Czy nauczyciele modlą się? Czy prawdą jest, że tysiące ludzi modli się jedynie ze strachu przed karą za zaniechanie modlitwy? Ilu modlących się uważa to za stratę czasu? Ilu doznaje poczucia winy, gdy modli się za siebie? Czyżby przeżywali fakt, że modlitwa bywa ćwiczeniem w zachłanności? Ilu dostrzega w modlitwie arogancję: kimże jestem, żebym mógł mówić Bogu, jak ma się wobec mnie zachowywać? Uczono nas, że modlitwa polega na głośnym lub cichym wypowiadaniu słów, zazwyczaj dość długo, w kierunku Boga, który nadstawia ucha, żeby sprawdzić, czy się nie pomyliliśmy i czy się modlimy w wyznaczonym do tego czasie... Kiedy przyznałbym się do wątpliwości w kwestii modlitwy, prawdopodobnie poczułbym wyrzuty sumienia. Mówiłbym sobie: "Gdybym był bardziej dojrzały duchowo, to nie czułbym tej niepewności, którą odczuwam" - i próbowałbym na siłę jeszcze bardziej "polubić" modlitwę. Właśnie w ten sposób wzmacniamy negatywną postawę, od której chcieliśmy się uwolnić. Warto uświadomić sobie, że negatywna postawa wobec modlitwy jest zjawiskiem dość powszechnym. Święci i mistycy od czasu do czasu uskarżali się na modlitwę. Podobnie do nas, nie zawsze potrafili trzymać się obranego kursu i załamywali ręce nad swoją słabością. Znana jest relacja poety Johna Donne'a: "Rzucam się na podłogę mojej komnaty (...) i zapraszam Boga i aniołów, by podeszli bliżej, a kiedy już są przy mnie, nie zwracam uwagi na Najwyższego, bo gdzieś mi bzyczy mucha albo z dala słychać tupot końskich kopyt na bruku, albo skrzypią czyjeś drzwi". Tak więc, jeżeli czasami mamy poczucie, że coś nam nie wyszło z modlitwą, to pocieszajmy się tym, że znajdujemy się w doborowym towarzystwie. Warto pamiętać, że jest wiele rodzajów modlitwy i wiele sposobów modlenia się. Jeżeli przeżywamy trudności, stosując jedną metodę modlenia się, spróbujmy innej. Jeżeli modlitwy błagalne nie wydają ci się właściwe, być może należałoby skupić się na innych, takich jak modlitwy adoracyjne czy dziękczynne. Mogą one stać się lżejsze. Pomogą przywrócić do życia nadwątloną zdolność do modlenia się, gdy poczujemy, iż nie jesteśmy jedynie w okowach przymusu i przykrego obowiązku. Niekiedy wydaje się, że powinniśmy poddać się większej samodyscyplinie i "modlić się jeszcze lepiej". Przypomnijmy sobie wtedy, że wciąż się uczymy. Jest takie powiedzenie: "Chcesz rozśmieszyć Pana Boga? Najlepiej opowiedz mu o swoich planach". Tego typu komentarz przypomina, że istnienie świata ostatecznie nie zależy od tego, czy nam się uda, czy też nie uda właściwie odmówić modlitwę. I najważniejsze: warto pamiętać, że modlitwa jest nie tylko czynnością, lecz także sposobem istnienia. Sądzę, że wielu ludzi modli się poprzez swoje życie, swoją pracę, swoje przyjaźnie, miłość, którą dają innym i którą otrzymują od innych ludzi. Modlitwa może być stanem rozmodlania. Jest to pewna postawa, stan umysłu, w którym czujemy uświęcony związek z Bogiem. Stan rozmodlenia to nie tylko chwile pochylonej głowy, ugiętych kolan. Rozmodlenie pojawia się nie tylko w kościele. Może nam towarzyszyć w każdej chwili dnia i nocy. Larry Dossey w książce "Modlitwa to dobre lekarstwo" pisze: "W stanie rozmodlenia uświęcone naturalnością uczucia wznoszą się i wydobywają się z głębin naszego bytu, jak czysta źródlana woda tryska ponad skały i wylewa się strumieniem na zbocza góry. Stan rozmodlenia może nas poprowadzić ku modlitwie przemienionej, spontanicznej i tak naturalnej, jak świt budzącego się dnia". Podczas badań nad skutkami modlitwy i ich wpływem na ludzi okazało się, że modlitwa intencyjna jest skuteczna nawet wtedy, kiedy jej odbiorca nie wie, że ktoś się za niego modli. W ten sposób doszedłem do istoty refleksji: czy rodzice, wychowawcy, nauczyciele modlą się w intencji swoich podopiecznych? Czy modlę się, przyzwalając na istnienie tajemnicy i modlitwy, i wychowania? Kiedy modlitwa staje się tak naturalna jak chodzenie, nie jest już uciążliwa. Człowiek czuje się wtedy tak, jakby się nie modlił, lecz sam był modlitwą. Modlitwą przemienioną w człowieka. Jerzy Binkowski |