„Boga pokaże w twórczości świata, jasno jak dzień"
Waldemar Smaszcz


        16 października 1978 roku o godzinie 18.44 w centralnej loggi bazyliki Świętego Piotra ukazał się w świetle reflektorów kardynał Pericle Felici w procesjonalnej asyście, by zgodnie z odwieczną tradycją - ogłosić Urbi et Orbi radosną nowinę. Oto najdostojniejsi kardynałowie, uczestnicy konklawe, wybrali nowego Następcę Świętego Piotra. Dokładnie o 18.45 głośniki przekazały Miastu i Światu słowa kardynała Feliciego:
        „Zwiastuję wam radość wielką: mamy Papieża - w osobie Najdostojniejszego i Najczcigodniejszego Pana, Karola, Kardynała Świętego Kościoła Rzymskiego, Wojtyły, który przybrał sobie imię: Jan Paweł II"
        Pierwsze słowa tej formuły zaczerpnięte zostały z Ewangelii według św. Łukasza, z objawienia przez anioła Pańskiego radosnej nowiny pasterzom: „Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan" (Łk 2,10-11). Być może właśnie w tamten październikowy wieczór po raz pierwszy od niemal dwóch tysięcy lat, wywołały one podobną reakcję, jak w przypadku pasterzy czuwających przy swoich stadach. Według naocznych świadków wśród tłumów na placu nastąpił moment osłupienia, ale już wkrótce rozległa się prawdziwa burza oklasków, które przeszły w owację, gdy dotarło do obecnych imię nowego Papieża - Jan Paweł II; dostrzeżono w tym prostą kontynuację dzieła tak niespodziewanie zmarłego Jana Pawła I.
        W zaledwie pół godziny później Ojciec Święty Jan Paweł II, papa straniero, skierował do wiernych pierwsze słowa, przemawiając po włosku:
        „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
        Najdrożsi Bracia i Siostry.
        Jesteśmy jeszcze wszyscy pogrążeni w bólu po śmierci ukochanego Papieża, Jana Pawła I. I oto najczcigodniejsi kardynałowie powołali nowego biskupa Rzymu. Wezwali go z kraju dalekiego. Dalekiego, ale zawsze tak bliskiego przez wspólnotę wiary i tradycji chrześcijańskiej.
        Bałem się przyjąć ten wybór, ale zrobiłem to w duchu posłuszeństwa Panu naszemu Jezusowi Chrystusowi i w całkowitym zaufaniu do Jego Matki, Najświętszej Maryi Panny.
        Nie wiem, czy będę umiał dobrze wysłowić się w waszym... naszym języku włoskim. Gdybym się pomylił, poprawcie mnie.
        Oto staję przed wami, aby wyznać naszą wspólną wiarę, naszą nadzieję i naszą ufność w Matkę Chrystusa i Matkę Kościoła, a także rozpocząć od nowa tę drogę historii i Kościoła - rozpocząć z pomocą Boga i z pomocą ludzi".
        Tylko dziesięć zdań! Ale ich siła oddziaływania została zwielokrotniona zarówno przez sposób, w jaki były wypowiedziane, jak i niezwykłą osobowość nowego Papieża. Federico Mandillo, jeden z naocznych świadków tego wydarzenia, napisał:
        „Kiedy po mniej więcej dwudziestu minutach od chwili podania wiadomości o wyborze nowy Papież, oświetlony reflektorami, ukazał się w głównej loggii bazyliki watykańskiej i wypowiedział kilka zaimprowizowanych słów w języku włoskim, tłum nie przestawał owacyjnie go witać, dodając mu otuchy w pierwszych momentach pontyfikatu. Jego uśmiech został odkryty po raz pierwszy na zdjęciach przekazanych przez telewizję włoską, która nie posiadała żadnych jego fotografii i musiała zadowolić się zdjęciami archiwalnymi. Kilkuminutowe przemówienie w języku włoskim, w którym Karol Wojtyła prosił rzymian z ufnością o modlitwy, a także o Ťskorygowanieť błędów językowych i kilkakrotnie wymienił imię Maryi, pozyskało mu serce Rzymu, który zgodnie ze swoimi dwutysięcznymi tradycjami chrześcijańskimi, tak jak Polska społecznie katolicka, uważa Matkę Boską za ośrodek swojej religijności.
        Większość kościołów rzymskich to kościoły pod wezwaniem Matki Boskiej. Tłum wiernych okazał swoją sympatię dla Papieża pozostając jeszcze długo na placu świętego Piotra po jego odejściu w towarzystwie wzruszonego kardynała Stefana Wyszyńskiego, Prymasa Polski i innych kardynałów."
        Zdumienie decyzją konklawe dominowało niemal we wszystkich relacjach. Komentatorzy uznali wybór polskiego kardynała za wydarzenie niezwykłe, wręcz niepojęte i prześcigali się w snuciu najprzeróżniejszych domysłów na ten temat. Także w Polsce zapanowało ogromne poruszenie. Poszukiwano jakiegoś wyjaśnienia, dostrzegając w decyzji konklawe głęboki znak działania Bożej Opatrzności, szczególną łaskę, jaką Bóg obdarza umiłowany naród. Wkrótce miało okazać się, że i w tym przypadku najważniejsze słowo - jak to często u nas bywa - należało do poety. Znawcy poezji przypomnieli, że sto trzydzieści lat wcześniej Juliusz Słowacki, największy bez wątpienia wizjoner naszej literatury, napisał zdumiewający wiersz, zaczynający się od słów „Pośród niesnasków - Pan Bóg uderza..." Jego bohaterem był Papież Słowiański wybrany na tron biskupa Rzymu. Trudno powiedzieć, czy ktokolwiek ze współczesnych autorowi uznał, że jest to coś więcej niż tylko wytwór fantazji poety. Po pewnym czasie utwór został niemal zupełnie zapomniany. Dopiero już w naszych czasach, bo w 1957 roku prof. Stanisław Kolbuszewski opublikował poprawny tekst z wnikliwym komentarzem. Musiało minąć jeszcze dwadzieścia lat, by ta poruszająca wizja poetycka powróciła, a w zasadzie dopiero teraz naprawdę zaistniała w świadomości zbiorowej. Każdą frazę, nieledwie każdy obraz przyjmowano po 16 październiku 1978 roku jako słowa poety-wieszcza, który zapowiedział to wielkie wydarzenie. Ale istotnie, siła tego utworu wydawała się nieogarniona, wizje poetyckie przenikały cały kosmos, pozostając przy tym najzupełniej realne. Niewielu czytelników zdawało sobie sprawę, że Słowacki napisał swój wiersz w zupełnie innych okolicznościach. Większość widziała w nim zapis przeżywanych właśnie emocji. Oto po czterech i pół wiekach następcą Świętego Piotra i Namiestnikiem Jezusa Chrystusa na ziemi został nie Włoch, a nawet żaden z kardynałów z Europy zachodniej, kolebki rzymskiego chrześcijaństwa, lecz Słowianin, pochodzący z narodu ochrzczonego dopiero u schyłku pierwszego tysiąclecia. Czyż nie o tym wydawał się mówić wiersz Słowackiego:

Pośród Niesnasków - Pan Bóg uderza
W ogromny dzwon,
Dla Słowiańskiego oto Papieża
Otwarty tron.
Ten przed mieczami tak nie uciecze
Jako ten Włoch,
On śmiało jak Bóg pójdzie na miecze.
Świat mu - to proch.

        Jak niezwykła była sugestywność tych słów świadczył najlepiej fakt, że ogromna większość odbiorców przyjmowała jedynie to, co potwierdzało ich emocje, zupełnie pomijając treści nie przystające do przeżywanych zdarzeń. Prawda wiersza była taka, że opustoszały z woli Boga tron papieski czekał na Słowiańskiego Papieża, pełnego determinacji i gotowego do bezprzykładynch poświęceń. Słowacki był mistrzem liryki niezwykle sugestywnej, o ogromnej sile oddziaływania, by przypomnieć choćby jego wiersz „Sowiński w okopach Woli". Odbiorcy poruszeni bohaterstwem „generała o drewnianej nodze" wydawali się nie dostrzegać sprzeczności między tytułem a treścią utworu. Ostatni obrońca straconej reduty walcząc w okopach Woli - ginął... na stopniach ołtarza. Bo tak miała się zapisać w świadomości Polaków śmierć bohatera, mówiącego w ostatnich, testamentalnych słowach: „Choćby nie było na świecie / Jednego już nawet Polaka, / To ja jeszcze zginąć muszę / Za miłą moją Ojczyznę..." Nieprzypadkowo zarówno wizyjny wiersz o słowiańskim Papieżu, jak i generale Sowińskim pochodzą z tego samego mistycznego okresu w twórczości Słowackiego.
        Czytelnicy z roku 1978 przyjmowali słowa romantycznego poety nie poddając ich krytycznemu osądowi, lecz poruszeni do głębi ich - by tak powiedzieć - namacalną sprawdzalnością, ulegali wspaniałej wizji, odnajdując w wielu sformułowaniach portretowe wręcz rysy umiłowanego Ojca Świętego Jana Pawła II:

Twarz jego, słońcem rozpromieniona,
Lampą dla sług,
Za nim rosnące pójdą plemiona
W światło - gdzie Bóg,
Na jego pacierz i rozkazanie
Nie tylko lud
Jeśli rozkaże - to słońce stanie
Bo moc - to cud.

On się już zbliża - rozdawca mowy
Globowych sił,
Cofnie się w żyłach pod jego słowy
Krew naszych żył;
W sercach się zacznie światłości Bożej
Strumienny ruch,
Co myśl pomyśli przezeń, to stworzy,
Bo moc - to duch.

A trzebaż mocy, byśmy ten Pański
Dźwignęli świat...
Więc oto idzie - Papież Słowiański,
Ludowy brat...
Oto już leje balsamy świata
Do naszych łon,
Hufiec aniołów - kwiatem umiata
Dla niego tron,
On rozda miłość, jak dziś mocarze
Rozdają broń,
Sakramentalną moc on pokaże
Świat wziąwszy w dłoń.

        Wizja papiestwa nakreślona w tych strofach jest doprawdy porywająca. Papież Słowiański, posłany przez Boga w trudnym momencie dla Kościoła, został ukazany jako zdolny do czynów na miarę tego posłannictwa. Jego gotowość do ofiary przypomina posłuszeństwo Syna Bożego wobec woli Ojca. Zdanie: „On rozda miłość, jak dziś mocarze/ Rozdają broń..." tak bardzo przystaje do namiestnika Jezusa Chrystusa na ziemi, że ono jedno wystarczyłoby za cały program pierwszego Kapłana Kościoła Chrystusowego. Ale bodaj jeszcze bardziej porusza końcowy dwuwiersz cytowanego fragmentu: „Sakramentalną moc on pokaże / Świat wziąwszy w dłoń."
        Trudno zresztą zdecydować się, które strofy pełniej charakteryzują „Słowiańskiego Papieża". To, co przed stu trzydziestu laty mogło uchodzić jedynie za poetycką wizję, a co przed dwudziestu laty nabrało aktualności, dzisiaj zostało w pełni uwierzytelnione niezwykłym pontyfikatem Jana Pawła II:

Gołąb mu słowa - słowem wyleci,
Poniesie wieść,
Nowinę słodką, że Duch już świeci
I ma swą cześć;
Niebo się nad nim - piękne otworzy
Z obojgu stron,
Bo on na tronie stanął i tworzy
I świat i tron.

On przez narody uczyni bratnie,
Wydawszy głos,
Że duchy pójdą w cele ostatnie
Przez ofiar stos.
Moc mu pomoże sakramentalna
Narodów stu,
Że praca duchów - będzie widzialna
Przed trumną tu.

Wszelką z ran świata wyrzuci zgniłość,
Robactwo - gad,
Zdrowie przyniesie - rozpali miłość
I zbawi świat,
Wnętrza kościołów on powymiata,
Oczyści sień,
Boga pokaże w twórczości świata
Jasno jak dzień.

        Po takim finale cóż można byłoby jeszcze dodać? Papież Słowiański z wiersza Juliusza Słowackiego jawi się jako ten, który wypełni do końca zadania Bożego namiestnika na ziemi, naprawi wszelkie zło i będzie szedł przez ziemię pokazując światu Boga „jasno jak dzień". Dla nas Polaków, ale przecież nie tylko dla nas, tak właśnie wypełnia swoje posłannictwo Jan Paweł II. Wiersz Juliusza Słowackiego należy do tych niezbyt licznych wieszczych utworów, które w momencie powstawania wydawały się niepojętą wizją poetycką, by po pewnym czasie zyskać nowy wymiar - spełnionego proroctwa.


powrót