Waldemar Smaszcz
"Wiara i rozum" Jana Pawła II i "Rozum i wiara" Adama Mickiewicza


        Mijający rok był czasem wielkich rocznic, których kulminacja przypadła właśnie na ostatnie miesiące. 16 października obchodziliśmy XX rocznicę pontyfikatu Jana Pawła II, zaś w wigilię Bożego Narodzenia minie dwieście lat od przyjścia na świat Adama Mickiewicza, najwybitniejszego poety polskiego, o którym już współcześni powiedzieli: "my z niego wszyscy". I oto ci dwaj najwięksi synowie Polski spotkali się - by tak powiedzieć - w swoich dziełach.
        Najważniejszy okres nie tyle może kształtowania się, co skrystalizowania światopoglądu poetyckiego Adama Mickiewicza to jego pobyt w Rzymie w latach 1829-1830. Mickiewicz zawsze marzył o poznaniu wiecznego miasta, chociaż wydawało mu się to tak nierealne, o czym świadczy choćby jego list do córki Maryni, która w 1851 roku po raz pierwszy zwiedzała Rzym. Ojciec pisał do niej z Paryża:
"Moja Maryniu.
        Miło mnie, że Rzym ciebie cokolwiek poruszył. Każda dusza musi czymkolwiek być poruszana; jeśli nią nie ruszają wielkie rzeczy, to się będzie ruszać w niskości i podłości. Rzym jest dotąd największą rzeczą na ziemi. Niewielu udało się być w Rzymie; ja w młodości ledwie o tym marzyłem. Za moich czasów było to trudno (z Nowogródka), jak dziś z ziemi na księżyc. Nie uwierzysz, jakeśmy za tym tęsknili czytając Liwiusza, Swetoniusza i Tacyta.
        Wówczas jeszcze u nas uczono wedle przepisów dawnej Rzeczypospolitej Polskiej; żyliśmy w niej i w Rzymie. Ty już w innych czasach przyszłaś, ale Rzym ten sam został i nic go nie zastąpiło dotąd. Uważaj, że to miasteczko, za czasów królów mniejsze niż Poznań (bo Nowogródka nie znasz), zdobyło świat. (...)
        O Rzymie chrześcijańskim potem tobie napiszę. Na teraz zastanów się nad tym, kto to ów Piotr i Paweł, którzy z małego miasteczka żydowskiego wychodźcy, rozbili największe na świecie mocarstwo, większe niż Mikołaja cesarza, i zatknęli na jego ruinie krzyż. (...) Polska powołana zastąpić Rzym chrześcijański, ledwie zaczyna w tym kierunku ruszać się! (...) Rzym jest jednym miastem (po Nowogródku i Wilnie), które znam lepiej daleko niż Paryż."
        Mickiewicz, zesłany w głąb Rosji, przemierzający bezkresne obszary carskiego imperium od północy na południe i z powrotem, mógł stracić nadzieję, że kiedykolwiek zobaczy Rzym. A jednak nie ustawał w swoich dążeniach. W końcu, gdy udało mu się uzyskać zgodę cara na opuszczenie Rosji, nikt nie miał wątpliwości, dokąd poeta się uda. W "Moskiewskim Telegrafie" tak pożegnano polskiego zesłańca:
        "Mickiewicz opuszcza teraz Rosję i jedzie do Italii. Tam na ruinach Rzymu i grobowcach nieśmiertelnych ludzi oczekują go nowe natchnienia. My, rodacy i przyjaciele, będziemy z daleka oczekiwać jego nowych pieśni i mamy nadzieję, że usłyszymy o jego nowych wielkich dziełach. Kto wie, gdzie zatrzyma się poezja Mickiewicza, któremu siły dodaje jego niezwykła znajomość wszystkich literatur i jego niezwykle światły umysł."
        Czas miał pokazać, jak trafne były te oczekiwania. Po Europie Zachodniej Mickiewicz podróżował wraz z Antonim Edwardem Odyńcem, który pozostawił wspomnienia z tego okresu. Przyjaciele dotarli do wiecznego miasta 18 listopada 1829 roku, a Odyniec tak zapamiętał ten moment: "Widzimy kopułę św. Piotra. Adam zdjął sam i kazał mi zdjąć czapkę przed tą ťtiarą świataŤ, jak ją nazwał.(...) Odtąd już, jak pielgrzymi, piechotą idziemy do Rzymu. (...) nie patrzyliśmy na nic okiem wojażera. Dość było czuć i myśleć, że się jest w Watykanie, jak pielgrzym w cudownym miejscu. Poklęczeliśmy też czas jakiś ponad grobem św. Piotra, popatrzyliśmy w kopułę wznoszącą się nad nim u góry i (...) obeszliśmy (...) w krąg cały kościół (...). Przed posągiem św. Apostoła złożyliśmy cześć zwykłą pielgrzymów, od których ust, w ciągu wieków, jedna stopa posągu z lanego brązu do połowy już prawie starta."
        Pobyt w stolicy chrześcijaństwa to był Mickiewiczowski czas "nauki i wędrówek". Stąpając po ruinach starożytnej Romy dostrzegał przede wszystkim nicość ziemskiego rozumu, kiedy nie potrafi odnaleźć swego źródła w Prawdzie, czyli w Bogu. Najważniejszym problemem, jaki wówczas pochłaniał myśli poety była sprawa pychy i pokory, rozumu i wiary. Wychowany i wykształcony w atmosferze Oświecenia, w kręgu idei racjonalistycznych, Mickiewicz doceniał, oczywiście, rolę intelektu, ale też rychło przekonał się, że - jak napisał w jednym z listów do przyjaciół - rozum nigdy nie pomógł mu w cierpieniu. W Rzymie toczył spory ze swoim młodszym przyjacielem Stefanem Garczyńskim, zagorzałym heglistą. Mickiewicz, jak zapisał Antoni Edward Odyniec, miał tak powiedzieć: "nie dość jest posłyszeć i uznać, a więc niby już wiedzieć jaką prawdę, ażeby móc ją podać i przelać w drugiego. Trzeba się naprzód tak nią przejąć samemu, aby żyć w sobie jej światłem i ciepłem, które wtenczas same przez się dadzą się z nas poczuć drugiemu. Tym sposobem słońce oświeca i ożywia naturę, zwierciadło odbijając blask słońca może tylko puszczać zajączki. Mądrość tylko prawdziwa i świętość (bo obie znaczą jedno i to samo) może być tym słońcem dla ludzi, filozofia jako nauka będzie zawsze tylko zwierciadłem."
        Adam - pisze dalej Odyniec - zgadza się (...) najzupełniej w uznaniu godności jednostki ludzkiej, jako stworzonej na obraz i podobieństwo boskie; ale na mocy praw filozoficznych i moralnych natury ludzkiej, na mocy doświadczenia dziejów i wieków zaprzecza stanowczo tej pretensji i pysze rozumu. Bóg sam tylko jak źródłem życia, tak jest źródłem mądrości i prawdy, i On sam tylko objawia je światu. Ale jak Siebie objawił tylko przez Siebie, tak wszystko resztę objawia przez ludzi, do których Sam przemawia - natchnieniem. W natchnieniu jest pierwsze ziarno, pierwsza iskra, pierwsze słowo wszelkiej mądrości i prawdy, którą już potem rozum i ogół ludzki uprawia, rozpromienia, pojmuje i wykonywa."
        Te same przemyślenia znalazły wyraz w cyklu liryków religijnych, których geneza sięga pobytu w Rzymie, chociaż najprawdopodobniej powstały już w Dreźnie. Jeden z nich nosi tytuł "Rozum i wiara":

Kiedy rozumne, gromowładne czoło
Zgiąłem przed Panem jak chmurę przed słońcem,
Pan je wzniósł w niebo jako tęczy koło
I umalował promieni tysiącem.

I będzie błyszczeć na świadectwo wierze,
Gdy łuną klęski z niebieskiego stropu;
I gdy mój naród zlęknie się potopu,
Spojrzy na tęczę i wspomni przymierze.

Panie! Mą pychę duch pokory wzniecił;
Choć górnie błyszczę na niebios błękicie,
Panie! Jam blaskiem nie swoim zaświecił
Mój blask jest słabe twych ogniów odbicie!

(...)
Rozumie ludzki! Tyś mały przed Panem,
Tyś kroplą w Jego wszechmogącej dłoni;
Świat cię niezmiernym zowie oceanem
I chce ku niebu na twej wzlecieć toni.

Zdajesz się tykać brzegów widnokręga;
Daremnie z żaglem mowa leci chyża,
Opływa ziemię, niebios nie dosięga:
Twa fala nigdy ku niebu nie zbliża.

Wzdymasz się, płaszczysz, czernisz się i błyskasz,
Otchłanie ryjesz i w górę się ciskasz,
Powietrze ciemnisz chmurami mokremi
I spadasz z gradem - tyś zawsze na ziemi!

A promień wiary, którą Niebo wznieca,
Topi twe krople, zapala twe gromy
I twe pogodne zwierciadła oświeca;
Ach, ty bez wiary byłbyś niewidomy.

        I oto po upływie niemal stu siedemdziesięciu lat od powstania tego wiersza Jan Paweł II, papież z Polski, wyrosły z polskiej kultury, ogłasza kolejną swoją encyklikę, niemal dokładnie na dwudziestolecie pontyfikatu i pod koniec nie tylko XX stulecia, ale i drugiego i tysiąclecia, nadając jej tytuł "Wiara i rozum". Nie ma w niej, co oczywiste, bezpośredniego odniesienia do twórczości Mickiewicza, encyklika papieska jest skierowana wszak do całego świata, ale z całą pewnością, wyrasta ona z podobnych niepokojów, które nurtowały Adama Mickiewicza w wiecznym mieście.
        Fundamentem dociekań filozofii chrześcijańskiej jest - jak napisał Jan Paweł II w rozdziale I - Objawienie Mądrości Bożej (taki tytuł nosi ten rozdział):
        "U podstaw wszelkiej refleksji, jaką podejmuje Kościół, leży jego przeświadczenie, że zostało mu powierzone orędzie, które bierze początek z samego Boga (por. 2 Kor 4,1-2). Wiedzy, którą pragnie przekazać człowiekowi, Kościół nie uzyskał w drodze samodzielnych przemyśleń, choćby najwznioślejszych, ale dzięki przyjęciu z wiarą słowa Bożego (por. 1 Tes 2,13)."
        Papież występuje przeciwko ciasnemu racjonalizmowi, który "zwraca się przeciwko wierze, opierając się na błędnych, ale bardzo rozpowszechnionych tezach", podważając "wartość wszelkiego poznania, które nie jest owocem naturalnych zdolności rozumu". To właśnie ciążyło najbardziej Mickiewiczowi, który przecież nie negował rozumu w ogóle, ale dopominał się o rozum zanurzony w Bogu. Jan Paweł II nawiązując do dzieła II Soboru Watykańskiego podkreślił, że potwierdził on prawdę, iż "obok poznania właściwego ludzkiemu rozumowi, który ze swej natury zdolny jest dotrzeć nawet do samego Stwórcy, istnieje poznanie właściwe wierze. Jest to poznanie prawdy opartej na rzeczywistości samego Boga, który się objawia, a więc prawdy niezawodnej, ponieważ Bóg się nie myli ani nie zamierza zawieść człowieka."
        Mickiewicz w podobnym przypadku mówił - jak tu już cytowałem - o natchnieniu, w którym "jest pierwsze ziarno, pierwsza iskra, pierwsze słowo wszelkiej mądrości i prawdy, którą już potem rozum i ogół ludzki uprawia, rozpromienia, pojmuje i wykonywa." "Wiara - sięgnijmy raz jeszcze do encykliki papieskiej - wkracza nie po to, by pozbawić rozum autonomii albo ograniczyć przestrzeń jego działania, lecz po to tylko, by uzmysłowić człowiekowi, że w tych wydarzeniach objawia się i działa Bóg Izraela". "Nie ma zatem powodu - pisze Jan Paweł II - do jakiejkolwiek rywalizacji między rozumem a wiarą: rzeczywistości te wzajemnie się przenikają, każda zaś ma własną przestrzeń, w której się realizuje." Ta prawda, tak oczywista, przez ponad dwa wieki była negowana z uporem, który musi doprawdy zdumiewać. Nikt nie jest w stanie powiedzieć, ile straciła myśl ludzka na rozdzieleniu rozumu i wiary, co stało się zasadą wielu kierunków filozoficznych od czasów Oświecenia. Rozum nie zakorzeniony w Prawdzie, był coraz częściej kwestionowany w swoich możliwościach poznawczych. Aż wreszcie - co może wydawać się paradoksalne - Kościół, przeciwko któremu zwrócił się kiedyś człowiek przekonany, że przy pomocy własnego rozumu potrafi lepiej przeniknąć świat, podjął obronę możliwości poznawczych intelektu. Jan Paweł II napisał, iż "należy dowartościować rozum, nie trzeba go jednak przeceniać." I jest to ta prawda, która pod koniec naszego stulecia, które zapisało się niespotykanymi zbrodniami, wynikającymi przede wszystkim z ludzkiej pychy, staje się coraz powszechniej przyjmowana.


powrót