"Nie możemy żyć bez Eucharystii!"

„Pan Bóg rzekł: Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam, uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc”.

To słowa z dzisiejszego pierwszego czytania z Księgi Rodzaju, która opowiada nam o stworzeniu świata. Bóg uporządkował ziemię i niebo, stworzył zwierzęta lądowe i morskie, i wszelkie ptaki podniebne. Na koniec stworzył człowieka. Następnie przyprowadził do niego wszystkie stworzenia, aby je nazwał po imieniu. Ale człowiek nie znalazł w nich odpowiedniego dla siebie partnerstwa ani pomocy. Stworzenia Boże, mimo swej różnorodności, nie mogły wypełnić egzystencjalnej pustki mężczyzny. Dlatego Bóg stwarza mu niewiastę.

Oboje, zarówno mężczyzna jak i kobieta, stworzeni na podobieństwo Boga, są Jego obrazem. Mogą się sobą cieszyć, być sobie nawzajem pomocą. Ich radość i szczęście jest oparte na bliskości Boga Stwórcy, na Jego ojcowskiej miłości i dobroci. Mogą z bliska oglądać Boga Stwórcę i z Nim rozmawiać. Ale to ich szczęście jednak zostaje podeptane i zniszczone przez szatana – ojca wszelkiego zła. Ulegają jego pokusie i sprzeniewierzają się Bogu. Jest to wielki grzech, za który ponoszą ciężkie konsekwencje. Zostają wypędzeni z Raju i pozbawieni radości oglądania Boga.

Zerwanie przyjaźni z Bogiem spowodowało w sercu Adama i Ewy wielką pustkę, wraz z która pojawiło się niegasnące pragnienie powrotu do Boga. Tej ogromnej pustki nie jest w stanie zapełnić ani drugi człowiek, ani jakiekolwiek stworzenie, lecz tylko Bóg. Dlatego ta pustka uwiera człowieka i rani go w jego największej godności. Stworzony został przecież na obraz i podobieństwo Boże. A to podobieństwo teraz zostało oszpecone grzechem nieposłuszeństwa i niewierności.

Człowiek bez Boga jest karykaturą swojego stwórczego obrazu. Jest stworzeniem błąkającym się bezwiednie. Stąd niespokojne jest jego serce, które szuka na nowo Boga.

Głęboko i wymownie określa ten stan św. Augustyn kiedy sam po latach poszukiwania, odnajduje wreszcie Boga. Wówczas to wyzna z pokorą: „Stworzyłeś nas (…) jako skierowanych ku Tobie. I niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie” (Wyznania I, 1). W tych słowach św. Augustyn zawarł syntezę całego swojego życia. Jakże często w tych słowach zawiera się synteza życie również wielu spośród nas, którzy zmagają się ze samym sobą, ze swoją wiarą i niewiarą oraz z nieustannym odchodzeniem od Boga. Czasem może należałoby sobie postawić pytanie, czy rzeczywiście chcę mieć Boga tak bliskiego, tak przystępnego, tak zaangażowanego w moje osobiste sprawy? Owszem, wielu chce Boga wielkiego, ale niekiedy tak wielkiego, aby raczej pozostawał od nich z dala i nie zajmował się ich sprawami.

Człowiek, który oddala się od Boga i zamyka dla Niego swoje serce, doświadcza wielkiej wewnętrznej pustki. Stara się wówczas ją zapełnić aktywnością, towarzystwem innych, przyjemnościami, podróżami, i innymi rzeczami…. Ale to i tak nie przynosi mu ulgi duchowej ani szczęścia. Płomień pragnienia Boga pozostaje w nim wciąż żywy i nie jest w stanie go ugasić żadną ziemską i doczesną przyjemnością. Błogosławiony ks. Michał Sopoćko w jednym ze swoich rozważań mówił: „Grzech zakłócił zgodę z Bogiem i wprowadził do duszy wewnętrzny niepokój i walkę ze sobą. Wyrzuty sumienia nie dają spokoju, powodują straszną udrękę wewnętrzną, której nikt i nic na świecie usunąć nie potrafi. Głosu sumienia nie zagłuszą ani nauka, ani sztuka, ani żadna potęga na świecie. Nie pomogą tu rozrywki i podróże, zabawy i uciechy tego świata. Aż oto przychodzi Chrystus i uspokaja wzburzone sumienia ludzkie”.

I to jest niezaprzeczalna prawda. Chrystus przyszedł i nieustannie przychodzi, aby zapełnić sobą tę pustkę w sercu człowieka. Całe życie Jezusa, Jego posługa, Jego nauczanie, Jego nieustannie wychodzeniu do człowieka, jego cuda i znaki, okazywanie miłości i miłosierdzia nie są niczym innym, jak nieustannym wnoszeniem do targanego pustką serca ludzkiego obecności Boga, tej samej obecności, którą utracili Adam i Ewa. Punktem kulminacyjnym napełniania serca ludzkiego obecnością Bożą jest Ostatnia Wieczerza, podczas której Jezus bierze do ręki chleb, odmawia błogosławieństwo, potem łamie go i daje uczniom, mówiąc: „bierzcie i jedzcie to jest moje ciało…”. Podobnie czyni i z winem, mówiąc: „to jest moja krew. Czyńcie to na moja pamiątkę!”. Tę prawdę przypieczętował i potwierdził swoją śmiercią na krzyżu. Krzyż to miłość w najczystszym i najwyższym wydaniu.

W Eucharystii stajemy się częścią istnienia Jezusa Chrystusa. On stał się człowiekiem, abyśmy my stawali się dziećmi Bożymi. Pozostawił nam ten cudowny i uzdrawiający pokarm, abyśmy jego mocą mogli na nowo odbudować utraconą jedność i przyjaźń z Bogiem, aby na nowo odtworzyć w sobie obraz Boży i godność stwórczą. Pozostawił nam swoje Ciało i Krew, abyśmy już więcej nigdy nie odwracali się od Boga i nie popadali e niewolę szatana. Zły duch, który nienawidzi jedności i miłości Bożej i ludzkiej, jak kiedyś w Raju tak i dziś zachęca każdego człowieka do niewinnego zrywania zakazanych i grzesznych moralnie owoców pseudo-kultury i pseudo-wolności. A są to owoce pychy i samouwielbienia człowieka.

Potrzebujemy mocy Eucharystii, aby się temu przeciwstawić. „Tak jak manna dla narodu Izraela – mówił kiedyś papież Benedykt XVI – tak dla każdego pokolenia chrześcijan Eucharystia jest niezbędnym pożywieniem, które wspiera go, kiedy przemierza pustynię tego świata, wyjałowioną przez systemy ideologiczne i gospodarcze, które nie promują życia, lecz raczej je zadręczają; świata, w którym dominuje logika władzy i posiadania, a nie logika służby i miłości; świata, w którym nierzadko triumfuje kultura przemocy i śmierci. Jednakże Jezus wychodzi nam naprzeciw i napawa nas poczuciem bezpieczeństwa: On sam jest «chlebem życia»”.

W tę tajemnicę uleczania z pustki serca człowieka wpisuje się wydarzenie, którego dzisiaj obchodzimy 10. rocznicę. Wydarzenie Eucharystyczne, jakie dokonało się w październiku 2008, tu w Sokółce, kiedy część konsekrowanej hostii zamieniła się w tkankę ludzkiego serca.

Powinniśmy sobie nieustannie stawiać pytanie dlaczego tu, w Sokółce, Jezus zostawił nam Cząstkę swojego Serca. Pierwsza refleksja jaka się nasuwa to fakt, że jest to serce w agonii. Nie jest to serce przepełnione radością ze spotkania z drugim człowiekiem, nie jest to serce, które błogosławi, nie jest to serce skupione na modlitwie, ani nie jest to serce zmęczone przepowiadaniem. Jest to serce w agonii, serce które umiera. Jest to serce w najdramatyczniejszym momencie swoje istnienia. Jest to serce w momencie największego cierpienia, największego bólu, w momencie walki śmierci i życia. To ciepiące serce pragnie nam przekazać ważne przesłanie.

Jezus oddał swoje życie na krzyżu z miłości, aby odkupić człowieka z grzechu, pojednać go z Bogiem i napełnić jego serce nowym życiem i prawdziwą radością.

Serce Jezusa w agonii, z naszego Sanktuarium, chce nam powiedzieć, że dalej za nas cierpi, że dalej składa się za nas w ofierze na krzyżu. A skoro cierpi i umiera, to znaczy w naszym życiu są sprawy, które wymagają naprawy, są grzechy, które Go ranią. On przypomina nam, że walczy o nasze życie. Duch śmierci nas doświadcza, a Jezus walczy o nasze życie, o nasze odrodzenie. On swoją obecnością przypomina nam, że musimy oczyścić nasze życie, dokonać uzdrowienia naszego serca. Każdy w sumieniu najlepiej wie z jakich grzechów winien się uwolnić, z czego oczyścić swoje serce.

Jezus obecny w sokólskiej Cząstce przypomina nam o tym, jak bardzo ważna dla nas jest Eucharystia. Eucharystii nie można lekceważyć, nie można jej traktować jak każdą inną rzecz. Nie można się od niej dyspensować, bo są ważniejsze i pilniejsze sprawy. Nie mogą być ważniejsze niedzielne zakupy w supermarkecie, bądź nawet najpiękniejsza wycieczka krajobrazowa. Nie może być ważniejszy business, spotkania czy jakiekolwiek inne zajęcia. Eucharystia jest najważniejszym darem, jaki Bóg zostawił nam przez Jezusa Chrystusa. Jest ona źródłem życia chrześcijańskiego.

Kiedy wpatrujemy się w ten widziany znak Jego obecności, uświadamiamy sobie, że pozostawił nam cząstkę siebie samego, abyśmy się Nim karmili i abyśmy pokrzepienie i umocnieni tym pokarmem mogli podążać drogą wiary, nadziei i miłości.

Jezus przez Cząstkę swojego Serca prosi nas o świadectwo naszej wiary; wiary, że Eucharystia jest dla nas najważniejsza. Dajcie światu świadectwo miłości, którą Chrystus w Eucharystii napełnia wasze serce. On pragnie, abyście żyli Jego życiem i ubogacali nim świat.

Czy tak rozumiemy Eucharystię? Czy wierzymy, jak wyznała kiedyś pewna siostra, która zapytana czym jest dla niej Eucharystia, odpowiedziała, że „jest słońcem”. „Dla mnie Eucharystia to zapewnienie samego Chrystusa, że pozostanie zawsze pośród nas. Przyjęcie Chrystusa eucharystycznego, adoracja Eucharystii jest spotkaniem z Chrystusem i Jego Kościołem. Dla mnie dzień bez Eucharystii jest jak dzień bez słońca”.

Dzisiaj chcemy podziękować Chrystusowi za dar Eucharystii i zawołać jak męczennicy z Abiteny, niewielkiej miejscowości na terenie dzisiejszej Tunezji, którzy w czasie okrutnych prześladowań rzymskich, zapytani przez prokonsula dlaczego złamali surowe rozporządzenie cesarskie i sprawowali Eucharystię, odpowiedzieli: „Nie możemy żyć, nie gromadząc się w niedzielę na Eucharystii”. Powtórzmy dzisiaj za tymi męczennikami: „Nie możemy żyć bez Eucharystii!”. Amen.