Quo vadis, kulturo?

Traktując adaptację filmową Jerzego Kawalerowicza jako okazję do sięgnięcia po pierwowzór, jakim jest powieść Henryka Sienkiewicza, czytelnik mógłby się poczuć nieco zawiedziony. Gdy zakochany Winicjusz, po wielu perypetiach, zdobywa wreszcie serce Ligii, w aurze cichego wieczoru, w ogrodzie wśród cyprysów, a więc w najbardziej romantycznej scenie – daje upust swoim uczuciom. Dialog zakochanych jest właściwie monologiem młodego Rzymianina. Lecz, co przeczy konwencji wyznań miłosnych, większość pełnych zachwytu słów wypowiedzianych przez bohatera nie dotyczy ukochanej. Podobnie, wyznanie miłości wypowiedziane przez Ligię nie jest odpowiedzią na fascynację Winicjusza jej osobą:

„- Ligio! Niech będzie błogosławiona chwila, w której pierwszy raz usłyszałem Jego imię.

Ona zaś odpowiedziała cicho:

– Kocham cię, Marku.”.

Walcząc o Ligię, Winicjusz otarł się o śmierć. I gdy wreszcie posiadł wzajemność swej wybranki, zdawać by się mogło, że posiadł upragnione szczęście. Tymczasem nie w jej osobie widzi źródło spełnienia marzeń o szczęściu: „Teraz dopiero rozumiem, że może być szczęście, o jakim ludzie dotąd nie wiedzieli. (...) Tak!... To daje Chrystus...”. Upojony pięknem i mądrością nauki Chrystusa Winicjusz wypowiada słowa: „...tej nauce nie oprze się nikt. Za dwieście lub trzysta lat przyjmie ją cały świat; ludzie zapomną o Jowiszu i nie będzie innych bogów, tylko Chrystus, i innych świątyń, jak chrześcijańskie.”. Jak brzmią słowa Winicjusza dzisiaj, biorąc pod uwagę fakt, że od czasów, w których rozgrywa się akcja „Quo vadis” upłynęło już nie dwieście czy trzysta, ale dwa tysiące lat?

W otaczającej nas rzeczywistości trudno nie zauważyć obszarów pozbawionych śladów Tego, za którego nie tylko bohaterowie powieści Sienkiewicza oddawali swoje życie. Stąd współczesna literatura jest często wyrazem poszukiwania wartości mogących na nowo nadać sens życiu człowieka. Przykładem może być znany z lekcji języka polskiego i przypomniany przez nasz białostocki teatr dramat Sławomira Mrożka pt. „Tango”. Główny bohater, Artur, przedstawiciel młodego pokolenia, buntuje się przeciw panującemu w jego domu rozkładowi i anarchii. Rodzice Artura są dumni, że zburzyli panujące w ich czasach normy i konwencje – brak norm stał się dla nich normą. Dlatego też młody bohater nie ma się już przeciw czemu buntować i odczuwa pustkę, próbując ją zapełnić jakąś ideą. Okazuje się jednak, że wszystko już było, a próba wprowadzenia nowego porządku w rodzinie kończy się klęską. Panujący bezład wykorzystuje prymitywny i ograniczony Edek, który ostatecznie zwycięża. Dramat Mrożka jest więc nie tylko wyrazem głodu wartości panującego we współczesnym świecie. Ukazuje też prawdę, że tam, gdzie nie ma porządku opartego na autentycznych wartościach, zwycięża prymitywizm, który w otaczającej nas rzeczywistości niesie kultura masowa. W dziedzinie religii zaś: tam, gdzie nie ma prawdziwej wiary, zwycięża zabobon. Jak bowiem wytłumaczyć popularność zjawisk obcych chrześcijaństwu? Przykładem jest nie tylko wciąż trwająca fascynacja serią powieściową J.K.Rowling (na liście „Top 20” kolejne tomy Harry’ego Pottera znajdują się na czołowych miejscach). W czasie Wszystkich Świętych i Święta Zmarłych trudno nie zetknąć się z tak popularnym ostatnio Halloween. Przepełniony elementami magii i czarów charakter tego święta zdaje się większości nie przeszkadzać. Traktowane jest jako niewinna zabawa, co potwierdzają najbardziej dostępne słowniki języka angielskiego. I tak na przykład słownik oksfordzki podaje, że Halloween to noc przed dniem Wszystkich Świętych:,,Jak głosi tradycja, w czasie Hallowe’en pojawiają się czarownice i duchy. Dzieci przebierają się za czarownice i płatają figle.”. Pod przykrywką niewinnej zabawy przyjmujemy więc Halloween do naszej tradycji, nie zdając sobie sprawy z jego rodowodu. Do tego jeszcze należy dodać wzbudzające zainteresowanie dzieci pokemony, widoku których nie sposób uniknąć na osiedlowych podwórkach, szkolnych przerwach i w wielu innych miejscach.

Opisane zjawiska, jak to łatwo zauważyć, w największym stopniu dotykają dzieci i młodzież. Tymczasem już nawet dorośli takie wartości jak: przyjaźń, poświęcenie, współczucie czy patriotyzm traktują jako niepotrzebne relikty przeszłości. Mogą one przecież tylko utrudnić zdobycie życiowego sukcesu. Dlatego też religia w szkole jest często traktowana jako zbędny dodatek, bo przedmiot ten nie zapewni w przyszłości wykształcenia ani kariery. Czy jednak, jeśli tolerujemy wyżej opisane zjawiska, mogą nas dziwić z kolei inne? Niech ich przykładem będzie zasłyszana ostatnio przeze mnie rozmowa dwóch gimnazjalistów, w której to jeden chwali się drugiemu, że zapłacił 10zł kolegom za pobicie swego ojca. Opowiadanie zostało podsumowane puentą: ,,Kto mieczem wojuje, od miecza ginie.”. Weźmy więc tę puentę głęboko do serca i nie dziwmy się sytuacjom, w których będziemy ponosić konsekwencje swojej tolerancji dla wyżej opisanych zjawisk.

Małgorzata Mojsak


powrót