"Ero cras... Będę jutro!"

1. Cel zabarwia drogę.Correggio, Madonna adorująca Dzieciątko, Galeria Uffizi, Florencja.

Każda droga zabarwiona jest celem, do którego prowadzi.

Jako mały chłopiec chodziłem do szkoły, przemierzając codziennie razem z siostrą i bratem cztery kilometry. Była to droga, jak na nasz wiek mało ciekawa. Trzeba było odrabiać lekcje, uczyć się tekstów na pamięć, przygotować się na kilkugodzinne przebywanie w ławce szkolnej. Wymagający nauczyciel był postrachem uczniów. A więc była to droga szkolna niekoniecznie radosna, czasem uciążliwa.

Przy szkole był kościół. W niedzielę, tą samą drogą podążaliśmy na Mszę św. wraz z rodzicami, ładnie, świątecznie ubrani. Była to droga radosna. Jako dzieci czuliśmy różnicę: w kościele było dużo ludzi, były piękne śpiewy, ksiądz mówił kazanie, nie odpytywał z lekcji... Powoli dojrzewaliśmy do świadomości, że idziemy odwiedzić Pana Jezusa, że On na nas czeka, że będziemy się modlić...

Ta sama droga... a jakże inna w tygodniu, inna w niedzielę.

Cel zabarwia drogę i ją kształtuje. Później mówiliśmy: cel daje sens naszej drodze. A jeszcze później w latach nauki seminaryjnej rozumieliśmy, że to On, Jezus, jest drogą... A cel jest osiągnięty już w drodze, bo On jest drogą.

Myślę o drodze adwentowej. Jej kształt jest zależny od konkretnego celu. Najbliższym celem są Święta Bożego Narodzenia. Cztery tygodnie wyczekiwania na radość przyjścia i przyjęcia Pana. Cztery tygodnie podążania ku Temu, który do nas przychodzi jako małe Dziecię. Cel radosny, a więc i droga radosna. Dzieci nie mogą się doczekać... Starsi obdarowują prezentami, by zaznaczyć, że Boże Narodzenie jest Darem, najwspanialszym Darem, z którego wszystkie inne dary – nasze także świąteczne upominki – czerpią wartość miłości, która Jest z Boga” (1 J 4, 7). Piękna droga do Boga, który jest Darem – i ku człowiekowi, dla którego w klimacie obdarowywania się wzajemnego chcemy również być darem.

W życiu człowieka jest wiele dróg adwentowych. Są dłuższe od tej corocznej drogi Bożonarodzeniowej.

Są to drogi młodych ludzi ku dojrzałości i stabilizacji. Są one czasem bardzo trudne. Wymagają wierności przekazywanym w dzieciństwie zasadom wiary i moralności. Jest to czas budowania przyszłości i kształtowania jej oblicza. Niełatwa jest droga młodych ku przyszłości, która dla niektórych jest często bezbarwna, niepewna, pełna niepokoju. Nic więc dziwnego, że młodzi ludzie dają się zwieść różnym propozycjom bez sensu, beznadziejnym, które czynią drogę bardzo smutną. Ale dla wielu budowanie przyszłości jest czymś porywającym. Bogaty młodzieniec z Ewangelii odrzucił proponowaną przez Jezusa drogę, odszedł smutny, wybierając świat bez horyzontów, (por. Mk 10, 22).Młodzi rybacy znad Jeziora Galilejskiego pozostawili sieci i poszli za Nim (por. Mt 4, 20), urzeczeni proponowaną drogą.

W życiu dorosłych liczne są drogi, po których codziennie chodzą: do pracy, do znajomych i przyjaciół. Najradośniejsza jest droga do domu rodzinnego po całodziennej pracy, o ile w rodzinie jest klimat zgody i miłości.

W życiu każdego człowieka jest droga do wieczności, do ostatniego dnia... Mocna wiara czyni tę drogę wspaniałą, zwłaszcza jeżeli prowadzi przez samego Chrystusa, który jest Drogą. Sam Jezus nam o tym mówi: «Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę». Odezwał się do Niego Tomasz: «Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?» Odpowiedział mu Jezus: «Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie» (J 14, 1-6).

2. Droga nadziei.

Droga przez Chrystusa jest drogą nadziei.

Nadzieja?

Prawdziwa, Boża nadzieja prowadzi do rzeczy wielkich i trudnych. Dotyczy naszego zbawienia: „nadzieją bowiem już jesteśmy zbawieni” (Rz 8, 24). To sprawa osiągnięcia Boga: to wierność naszemu powołaniu życiowemu; to pewien styl życia szlachetny i prawy.

Nadzieja jest cnotą ludzi mocnych. To cnota ludzi, którzy chcą coś osiągnąć, którzy z całą siłą dążą do celu, którzy się nie zniechęcają. Nadzieja nie jest cnotą marzycieli, ale ludzi czynu, ludzi o silnej woli.

Nieszczęściem niektórych ludzi jest czasem to, że nie potrafią wybierać i w swoich nadziejach właściwej ułożyć hierarchii wartości. Do czego dążymy? Jaki jest nasz cel? Co nas pochłania? Czym się interesujemy?

W końcu trzeba sobie odpowiedzieć na najważniejsze pytanie: kim jest dla nas Bóg? Od odpowiedzi na to pytanie zależy cała nasza postawa życiowa, cały nasz życiowy adwent, a więc nasza nadzieja.

Święta Bożego Narodzenia uświadamiają nam co roku na nowo, że Chrystus stał się obecny wśród nas. „Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas” (J 1, 14). Chrystus jednak nie przyszedł do nas tylko po to, by zamieszkać z nami, ale po to, by nas porwać do rzeczy niewidzialnych, by nas zabrać z sobą. Wcielenie i Boże Narodzenie to początek wielkiego Adwentu, Adwentu nadziei, Adwentu nowej drogi. Na mocy swojego Wcielenia Chrystus chce nas zabrać z sobą, wziąć za rękę, prowadzić do Ojca. Razem z Nim mamy przejść z tego świata do Ojca (por. J 13, l).

Czas zapoczątkowany przez Wcielenie Jezusa jest czasem najbardziej eschatologicznym. Jest to czas przejścia. Wyrażamy to w różne sposoby: „homo viator”, czas „pielgrzymowania” itd.

3. Chrystus powróci...

Powtarzamy te słowa w każdej Mszy świętej po Przeistoczeniu. Chrystus nieustannie przychodzi, wciąż wraca... Jest obecny.

Gdy człowiek dokonał pierwszej wyprawy do kosmosu, na księżyc, zdumienie ogarnęło wszystkich. Wielki wyczyn, mówiono. „Wyprawa” Boga na ziemię, z innego „kosmosu” w dzień Bożego Narodzenia jest jeszcze bardziej zdumiewająca. Przyzwyczailiśmy się. Zatraciliśmy poczucie wielkości tego wydarzenia. Bóg otworzył nową drogę z nieba na ziemię, z ziemi do nieba. On przychodzi do nas, my idziemy do Niego.

„Łaska miłosierdzia wychodzi naprzeciw wszystkim, aby wszyscy, którzy zostali pojednani, mogli też dostąpić zbawienia przez Jego życie” (Rz 5, 10 – IM 6 i 9).

Chrystus powróci! Nie znacie dnia ani godziny, czuwajcie! (por. Mt 25, 13). Taka jest prawda: czuwajcie! Boże Narodzenie otwiera przed nami przestrzeń czuwania, ukazując początek i koniec drogi. Nie znamy tego jednego dnia, tej jednej godziny, ostatniej.

Znamy natomiast inne dni i godziny. Jest ich bardzo dużo. Znamy godzinę niedzielnej Mszy świętej, w czasie której Pan wraca. Znamy godziny naszych pacierzy, kiedy spotykamy się i rozmawiamy z Panem. Na te godziny przygotowujemy się. Czuwamy. Czuwamy w znanych nam godzinach przychodzenia Pana.

Znamy dzień Bożego Narodzenia. Przygotowywaliśmy się do niego rekolekcjami. Dobrą spowiedzią. Boże Narodzenie przeżywamy co roku w postawie dobrego czuwania.

Dni i godziny znane przyjścia Pana dane są nam po to, abyśmy uczyli się czuwania. Są one częste, regularne... wiemy o nich. Przerwy między nimi nie przerywaj ą postawy gotowości na przyjście Pana.

Czuwanie w znanych dniach i godzinach tworzy i podtrzymuje czuwanie na dzień i godzinę nieznaną.

4. Marana tha! Przyjdź, Panie Jezu!

„Zaiste przyjdę niebawem” (por. Ap 22, 20).

Autor antyfon do pieśni Magnificat w modlitwie brewiarzowej siedmiu dni przed Bożym Narodzeniem tak je ułożył, by ich pierwsze litery tworzyły zdanie: „Ero cras! Będę jutro”!

Będę jutro, mówi Pan.

Jutro? To dzień Bożego Narodzenia, czyli przyjścia Pana. To także zapowiedź naszego przejścia z tego świata do Ojca.

Będę jutro, mówi Pan!

Abp Stanisław Szymecki


powrót