Być dla innych

Co możemy zmienić? Czy chcemy cokolwiek zmienić w sobie po tym, co się stało? Zazwyczaj na konieczność zmiany reagujemy oporem. Okopujemy się na dotychczasowych pozycjach mówiąc, że robiliśmy wszystko, co w naszej mocy i oczekujemy, iż zmienią się wszyscy dookoła lub zmienią się warunki. To świat powinien zmienić się na lepsze.

Uczestniczyłem w bardzo ciekawym spotkaniu szkoleniowym z nauczycielami, którzy przyjęli założenie, że uczniów o tyle kształtujemy, o ile kształtujemy i rozwijamy siebie. Ważnym elementem pracy nad własnym rozwojem jest posiadanie wizji siebie, jako dobrego człowieka. Dobrego - gdyż poza kategorią dobra życie nie ma sensu. Pojawia się wtedy manipulacja, gra polityczna, cynizm, egoizm, przemoc, terroryzm.

Doszliśmy do wniosku, iż przede wszystkim w sobie i w naszych uczniach należy budować i podtrzymywać nadzieję.

Nie jest nadzieją zwyczajny optymizm, który pozwala mi mówić: jakoś sobie radzę, w życiu idzie mi raczej dobrze.

Nadzieja wzrasta w doświadczeniu braku, nietrwałości wszystkiego. Prawdziwa nadzieja ma miejsce obok utraconego sensu, gdzie jest świat idący ku zagładzie, gdzie jest pustynia. Nadzieja to nie zamykanie oczu wobec nieuniknionego końca. Nadzieja nie jest chęcią omijania widoku historii zmierzającej ku katastrofie. Jest trwaniem ze zwróconymi oczyma w kierunku życia, które jest ponad tym wszystkim, co nas szokuje, rozczarowuje i co nam umyka z kręgu osobistych wpływów - pisze kardynał C.M. Martini.

Najistotniejsze, wydaje mi się, jest radykalne, radykalniejsze opowiedzenie się za dobrem wspólnym. Chodzi o życie, w którym uwzględniam pierwszeństwo Miłości i od Boga zależę w dobrym i złym, w zdrowiu, chorobie i śmierci. Dokonując wyborów liczę się z magiczną (diabelską?) mocą pieniądza, przyjemności, sukcesu, władzy, bo "więcej szczęścia jest w dawaniu, aniżeli w braniu".

Czeka nas budowanie takiej mądrości, która pozwala zrozumieć, że nie jest to czas życia pozorami. Przestańmy udawać chrześcijan. Warto w swoim umyśle poszukiwać siły, która szerzej niż dotychczas otworzy serca. Ponad wszystkimi różnicami. Wzajemna troska, akceptacja, rozmowa, porozumienie na rzecz dobra wspólnego jawi się wyraziście nie tylko jako postulat systemu etycznego. Jest podstawową zasadą życia.

Czy stanie się żarliwą potrzebą serca gościnność, symbol wzajemnego przygarniania się? Czy naprawdę zaczniemy uczyć się współpracy, przezwyciężania nieufności? Kiedy prawosławny i katolik w Białymstoku przeżyje uniesienie, jakie rodzi braterstwo? A jeszcze czeka nas opanowanie sztuki braterstwa ze światem kultury muzułmańskiej... Wiele fascynującej pracy jest przed nami... Współpracy. Codziennej.

Jerzy Binkowski


powrót