Po zapaleniu od przyniesionego przez harcerzy Betlejemskiego Światła Pokoju świecy Wigilijnego Dzieła Pomocy Dzieciom, odczytaniu Ewangelii o Bożym Narodzeniu i poświęceniu opłatków, metropolita białostocki skierował słowa świątecznych do przybyłych na wigilię.
Przypomniał, że w tę wyjątkową noc Bóg przychodzi do wszystkich zwłaszcza do najuboższych. Przywołując słowa piosenki bożonarodzeniowej Czerwonych Gitar „Jest taki dzień, bardzo ciepły, choć grudniowy, dzień, zwykły dzień, w którym gasną wszelkie spory…” życzył, aby przychodzący Jezus przyniósł wszystkim radość, tak jak przyniósł radość dwa tysiące lat temu w Betlejem, dla całej ludzkości.
Ks. Adam Kozikowski, dyrektor Caritas Archidiecezji Białostockiej współorganizującej wigilię, podkreśla, że z roku na rok przychodzi coraz więcej ludzi i przychodzą coraz wcześniej. „Znają już nas i znają siebie nawzajem. Już się nie krępują nie wstydzą, ale przychodzą z radością. Tu czują się jak u siebie, to jest ich przestrzeń, ich spotkanie, ich wigilia” – mówił.
Zauważył, że przychodzą osoby samotne, nie zawsze te najbiedniejsze. „I te osoby i my to czujemy, że to nie jest wieczór, by spędzać go samotnie. Nawet jeśli wigilię spędzamy w rodzinie, a zabraknie kogoś bliskiego, kto nie mógł być obecny, to już odczuwamy dyskomfort… A co dopiero mówić, gdy ktoś zostaje w takim dużym mieście sam” – zaznacza.
„Szkoda, że jakoś nie funkcjonuje w tej naszej chrześcijańskiej tradycji ten tzw. pusty talerzyk. Wówczas spotkanie takie jak to nie byłoby w ogóle potrzebne”. Zauważył, że jest dziś mniej rodzin z dziećmi, a więcej ludzi starszych, chorych, niepełnosprawnych. „Dla nich najważniejsze jest spotkać się dzisiaj, połamać się opłatkiem… Zabrać ile trzeba na święta. My dajemy im przestrzeń do wspólnego świętowania. Nikt ich nie będzie przyspieszał, poganiał, żeby już sobie poszli. Sprzątać będziemy po ostatnim gościu, choć każdy z wolontariuszy chciałby zdążyć na wigilię do własnego domu” – mówił.
Nasi podopieczni, którzy korzystają z Centrum Pomocy Samarytanin w Białymstoku, podopieczni Fundacji im. Rodziny Czarneckich, którzy też mają swoich ubogich podopiecznych, ze łzami w oczach mówią o wdzięczności za to wigilijne spotkanie, przychodzą na nie z radością, że ktoś na nich czeka. Tu czują się zauważeni, bezpieczni, bo zaczynają rozumieć, że bieda to nie tylko brak pieniędzy, ale to brak miłości, kogoś, kto razem potrafi być i przeżywać to, co najważniejsze” – mówił ks. Kozikowski.
Życzenia zebranym przekazał również Prezydent Białegostoku.
W wigilii uczestniczyli kapłani pracujący w Caritas oraz związani z Fundacją Rodziny Czarneckich, dyrekcja i pracownicy Zespołu Szkół Katolickich oraz wolontariusze białostockiej Caritas.
„Przychodzę tu i widzę, jak u nas coraz biedniejsi ludzie są… Rzadko ktoś na co dzień im pomaga, ale dobrze, że choć w ten jeden dzień” – stwierdził jeden z uczestników wigilii.
„Jestem tu corocznie, żeby nie siedzieć sama w domu, żeby mieć z kim przełamać się opłatkiem, kogo uściskać, żeby mieć komu pożyczyć wesołych świąt” – mówiła Jadwiga.
Pani Anny nie stać było na przygotowanie wigilii dla całej rodziny. Dlatego przyszli na wigilię Caritas: „Dzieci cieszą się, że dostały słodycze, wszyscy zjedli ciepły posiłek, możemy być razem. Nikt nie pyta dlaczego, nie rozlicza…”.
Na wigilię mógł przyjść każdy potrzebujący, samotny i bezdomny. Przy stołach, na których stanęły wigilijne potrawy, usługiwali wolontariusze białostockiego Caritas oraz pracownicy restauracji Dwór Czarneckiego w Białymstoku. Organizatorzy przygotowali wigilijny posiłek, ponad 2 tony jedzenia: tradycyjne dwanaście potraw, m.in. kapustę z grzybami, barszcz, naleśniki z kapustą, kutię, łazanki, rybę po grecku, sałatkę jarzynową, śledziową, ciasta i wiele innych potraw. Każdy mógł zabrać ze sobą posiłek do domu.
Białostocka wigilia wpisuje się, w tym roku po raz pierwszy, w ogólnopolską akcję „Wigilia Caritas”, która w 18 miastach zgromadzi w sumie ponad 10 tys. osób potrzebujących, bezdomnych, samotnych i ubogich.