Czekając na...

W ciszy, nic nie robiąc, słuchając swego wnętrza, zapytajmy: "Na co czekam?", "Czego pragnę?", "Czego mi brakuje ?", "Co mogłoby moje życie wypełnić?" Spotkajmy się z naszymi tęsknotami za życiem bez kłopotów i napięć, sukcesem, za najlepszym wynikiem egzaminu, za wysoką wygraną pieniężną, za markowym strojem, samochodem, wycieczką, urlopem, itd.

Są tęsknoty, które jedynie zaspokoi Bóg, a ten, kto swoje pragnienia zaspokoić chce sam, potrzebuje coraz więcej sukcesów, ulg, przyjemności, coraz więcej ludzkiej wyrozumiałości i wymaga od innych więcej, niż oni są w stanie mu ofiarować. Oczekuje od człowieka czegoś, co w gruncie rzeczy tylko Bóg może mu dać.

Kiedy kochamy jakiegoś człowieka i w spotkaniu z nim wyczuwamy głęboką łączącą nas z nim harmonię, z czasem pojawiają się nowe tęsknoty. Pragniemy miłości i intymności jeszcze większej, jeszcze głębszej niż dotychczas. Rodzi się w nas tęsknota do intymności ostatecznej, zażyłości najgłębszej. Powstaje w nas pragnienie oddanie się w ramiona zawsze bezpieczne, zawsze czułe, delikatne i wierne.

Warto znaleźć czas na uważne przyjrzenie się w spokoju wszystkim naszym rozczarowaniom. Twój współmałżonek, przyjaciel, twoje dzieci, uczniowie, to zwyczajnie ludzie. Twój zawód, samochód, mieszkanie, komputer, ogródek, - nie zaspokoją twoich ambicji. Codzienność jest pełna rutyny, powtarzalności, schematów, powszedniości...

Być może właśnie banalność życia i nasze ziemskie nienasycenie mogłoby w nas realnie wzbudzać i podtrzymywać tęsknotę za Bogiem, który prawdziwie wstąpi w nasze życie? I je przemieni!

Kiedy przychodzi Bóg, pustynia (mówiąc obrazem biblijnym) w naszym sercu rozkwita; pośrodku naszej pustki i posuchy tryska źródło żywej wody.

W naszych szerokościach geograficznych ciemność i chłód stały się symbolami naszego świata czekającego na przemianę. W ciemnościach tracimy orientację, czujemy się bezradni. W ciemnościach czepiamy się kurczowo osób stojących w pobliżu, aby nie wpaść do jakiejś dziury. Oczekujemy podpory i wsparcia. Jednak to oczekiwanie wykracza poza możliwości jakiegokolwiek człowieka. Żaden człowiek nie może nam dać ostatecznego oparcia.

I dopiero wtedy, przeżywając dramat niespełnienia i samotności możemy dostrzec wstrząsające pragnienie i prawdziwy przedmiot naszych tęsknot - przebóstwienie człowieka.

Anselm Grün w książce Kiedy wsłuchuję się w Boga, tak pisze: "Kiedy Bóg sam przychodzi i przebóstwia nas, spełnia się nasze przeczucie, że jednak musi istnieć miłość nie znająca granic, że jednak musi istnieć dom ojczysty, w którym zawsze możemy być u siebie, że jednak światłość przegna ostatecznie wszelki mrok i chłód. W Boże Narodzenie świętujemy spełnienie naszych tęsknot. (...) Często widzimy u siebie tylko ciemność, chaos, ograniczenia i słabości. Doznajemy często wrażenia, że jesteśmy z dala od Boga. Wtedy święto to winno nam uświadomić, że Bóg rodzi się w żłobie w stajni, w otoczeniu wołu i osła, i że muszą przyjść właśnie pasterze, niezbyt dostojne części naszej duszy, aby oddać temu Dziecięciu pokłon, gdy tymczasem nasz rozum, jako część najszlachetniejsza, pozostaje ze swymi usprawiedliwieniami: nie mamy miejsca w gospodzie."

Każda osoba odpowiedzialna za wychowanie ma kolejną okazję do uświadomienia sobie znaczenie osobistej postawy mówiącej Bogu - tak! W zaufaniu, w zawierzeniu, w spokoju i ciszy.

Jerzy Binkowski


powrót