W homilii ks. prał. Jarosław Grzegorczyk, duszpasterz parlamentarzystów i pracowników administracji publicznej zauważył, że Święta Woda kojarzy się w Polsce i świecie przede wszystkim z tego, że przybywający tu pielgrzymi pozostawiają tu na Wzgórzu Krzyży przyniesione przez siebie krzyże. Wyjaśniał, że zamysłem tego miejsc nie było jednak pozbywanie się życiowych krzyży, ale łączenie ich z krzyżem Jezusa. Są one znakiem wiary i wyrazem woli dalszego trwania przy Bogu, często też znakiem wdzięczności za otrzymane łaski, ale też wyrazem modlitwy i wielu próśb.
Przypomniał słowa Jezusa, który przestrzegał: „Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem”. „My zwykle mianem naszego krzyża określamy różne utrapienia życiowe, (…) ale z całości wypowiedzi Jezusa wynika, że mówiąc o krzyżu, miał na myśli nie tylko te - wyraźnie widać, że Jego słowa odnoszą się do całości życia tego, kto chce być Jego uczniem. A patrząc na to, czym był dla Jezusa krzyż na Golgocie, można tak najogólniej powiedzieć, że krzyż to dar z siebie – mówił.
Pytając zgromadzonych co trzeba dać z siebie, aby być uczniem Jezusa, aby być człowiekiem wierzącym, wyjaśniał, ze przede wszystkim konieczne jest pokorne poddanie się Panu Bogu. „To jest krok bardzo wymagający, ale bez niego w ogóle nie ma wiary, można chyba powiedzieć, że bez niego to tylko iluzja wiary. „Bo w człowieku jest niestety pokusa, żeby nie tylko nie poddać się Bogu, ale wprost, by żyć tak, jakby Go nie było. (…) Żyjemy w czasach, w których wiarę w Boga łatwo można zgasić i ośmieszyć, co więcej ludzie stają się w tym coraz bardziej odważni” – stwierdził.
Zdaniem kaznodziei od Kościoła na pewno, i to dosyć łatwo można się uwolnić, ale „od Boga na pewno nie, bo Bóg jest Panem życia i śmierci i kiedyś w końcu człowiek i tak z Nim się spotka. Bez względu na czy wierzy czy nie wierzy. Ale faktycznie można przeżyć swoje życie nie stawiając poważnych pytań, nie szukając odpowiedzi kim jestem i dlaczego żyję, i zajmować się tylko życiem doczesnym i gnać co sił do przodu, piąć się szczeblach władzy i kariery, zdobywać i gromadzić wciąż więcej i więcej” – mówił, dodając: „Brać więc na siebie krzyż to zwalczać w sobie tę straszną pokusę bycia samowystarczalnym i niezależnym. To żyć w świadomości, że moje życie od Boga pochodzi i do Boga zmierza. I to żyć w tej prawdzie wbrew tym wszystkim, a jest ich wielu, który naokoło na tak bardzo zachwycają się stworzonym światem, tylko Jego Stwórcy uznać nie chcą. To jakby iść pod prąd, a nie płynąć bezmyślnie i bezwiednie z nurtem rzeki. To jak mówi Ewangelia, wybierać tę wąską drogą, bo ta szeroka i przestronna prowadzi do zguby”.
Nawiązując do wspomnienia Matki Bożej Bolesnej podkreślił, że Ona najlepiej wie, co znaczy ból i cierpienie. Zachęcał parlamentarzystów i pracowników administracji rządowej i samorządowej, aby swoje życie, swoją pracę i służbę, powierzali Bogu właśnie przez Jej wstawiennictwo.
„Siostro i bracie, twoja wiara jest bardzo ważna i bardzo potrzebna. Ona wymaga od Ciebie zaparcia się siebie, dlatego Jezus mówi o braniu swego krzyża. Nie zastanawiaj się jednak, czy wierzyć czy nie, czy się modlić czy nie. Nie chwiej się na obie strony. Trzymaj się mocno Boga, a On o wszystko się zatroszczy” – zakończył.
Pielgrzymka rozpoczęła się złożeniem wieńców przed stojącymi na Górze Krzyży krzyżami: administracji samorządowej wzniesionym w 2000 roku i administracji rządowej wzniesionym w 2006 r. oraz modlitwą różańcową.
Na zakończenie pielgrzymki ks. Grzegorczyk podziękował osobom zaangażowanym w przygotowanie liturgii, a także służbom mundurowym i pocztom sztandarowym zaprosił oraz zaprosił zgromadzonych na rekolekcje adwentowe, które odbędą się w dniach 6-8 grudnia 2020 r. w starym kościele farnym w Białymstoku, zaś przedstawiciele włodarzy miasta zapewnili, że będą się starali „wiernie nieść swój krzyż w służbie społeczeństwu” oraz „unikać niezasadnych i nieetycznych sporów”.
Pielgrzymkę zakończyła procesja eucharystyczna i błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem udzielone przez bp. Henryka Ciereszkę.