Arcybiskup zauważył, iż to właśnie miłosierdzie jest tą rzeczywistością, dzięki której jesteśmy w stanie przemieniać i oczyszczać nasze życie. "Nasze życie może być różne. Może być brzydkie, zmęczone, może być pogmatwane i zbrudzone grzechem, ale może stać się piękne, wspaniałe, przykładne, przede wszystkim Boże. Jeśli tylko pozwolimy się nieustannie dotykać Bożemu miłosierdziu, jeśli pozwolimy się nieustannie obmywać tym wielkim, Bożym miłosierdziem, które potrafi przemienić wszystko. Trzeba z niego korzystać, gdyż jest to wielki dar dla każdego z nas. Im więcej miłosierdzia Bożego w naszym życiu, im bardziej pozwolimy, aby to miłosierdzie rozpalało nasze serca i nieustannie oczyszczało, tym bardziej staniemy się świadkami tego miłosierdzia. Tym bardziej przez nas to miłosierdzie będzie działać i będzie sprawiać, że to nasze wspólne życie, nie tylko indywidualne, ale społeczne i rodzinne będzie życiem pięknym, życiem Bożym i świętym" - mówił.

Abp Wojda zachęcał do zagłębiania się w tajemnicę miłosierdzia, dzięki której będziemy w stanie podążać w życiu drogą prawdy. Prawdy, która wymaga od nas, na wzór bł. Michała Sopoćki, apostolskiej inicjatywy, aby wszędzie tam, gdzie jesteśmy posłani głosić swoim życiem miłosierdzie Boga: "Korzystajmy z tego miłosierdzia. Przychodźmy nieustannie do tego miejsca, aby przez pośrednictwo bł. Michała rozmawiać z Bogiem i pytać: jak doświadczyć miłosierdzia, otwierać na nie swoje serce, zabierać ze sobą i nieść je innym? Bo wszyscy tego miłosierdzia potrzebują. Niech więc ten wielki dar stanie się w pełni udziałem każdego z nas, niech nam towarzyszy i niech przemienia nieustannie nasze życie. Wspólnie idźmy razem i dziękujmy Bogu za życie, świadectwo i orędownictwo bł. Michała w sprawie Miłosierdzia Bożego dla nas".

W homilii ks. kan. Dariusz Sokołowski, proboszcz parafii pw. Matki Kościoła w Białymstoku, odwołując się do przypowieści o nielitościwym dłużniku zaznaczył, iż tym co rodzi przebaczenie jest przede wszystkim nasza wdzięczność. "Jezus wyolbrzymia sumę zadłużenia, aby pokazać jak wielkimi jesteśmy dłużnikami Boga i żadne wartości liczbowe nie są w stanie oddać ogromu tego zadłużenia. Mówiąc o tym w kontekście przebaczenia chce zwrócić naszą uwagę, jak wiele zawdzięczamy Bogu. Stąd pierwszym krokiem do przebaczenia jest wdzięczność. Ona uczy nas pokory, dostrzegania tego co Bóg czyni w naszym życiu. Im więcej dziękujemy, mniej narzekamy" - mówił.

Kontynuując, kaznodzieja zauważył, że dłużnik padający do nóg swojego pana jest figurą człowieka, który klęka u kratek konfesjonału. Zanurzając się w zdrojach Bożego miłosierdzia każdy z nas jest wezwany do tego, aby przebaczać. "Ile razy przeżyliśmy w naszym życiu takie sytuacje, gdy klękaliśmy przy konfesjonale, wyznając nasze grzechy, żałując za nie, postanawiając poprawę i na nowo cieszyliśmy się otrzymując Boże przebaczenie. Taka jest logika Bożego daru. On okazuje nam swoje miłosierdzie i chce abyśmy także potrafili być miłosiernymi wobec tych, którzy zawinili wobec nas. To prawda, że czasami przebaczenie to długi proces, zwłaszcza gdy ranę zadali nam bliscy, którym zaufaliśmy. Czasem na uzdrowienie trzeba więcej czasu, więcej modlitwy czy postu. Dziś słyszeliśmy, że trzeba przebaczać zawsze, bo Bóg nam przebacza" - podkreślał.

Odwołując się do cudownego ocalenia miasta podczas wykolejenia się pociągu przewożącego chlor, ks. Sokołowski wskazał, że winniśmy być za to wdzięczni Bożemu miłosierdziu, a w szczególności bł. ks. Michałowi Sopoćce. "Ufamy, że to ocalenie zawdzięczamy Bogu za pośrednictwem ks. Michała. On żył i posługiwał w kaplicy przy ul. Poleskiej, nieopodal której 32 lata temu wydarzył się tragiczny wypadek. Trudno inaczej interpretować ocalenie naszego miasta niż w kategoriach Bożej interwencji. Gdyby śmiercionośna substancja wydostała się z przewróconych cystern, przy warunkach pogodowych, jakie wówczas panowały, obłok mógł rozprzestrzenić się na wiele kilometrów. Byłoby wiele ofiar. Dlatego co roku przychodzimy do Sanktuarium, aby Bogu podziękować za życie, które jest darem" - mówił.

Podsumowując, ks. Sokołowski wskazywał na naszą potrzebę szczęścia, którą możemy osiągnąć jedynie krocząc drogą Bożych przykazań, kierując się w życiu Ewangelią. Drogą, która prowadzi nas do wdzięczności Bogu "za dar życia, za Boże prowadzenie, Boże miłosierdzie, abyśmy sami byli miłosierni w naszych rodzinach, wspólnotach kapłańskich i zakonnych, w miejscach pracy. Tego uczy nas błogosławiony ks. Michał".

Tegoroczne obchody, z racji na pandemię  i obostrzenia z nią związane, ograniczyły się jedynie do Mszy św. dziękczynnej w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Białymstoku. Uroczystą Eucharystię z udziałem przedstawicieli władz miejskich i samorządowych koncelebrowało kilkunastu kapłanów.


9 marca 1989 r. doszło do najbardziej niebezpiecznego wydarzenia we współczesnej historii Białegostoku. W pobliżu centrum miasta, nieopodal miejsca, gdzie ostatnie lata życia spędził ks. Michał Sopoćko, wykoleiły się cztery 50-tonowe cysterny z ciekłym chlorem. Skład pociągu jadącego z ówczesnego Związku Radzieckiego do NRD liczył 32 wagony, w tym 15 cystern zawierających ciekły stężony chlor. Specjaliści podkreślają, że gdyby doszło do wycieku trującej substancji i skażenia środowiska, śmiertelnie zagrożone byłoby życie mieszkańców miasta i osób mieszkających w promieniu kilkunastu kilometrów. Wypadek ten podlascy strażacy oceniają jako jedną z najtrudniejszych akcji ratunkowych.

Mieszkańcy i włodarze Białegostoku od pierwszych chwil po wydarzeniu uważali, że ocalenie przed możliwymi skutkami katastrofy to cud przypisywany miłosierdziu Bożemu i wstawiennictwu bł. ks. Michała Sopoćki. Jeszcze w 1989 r. do kurii białostockiej wpłynął memoriał podpisany przez wielu białostoczan „w imieniu wszystkich ocalonych i ufających Miłosierdziu Bożemu”, wyrażający opinię, że Białystok w sposób szczególny doświadczył Bożego Miłosierdzia

Pięć lat po katastrofie, w miejscu wykolejenia się pociągu, wzniesiono pamiątkowy Krzyż-pomnik. Co roku, w dniu 9 marca, w tym miejscu odbywają się uroczystości miejskie i kościelne, upamiętniające ocalenie Stolicy Podlasia.