Nie przestawajmy dziękować Bogu za okazane miłosierdzie

„I wrócą znowu, by usiąść w mym cieniu, i zboża uprawiać będą, winnice sadzić, których sława będzie tak wielka, jak wina libańskiego” – usłyszeliśmy dzisiaj słowa z ust proroka Ozeasza z pierwszego czytania.

Przepowiada w nich Narodowi Wybranemu powrót do normalnego życia. Powrót ten jest związany z odstąpieniem od zła i niewierności i ponownym zwróceniem serca ku Bogu. Bóg przebacza niewierność swojemu ludowi i okazuje mu miłosierdzie, którego wyrazem jest błogosławieństwo.

Wsłuchując się w treść słów proroka Ozeasza mamy wrażenie, że zawierają też prawdę o naszym codziennym życiu. Jest w nim wiele wzlotów i upadków, wiele odejść i powrotów do Boga. Doświadczamy miłosierdzia Bożego, aby nieustannie powracać do życia i cieszyć się Bożym błogosławieństwem. Tym sposobem największe nawet wydarzenia z czasem przechodzą do historii, z wolna zacierają się szczegóły, życie idzie dalej. Tak biegnie historia i tak toczy się nasze życie.

I choć taka jest kolej rzeczy, nie znaczy to, że należy zapominać o wydarzeniach z przeszłości. Wręcz przeciwnie, należy je wspominać, bowiem stają się ważną lekcją duchową i ludzką. Należy je wspominać, gdyż uświadamiają nam, że ponad nami jest Ktoś, kto kieruje losem ludzkim. Tym Kimś jest sam Bóg. To On przez wydarzenia przypomina o swojej obecności i o darze swojej miłości miłosiernej.

Stąd dzisiaj powracamy pamięcią do jednego z najbardziej niebezpiecznych wypadków, jaki miał miejsce w naszym mieście dokładnie 9 marca 1989 r.

Dla tych, którzy są tu po raz pierwszy i dla odświeżenia naszej pamięci przypomnę, co się wówczas zdarzyło. Tamtego pamiętnego dnia, po północy, na stację Białystok Fabryczny wjechał pociąg towarowy z ZSRR, w którego składzie było 12 cystern z ciekłym chlorem. Po krótkim postoju pociąg ruszył w kierunku stacji Białystok Centralny. Zaraz potem, na skutek pęknięcia szyny toru kolejowego, nastąpiła niezwykle groźna katastrofa. Całkowicie wykoleiły się, staczając na pobocze, 4 cysterny. Każda z nich zawierała około 50 ton ciekłego chloru. Gdy z jednej z cystern zaczął wyciekać chlor, nad uśpionym jeszcze miastem pojawiło się widmo masowej zagłady. Los tysięcy nieświadomych mieszkańców, pogrążonych we śnie, przez kilka godzin pozostawał w czyichś rękach. Na szczęście do apokalipsy nie doszło, pisała lokalna prasa. Walcząc z czasem, specjalnym służbom ratunkowym udało się powstrzymać wyciek i uniknąć tragedii. Szala niezbadanych wyroków przechyliła się w krytycznym momencie nie na stronę zagłady, lecz ocalenia.

Rodziło się wówczas pytanie: jaka ręka czuwała, że mimo tak groźnego wypadku, nie wydarzyła się katastrofa i nie pociągnęła za sobą żadnych ofiar. Cudem uniknięto wielkiej tragedii, która mogła pozbawić życia tysiące ludzi, pisał później ks. inf. Stanisław Strzelecki.

Jakże nie przypomnieć w tym miejscu słów św. Jana Pawła II, który w encyklice o Miłosierdziu Bożym mówi: „Objawiona w Chrystusie prawda o Bogu, który jest «Ojcem miłosierdzia» (2 Kor 1, 3), pozwala nam «widzieć» Go szczególnie bliskim człowiekowi wówczas, gdy jest on nawiedzany cierpieniem, gdy jest zagrożony w samym rdzeniu swej egzystencji i ludzkiej godności” (DM, 2).

Wobec tak wielkiego zagrożenia, jakie zawisło wówczas nad naszym miastem, czyż nie należało doszukiwać się interwencji miłosiernego Boga?

W efekcie, wobec braku racjonalnego wytłumaczenia, rodziło się coraz mocniejsze przeświadczenie, że ocalenie jest czyimś darem. Ktoś czuwał nad wszystkim, Ktoś otoczył opieką mieszkańców miasta, aby nic złego im się nie stało.

Okoliczności miejsca i czasu zdawały się wskazywać, że Pan Bóg okazał swoje miłosierdzie przez Sługę Bożego ks. Michała Sopoćkę. Ten żarliwy Apostoł kultu Miłosierdzia Bożego żył i działał w naszym mieście. Przez wiele lat, przed swoją śmiercią w 1975 r., mieszkał i pełnił posługę kapłańską i pasterską w kaplicy Świętej Rodziny, położonej nieopodal miejsca wypadku, przy ulicy Poleskiej. Po śmierci zaś, jego doczesne szczątki 1 grudnia 1988 r. zostały złożone w nowo wybudowanym kościele pod wezwaniem Miłosierdzia Bożego. To kościół w którym się modlimy i w którym tak żywe i obecne jest zawołanie „Jezu, ufam Tobie!”.

Nadto, właśnie w tym kościele, u stóp obrazu Zbawiciela z napisem „Jezu, ufam Tobie!”, obok grobu ks. Sopoćki, częściej i żarliwiej niż gdzie indziej rozbrzmiewa wołanie do Ojca Miłosierdzia uosobionego w Chrystusie: „Dla Jego bolesnej męki, miej miłosierdzie dla nas i świata całego!” (ks. St. Strzelecki).

Wypadek kolejowy miał zatem miejsce dokładnie między wspomnianą kaplicą i tym kościołem Bożego Miłosierdzia.

Czy można się dziwić, że właśnie w tej części miasta Bóg dał znak swego Miłosierdzia, i że dał go właśnie przez pośrednictwo ks. Michała Sopoćki, który całe swoje życie oddał Jezusowi Miłosiernemu?

Przecież, jak wspomina s. Faustyna, to sam Jezus go wybrał, aby stał się Apostołem Miłosierdzia w całym świecie. Ksiądz Michał nieustannie głosił i przypominał, że miłosierdzie jest wpisane w naturę samego Boga, i że jest ono płaszczyzną spotkania człowieka z Bogiem w czasie jego ziemskiego pielgrzymowania. W gruncie rzeczy miłość Boża ku człowiekowi „nie może objawiać się inaczej niż jako miłosierdzie” (Dives in Misericordia, 14).

Przypomniał tę prawdę również papież Franciszek, który w orędziu na Rok Miłosierdzia, napisał: „Miłosierdzie to droga, która łączy Boga z człowiekiem, ponieważ otwiera serce na nadzieję, że będziemy kochani na zawsze, pomimo ograniczenia, jakim jest nasz grzech”.

Gdzie, jak nie w takich właśnie sytuacjach i zagrożeniach może lepiej objawiać się Boże Miłosierdzie? Bóg sam potwierdza tę prawdę. Ten, który jest źródłem miłosierdzia kocha człowieka do szaleństwa i dlatego w swej wielkiej miłości broni go i na różne sposoby okazuje swoje miłosierdzie.

Dzisiejsza nasza celebracja i wspomnienie owego wydarzenia nosi w sobie zatem także znamię zaproszenia, abyśmy otwierali swoje serce na miłosierdzie Boże, abyśmy pozwalali się objąć miłosierdziu Bożemu.

Granitowy krzyż, jaki stanął na miejscu katastrofy i nasze coroczne spotkanie modlitewne, niech będzie zawsze wyrazem naszej wdzięczności Bożemu miłosierdziu za doświadczoną łaskę. Nie przestawajmy dziękować Bogu za okazane miłosierdzie.

Również nasza Droga Krzyżowa od krzyża aż do tego kościoła Miłosierdzia Bożego, aż do grobu bł. Michała – Sługi Bożego, nich będzie wyrazem wdzięczności i okazją do wypowiedzenia jeszcze raz z całego serca słów JEZU, UFAM TOBIE! Amen.