Asceza

Czyż nie do bojowania podobny byt człowieka?” (Hi 7, 1)

Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje”. (Mt 16, 24)

(...) człowiek jest wewnętrznie rozdarty. Z tego też powodu całe życie ludzi (...), przedstawia się jako walka, i to walka dramatyczna (...)”. (KDK 13)

Termin asceza nie jest pochodzenia chrześcijańskiego. Wywodzi się on z kultury klasycznej i hellenistycznej. Grecki czasownik askein oznacza: „obrabiać”, „kształtować artystycznie”, „ćwiczyć”, „trenować”. Natomiast rzeczownik askesis tłumaczy się jako „ćwiczenie”, „trening”, „praktykowanie”. Chodzi tu zatem o pewien ludzki wysiłek zmierzający do osiągnięcia jakiegoś celu w określonej dziedzinie.

Przenosząc to pojęcie na grunt chrześcijański Klemens Aleksandryjski i Orygenes wiązali je z życiem duchowo-moralno-religijnym człowieka. W chrześcijańskim zatem znaczeniu asceza oznacza pewien trening czy inaczej wysiłek woli człowieka zmierzający do przezwyciężania owego rozdarcia, jakie ma miejsce w ludzkim wnętrzu spowodowane przez grzech pierworodny. Jest to – można powiedzieć – negatywny wymiar ascezy chrześcijańskiej. Polega on na walce z grzechem oraz ludzkim egoizmem dążącym nie do tego, czego chce Bóg, lecz do zaspakajania własnych, bardzo często sprzecznych z wolą Bożą pragnień. K. Rahner powie, iż asceza w tym rozumieniu ma na celu wyrwanie człowieka ze sfery profanum i wprowadzenie go w sferę sacrum.

Nie można jednak zatrzymać się tylko i wyłącznie na tym negatywnym rozumieniu ascezy chrześcijańskiej. Wówczas bowiem chrześcijaństwo mogłaby się jawić jako religia smutku. A tak przecież nie jest! Jest bowiem jeszcze wymiar pozytywny ascezy chrześcijańskiej. Polega on na zdobywaniu cnót oraz naśladowaniu Chrystusa, co w konsekwencji prowadzi do przebóstwienia człowieka. W tym wezwaniu jakie Chrystus kieruje do nas, abyśmy poszli za Nim zawarty jest zarówno negatywny wymiar ascezy: niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój, jak też jego pozytywny wymiar: niech Mnie naśladuje.

W świetle powyższego możemy zapytać: co powinniśmy czynić? Trzeba skoncentrować się na czymś jednym. Dla kogoś owy wysiłek ascetyczny będzie polegał na wykorzenianiu jakże powszechnej wady, jaką stanowi obmawianie czy krytyka innych. Dla kogoś innego jego asceza będzie zmierzać do przezwyciężania takiego czy innego nałogu. Ktoś inny skupi się w swoim wysiłku ascetycznym na kształtowaniu jakże niezbędnej cnoty jaką jest miłość. Albowiem celem ascezy – jak naucza Sługa Boży M. Sopoćko – jest miłość i tylko miłość.

Ks. Leszek Mielechowicz


powrót