Żyć prawdą i dla prawdy!

Jesteśmy powołani do życia w prawdzie

„W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się Jego” (2 Tm 4,7-8).

Święty Paweł przywołuje w tych słowach sugestywny obraz rywalizacji sportowej. Był on wyjątkowo bliski Grekom, a więc i Tymoteuszowi, do którego skierował dzisiejszy List. Chce w ten sposób powiedzieć, że życie chrześcijańskie jest prawdziwą walką, jest nieustannym wysiłkiem, zmaganiem się z różnymi trudnościami. Tych ostatnich ten Wielki Apostoł miał nader wiele, o czym przypomina w Liście do Koryntian: „Przez Żydów pięciokrotnie byłem bity po czterdzieści razów bez jednego. Trzy razy byłem sieczony rózgami, raz kamienowany, trzykrotnie byłem rozbitkiem na morzu, przez dzień i noc przebywałem na głębinie morskiej. Często w podróżach, w niebezpieczeństwach na rzekach, od zbójców, od własnego narodu, od pogan, i fałszywych braci; w niebezpieczeństwach w mieście, na pustkowiu, i na morzu; w pracy i umęczeniu, często na czuwaniu, w głodzie i pragnieniu, w licznych postach, w zimnie i nagości…” (por. 2 Kor 11,24-27).

Mimo tak wielu przeciwności i prób, wyszedł z nich zwycięsko, dlatego, że zaufał całkowicie Jezusowi. Niestrudzenie dawał świadectwo o Jego zmartwychwstaniu, pozostał Mu zawsze wierny, strzegł swojej wiary jako największego skarbu, wybaczał tym, którzy go prześladowali. Całą swoją nadzieję położył w Jezusie Chrystusie i się nie zawiódł, dlatego mógł ufać, że na koniec, otrzyma od Pana „wieniec sprawiedliwości.”

Te wymowne słowa św. Pawła rzucają mocne i jasne światło na dzisiejszą uroczystość, którą jest wspomnienie 35. rocznicy męczeńskiej śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Zgromadziliśmy się na tej liturgii, aby wyrazić Bogu wdzięczność za życie ks. Jerzego, za jego świadectwo wiary, za wierność prawdzie.

Skądinąd wiemy, że jego życie było również pełne doświadczonych krzywd, niesprawiedliwości i cierpienia. Ale ks. Jerzy się nie poddał, nie uległ podszeptom, nie wycofał się, nie wybrał spokojniejszego życia w Polsce czy też gdzieś za granicą. Wiedział, że o prawdę trzeba nieustannie walczyć, zwłaszcza wówczas, gdy jest ona deptana i negowana. A tak czynił wówczas system komunistyczny i aparat władzy represyjnej. Wiedział, że tą prawdą trzeba żyć, że ona jest fundamentem życia ludzkiego. Doświadczał jej w rodzinnym domu, nacechowanym wiernością Bogu i Jego przykazaniom. Uczył się tej prawdy, zgłębiał nieustannie jej sens i, z czasem, coraz bardziej ją rozumiał.

Prawda jest fundamentem życia ludzkiego

Dlaczego prawda jest tak ważna? To pytanie stawiał sobie ks. Jerzy od najmłodszych lat, i stawia je również dzisiaj nam, zgromadzonym na tej liturgii.

W homilii wygłoszonej w dniu 8 października 1984 r. daje odpowiedź na to ważne pytanie. Mówił w niej: „Pomnażać dobro i zwyciężać zło to na co dzień kierować się prawdą. Prawda jest bardzo delikatną właściwością naszego rozumu. Dążenie do prawdy wszczepił w człowieka sam Bóg. Stąd w człowieku naturalne jest dążenie do prawdy i niechęć do kłamstwa, (…) stąd w ludziach jest naturalna tęsknota za prawdą”.

Ksiądz Jerzy w swojej homilii podkreśla jednoznacznie, że tylko na prawdzie można budować swoje życie, bo ona ma swoje źródło w Bogu. Bez prawdy człowiek nie może zrozumieć samego siebie, a tym bardziej swojego powołania do bycia dzieckiem Bożym. Nie można więc budować swojego życia bez prawdy, a więc bez Boga. Ten, kto szuka prawdy, tak naprawdę szuka Boga. Kto autentycznie szuka prawdy, wchodzi w najgłębszą relację przyjaźni z Bogiem. Kto znajdzie prawdę, znajdzie Boga i odkryje w sobie gorące pragnienie trwania przy Bogu i kształtowania swojego życia w świetle znalezionej prawdy. Prawda otwiera więc przed człowiekiem najgłębsze doświadczenie wiary i bliskości Boga. Jest ona jak niewidzialna nić, która łączy człowieka z Bogiem. W ten sposób Bóg pozostaje zawsze blisko człowieka i go wspiera. Przyjęcie prawdy w swoim sercu i wyznawanie jej czyni człowieka wolnym i ukierunkowanym ku Bogu Ojcu i Jezusowi Chrystusowi.

Rozumiemy zatem dlaczego ks. Jerzy starał się nie tylko żyć prawdą, ale też głosić ją innym. W innej jeszcze homilii, z 1983 r., gorąco zachęcał słuchaczy, aby żyli w prawdzie. Mówił: „Postawmy życie w prawdzie na pierwszym miejscu, jeżeli nie chcemy, by nasze sumienie nie porosło pleśnią. Słowo prawdy, życie w prawdzie może kosztować, jest czasem ryzykowne. Ale jak mówił prymas kard. Stefan Wyszyński, «tylko za plewy się nie płaci. Za pszeniczne ziarno prawdy – trzeba zapłacić». Nie sprzedawaj swoich ideałów za miskę ciepłej soczewicy. Nie sprzedawaj swoich ideałów kupcząc twoim bratem”.

Tak, prawda to nie plewy. Prawda jest jak najcenniejsze ziarno pszeniczne, za które trzeba wiele zapłacić. Tak rozumiana prawda może być niewygodna, bo domaga się zmiany życia, rezygnacji ze swoich chorych żądz, może być niewygodna, bo nakłania do spojrzenia na innych oczami sprawiedliwości i miłości, a na to niestety nie wszystkich stać. Dlatego wielu z prawdą walczy, stara się ją uciszyć, zagłuszyć, wyrzucić z codziennych postaw. Prawdy jednak nie da się usunąć ani zniszczyć. Ona jest nieśmiertelna i niezmienna. To kłamstwo umiera szybką śmiercią, a prawda pozostaje.

Wielki Prymas Tysiąclecia, Sługa Boży, a już niedługo błogosławiony kard. Stefan Wyszyński, powiedział kiedyś: „Ludzi mówiących w prawdzie nie trzeba wielu. Chrystus wybrał niewielu do głoszenia prawdy. Tylko słów kłamstwa musi być dużo, bo kłamstwo jest detaliczne i sklepikarskie, zmienia się jak towar na półkach, musi być ciągle nowe, musi mieć wiele sług” (Do nauczycieli Warszawy, 6.11.1960 r.).

W naszym, sercu, niestety wiele jest jeszcze spuścizny komunistycznej, która spowodowała w nas rozdwojenie postaw, niszcząc wewnętrzną spójność sumienia i prawdy. Doświadczamy tego swoistego dramatu wciąż na co dzień. Często jesteśmy obojętni wobec kłamstwa, nie demaskujemy go, nie walczymy z nim. Dajemy co najwyżej do zrozumienia, że w kłamstwo nie wierzymy, ale to nie jest właściwa postawa. To nie jest postawa chrześcijańska, gdy ktoś przymyka oko lub przyzwala na kłamstwo. Taka postawa zniewala, gdy tymczasem odważne dawanie świadectwa prawdzie czyni człowieka wolnym nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia. Czyż Jezus nie powiedział: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a nic więcej nie mogą uczynić” (Łk 12,4). To nie ciało będzie sądzone na Sądzie Ostatecznym, ale nasze sumienie i nasze uczynki.

W czasach, kiedy żył ks. Jerzy, komunizm zniewalał człowieka, narzucał mu światopogląd, odbierał wolność wiary i obdzierał go z pragnień i aspiracji religijnych. Ale i dzisiaj doświadczamy podobnych presji i walki z prawdą, kiedy naciska się na wierzących, aby wiarę pozostawiali w domu i nie manifestowali jej w przestrzeni publicznej; kiedy za odważne wyznawanie wiary wyrzuca się ich z pracy; kiedy zwalcza się moralność chrześcijańską jako coś zacofanego i rzekomo hamującego rozwój i wolność, a propaguje się LGBT, a więc całkowitą rozwiązłość moralną; kiedy neguje się prawdę o człowieku stworzonym przez Boga, a w to miejsce propaguje się tzw. model tożsamości kulturowej gender mówiący, że to sam człowiek powinien wybierać swoją płeć; kiedy bez wiedzy i zgody rodziców próbuje się wprowadzać indoktrynację seksualną ich dzieci już od najmłodszych lat; kiedy aborcję niewinnych dzieci i eutanazję starszych, może nawet i schorowanych, ale zawsze osób, nazywa się postępem cywilizacyjnym… Jakże deprawowana jest prawda!

Wobec tych i podobnych metod walki z prawdą, ks. Jerzy miał tylko jedną odpowiedź. Dał ją w swojej homilii w dniu 29 stycznia 1984 r., mówiąc: „Nie wolno nam zapomnieć prawdy, że dla zachowania wiary i godności można poświęcić nawet wolność, ale dla zachowania wolności, nie wolno poświęcić wiary i godności dziecka Bożego”.

Równie zdecydowane w tym względzie słowa padły z ust św. Jana Pawła II. Na modlitwie Anioł Pański, następnego dnia po śmierci ks. Jerzego (20.10.1984). Powiedział wówczas do nas Polaków: „tylko wolność podporządkowana prawdzie prowadzi osobę ludzką ku jej autentycznemu dobru. Dobrem osoby jest istnienie w prawdzie i czynienie prawdy”.

Za prawdę trzeba niekiedy cierpieć

Prawdziwości tych słów ks. Jerzy doświadczył po wielokroć w swoim życiu. Dlatego za wszelką cenę starał się być im wierny aż do końca, aż do zanegowania siebie samego. On żył prawdą i dlatego był całkowicie wolny, wolny w Bogu. Naród był zniewolony, społeczeństwo było zniewolone, ale on był wolny i dlatego tak bardzo poszukiwany przez innych. Tłumy garnęły się do niego, aby tej wolności od niego się uczyć, aby w tej wolności zbliżać się do jedynego źródła prawdy – do Boga. I on wychodził im naprzeciw: pouczał, wskazywał drogę, przypominał prawdę, służył, dawał przykład, gdy trzeba cierpiał, przebaczał… i tak wspinał się na Golgotę.

Czynił to z pełnym oddaniem i świadomością, że ogrom fałszywej propagandy zacieśniał coraz bardziej śmiertelną pętlę wokół niego. Zdawał sobie z tego sprawę, ale się nie bał. Wielu obawiało się o jego życie, on jednak zachowywał wewnętrzny pokój, bo był wolny wolnością Bożą. Wiedział, że za prawdę trzeba cierpieć. W notatce przekazanej w chwili swojego wcześniejszego aresztowania napisał: „Zawsze głosiłem prawdę. Poza Mszą za Ojczyznę i pracą charytatywną nic innego nie czyniłem. Prowokacje przyjmuję jako doświadczenie dane mi przez Boga dla większych owoców mojej pracy patriotyczno-religijnej. Nie chcę, by moja osoba była wykorzystywana do wyjścia na ulicę. Na zeznaniach nie wydam nikogo. Proszę o modlitwę, by wystarczyło mi sił”. Modlitwa wielkich rzesz ludzi niewątpliwe była wielką siłą ks. Jerzego. W ten sposób wspierali oni swojego pasterza i kapłana i odwdzięczali mu się za jego niepowtarzalną posługę prawdzie i wolności.

W tym duchu, jego ostatnie lata życia były czasem wielkich żniw duchowych i czasem dojrzewania do męczeństwa. Szedł na Kalwarię dźwigając swój krzyż, by tam złożyć w ofierze swoje życie. I złożył je w wielkim cierpieniu, 19 października 1984 r., kiedy został bestialsko zamordowany.

Śmierć była zwieńczeniem długiej drogi przez mękę, którą mu zgotowała ówczesna władza wraz ze Służbami Bezpieczeństwa i Prokuraturą Wojewódzką w Warszawie. To właśnie w tym trójkącie dokonywała się tragedia jego ludzkiego życia. Każda z tych instytucji starała się realizować swój zbrodniczy plan. Jedni go inwigilowali i szykanowali, nastając na jego życie. Inni szkalowali i pomawiali, próbowali skompromitować w oczach ludzi. Inni znowu fabrykowali przeciw niemu fałszywe świadectwa i oskarżenia. Jeszcze inni oskarżali go o głoszenie politycznych kazań i zniesławianie władzy. Znamy doskonale tę retorykę. Jest ona stosowana na całym świecie, tam, gdzie system bierze górę nad jednostką. System przemocy i zniewolenia nie znosi ludzi pełnych wiary i nadziei, nie akceptuje ludzi wolnych, nie toleruje ludzi żyjących w prawdzie.

Świadectwo ks. Jerzego o prawdzie staje się więc szczególnie ważne w obliczu współczesnego kryzysu prawdy. Związane jest to przede wszystkim z coraz powszechniejszym poddawaniem w wątpliwość prawdy obiektywnej pochodzącej od Boga i gloryfikowaniem wolności osobistej. W imię tej wolności współczesny człowiek pretenduje do zastąpienia Boga i zarezerwowania sobie prawa do samodzielnego decydowania o dobru i złu własnego postępowania. Taka postawa prowadzi nie tylko do odrzucenia Boga i zaprzeczenia samej naturze ludzkiej, ale także do zanegowania możliwości prawdziwej komunikacji i dialogu międzyosobowego.

Zgromadzeni na dzisiejszej liturgii Mszy św. modlimy się już nie za ks. Jerzego, ale przez pośrednictwo ks. Jerzego, aby prawda zawsze zwyciężała najpierw w nas, a potem w naszych rodzinach i w naszym społeczeństwie. Módlmy się do Boga za pośrednictwem bł. ks. Jerzego, aby kłamstwo ani żadne ideologie nie przeważały nad prawdą i nie zdołały nam odebrać wolności. Módlmy się, abyśmy zawsze mieli odwagę stanąć po stronie prawdy i jej bronić, i abyśmy również mogli kiedyś powiedzieć: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się Jego”. Amen.