturgicznej i artystycznej dotychczasowych obrazów. Zyskując jego zrozumienie dla swych interpretacji o możliwości niezależnego od objawień s. Faustyny traktowania obrazu, zdecydował się za poradą tegoż doprowadzić do namalowania nowej wersji obrazu. W maju 1954 r. ogłosił konkurs na nowy obraz” – przypominał bp Ciereszko.
W konkursie tym najbardziej pochlebną opinię zyskał obraz autorstwa Ludomira Sleńdzińskiego, jednak nie upowszechnił się jako wzorcowy dla wyrażania idei Miłosierdzia Bożego. „Pocieszającym było jedynie to, że obrazy namalowane przez tego artystę znalazły swe miejsce w kościołach, gdzie otoczone zostały czcią wiernych” – stwierdził.
Ostatnia prelegentka, s. dr Dominika Steć ze Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego przypomniała początki kultu Miłosierdzia Bożego w Białymstoku. Przywołała pierwsze wspólnoty pań należących do sodalicji mariańskiej, które swe korzenie miały w Wilnie, a po przyjeździe ks. Sopoćko do Białegostoku, także tutaj z nim współpracowały w tym dziele.
Zaznaczyła, że z czasem parafia katedralna rozrosła się, a osoby zaangażowanie w szerzenie kultu Miłosierdzia Bożego znalazły się w nowo utworzonych parafiach i tam działały, aż do czasu, gdy centrum kultu Miłosierdzia Bożego przeniosło się do sanktuarium przy ul. Radzymińskiej.
„Dzięki ks. Sopoćce to dzieło żyje dalej, i to nie tylko w archidiecezji białostockiej. W latach 1947-1955, gdy ks. Sopoćko przyjechał do Białegostoku, gdy nie było akceptacji ze strony abp. Jałbrzykowskiego na szerzenie kultu Bożego Miłosierdzia, ks. Michał był posłuszny Kościołowi. Nie głosił, nie działał, ale siedział i pisał. Apostołował przy biurku, pisząc do całego świata, że taki kult jest potrzebny. Gdyby z Białegostoku dalej nie poszła ta iskra, to Kraków nie zapłonąłby nią do końca, bo Jan Paweł II nie miałby z czego zaczerpnąć. Ks. Sopoćko swoją desperacją nie pozwolił temu dziełu zgasnąć. Dlatego śmiało możemy mówić o dwóch filarach, jakich wizję miała s. Faustyna. Filary mają zawsze to do siebie, że są od siebie oddalone. Są potrzebnie w pewnej od siebie odległości. Takimi filarami są zarówno Białystok, jak i Kraków, nie pomijając Wilna” – stwierdziła s. Steć.
Po wystąpieniach prelegentów, dyskusję panelową poprowadził Grzegorz Górny. Konferencję zakończyła Koronka do Bożego Miłosierdzia w archikatedrze przed wizerunkiem Jezusa Miłosiernego, udostępnionego do kultu w białostockiej świątyni przed 50 laty.
Sympozjum zainaugurowało Dni Patronalne Miasta Białystok. Jego patronem od 2015 r. jest bł. ks. Michał Sopoćko.
Apostoł Miłosierdzia Bożego, ks. Michał Sopoćko był do końca życia niestrudzony w staraniach o rozwój kultu Miłosierdzia Bożego. Jako spowiednik siostry Faustyny miał największą wiedzę na temat poprawności i wierności malarskiego wizerunku Pana Jezusa, zawartego w jej objawieniu. Ks. Stanisław Strzelecki, którego nazwisko wielokrotnie było przywoływane podczas konferencji pisał o nim: „Utrwalona w obrazie wizja Faustyny była dla ks. Sopoćki jedynie znakiem Tajemnicy. Jako powiernik i depozytariusz jej objawień znał nie tylko zarys i szczegóły, lecz także ideę i ogólne przesłanie wizerunku. Dobrze wiedział, jaki wpływ na pobożność wiernych ma obraz kultowy i jakie warunki musi spełniać, aby został dopuszczony przez władzę kościelną do publicznej czci”.
Ta wiedza powodowała, że do końca swego życia ks. Michał Sopoćko odnosił się krytycznie do powstałych obrazów i właściwie żaden nie był według niego doskonały. Najbardziej jednak, poza obrazem Eugeniusza Kazimirowskiego, propagował i polecał zatwierdzony w 1954 r. przez Komisję Episkopatu obraz konkursowy Jezusa ukazującego się Apostołom w Wieczerniku autorstwa Ludomira Sleńdzińskiego.
Ludomir Sleńdzinski, wileński i krakowski artysta, wykonał kilka wizerunków Jezusa Miłosiernego. Pierwszy, z 1954 r., znajduje się w kościele Serca Jezusa Miłosiernego ojców jezuitów w Kaliszu. Drugi z roku 1955 po konserwacji w 1973 r. umieszczony został w katedrze w Białymstoku. Kolejne powstały w 1966 r. Jeden znajduje się w kościele św. Antoniego w Sokółce, drugi jest własnością Archidiecezji Białostockiej i brał udział w peregrynacji po parafiach przed beatyfikacją ks. Sopoćki. Konkursowe płótno wisi dziś w kaplicy Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia na warszawskim Grochowie. Obrazy Ludomira Sleńdzińskiego są wierne zaleceniom ks. Sopoćki i zgodne z wizją s. Faustyny, ale znacznie mniej znane i trudniej rozpoznawane poza archidiecezją białostocką.