Ks. Adam Szot
Wspomnienie 100 rocznicy święceń kapłańskich Arcybiskupa Romualda Jałbrzykowskiego

W jaki sposób można wspominać człowieka, którego pamięć wciąż jest tak żywa? Czy wystarczy tylko podanie dat narodzin i śmierci, wyliczenie najważniejszych wydarzeń z życia? Czy wystarczy próba policzenia tego wszystkiego, czego dokonał, co zrobił? Niewątpliwie było by to godne odnotowania i wspomnienia, ale przecież w ludzką pamięć każdy zapisuje się nie "epokowymi dziełami", ale zazwyczaj czymś bardziej prozaicznym: uśmiechem, życzliwością, dobrym słowem .... a to wszystko jest już o wiele trudniejsze do odnotowania przez historyków. Tego nie pomieszczą największe nawet archiwalne zbiory. Może więc rzeczywiście ludzkie serce i pamięć wystarczą, by o kimś pamiętać, by o nim powiedzieć: "On był wielkim Człowiekiem". Wciąż bowiem te ludzkie cechy mówią najwięcej o kimś z przeszłości. A potomni, gdy stawiają sobie pytanie o czyjąś przeszłość, pytają najczęściej: "Jakim był człowiekiem?

Dzisiaj chcę wspomnieć o Arcybiskupie Romualdzie Jałbrzykowskim, w setną rocznicę Jego święceń kapłańskich. Nie pamiętam Go osobiście. Nie miałem okazji Go spotkać. Jestem bowiem za młody. A przecież wiem, gdzie spoczywają Jego prochy. Wiem, jak wiele Białystok Mu zawdzięcza, ile miłości i pietyzmu okazywał Matce Bożej Ostrobramskiej, Tej, która dzięki Niemu dla wielu białostoczan stała się "naszą Matką". Nie chcę więc podawać liczb ani dat. Wspominając dzień święceń kapłańskich Romualda Jałbrzykowskiego chciałbym odwołać się do Jego wspomnień. Do Jego słów, które wypowiedział o kapłaństwie. Był im przecież wierny, aż do śmierci. Gotów w swoim życiu zaświadczyć o jedynej miłości Jego życia. Miłości, którą był Chrystus.

Narrację ograniczę do minimum, podając tylko okoliczności, zapisanych słów.

Dwa miesiące przed święceniami, Petersburg, dn. 12.01.1901 r.:

Powiedział mi senior w imieniu ks. inspektora, że po wielkich rekolekcjach będę wyświęcony na kapłana. Dzięki Bogu! Na koniec osiągnę szczęście, o którym tyle marzyłem. Być kapłanem katolickim, to szczyt szczęścia.

Podczas rekolekcji przed święceniami, 4.03.1901 r.:

O Panie, Boże mój! Ileż to przy świetle tych ćwiczeń spostrzegam w sobie plam, niedoskonałości. Udziel mi o Panie łaski Twej, abym mógł teraz oczyścić z nich zupełnie serce swoje.

Po wysłuchaniu konferencji pt. "O potrzebie świętości kapłanowi":

Bez niej kapłan nie będzie miał żadnego wpływu na otoczenie, wszystkie czynności kapłańskie będą bezowocne.

Reguła przyszłego mego życia duchownego napisana w przededniu przyjęcia święceń kapłańskich, 8.03.1901 r. Składała się ona z 15 punktów, część z nich została dopisana w późniejszych latach. Oto niektóre wyjątki dotyczące kapłaństwa:

Jutro zostanę kapłanem - Homo Dei, a więc muszę być świętym, muszę dążyć do doskonałości za pomocą wszelkich środków. Cały oddaję się Bogu, niczego nie zostawiając sobie.

Chcę być zawsze kapłanem według Serca Chrystusowego. Dla osiągnięcia tego celu muszę być przede wszystkim mężem modlitwy.

Jestem żołnierzem Chrystusowym [...] Temu też Panu memu całkowicie się poświęcam, wołając słowy św. Ignacego: 'Monarcho Najwyższy świata całego, wyznaję, żem niegodzien iść za Tobą, lecz pełen ufności w łaskę i opiekę Twoją poświęcam dziś Tobie całą moją istotę. To czym jestem i cokolwiek posiadam, wszystko pod Twoją wolę najświętszą poddaję. Oświadczam więc Tobie, o najdoskonalsza Dobroci, oświadczam wobec Najchwalebniejszej Panny i Matki Twojej Maryi, wobec Niebieskiego Dworu Twojego, że pragnę, że chcę, najwyraźniej, że niezachwianie stanowię oderwać się w duchu od wszystkich dóbr ziemskich, a iść za Tobą, jak mogę, najbliżej: i będę, jeśli się Tobie podoba, będę rzeczywiście ubogim, rzeczywiście pokornym. Jeśli chcesz Panie, pójdę za Tobą, dzieląc wszystkie upokorzenia, całą sromotę Twoją, żyjąc i umierając na stanowisku, gdzie dla chwały Twej i zbawienia mego umieści mnie Boskie powołanie Twoje'.

Wszystkie te postanowienia będę odnawiać co miesiąc, w dniu spowiedzi miesięcznej. Jezu najsłodszy do Serca rany przyjmij mnie grzesznego, Krwią Twoją odkupionego.

Dzień święceń kapłańskich, 9.03.1901 r.:

Otrzymałem święcenia kapłańskie Niech Panu Bogu będą najwyższe dzięki za to.

Dzień prymicji, 10.03.1901 r.:

Odprawiłem prymicje [...] Rozpłakałem się z radości i wzruszenia. Jaki ja teraz szczęśliwy.

Kilka dni po prymicji, 16.03.1901 r.:

Ileż to Pan Bóg łask swoich zlewa na grzesznego człowieka! Ile pociech niezasłużonych mu udziela szczególniej w sakramencie ołtarza.

Po pierwszej spowiedzi w kościele św. Katarzyny w Petersburgu, 24.03.1901 r.:

Jak wielkim dobrodziejstwem dla człowieka jest ten sakrament dopiero w konfesjonale można dobrze poznać. Tam się serca otwierają, tam grzechy człowiek swe zmywa, pozostawia niepokoje. Stamtąd odchodzi z pokojem w duszy. Tam obszerne pole dla kapłana do zbierania obfitych zasług [...].

Podczas choroby, podejrzenia o gruźlicę, 8.05.1901 r.:

Więc to już mam być w suchotach. Śmierć zajrzała mi w oczy. Umierać co prawda, jeszcze by się ogromnie nie chciało. Jeszczem nie przygotował się dobrze na tak ważną chwilę. Nie spłaciłem długu wdzięczności Panu Bogu za otrzymane dobrodziejstwa, nie odpokutowałem za wielkie me przewinienia. Tak by się jeszcze chciało pożyć, choć kilka lat. Ale kto wie, co by mię wtedy spotkało? Może bym tylko więcej Pana Boga naobrażał? Jeżeli teraz mam umierać, widać, że to dla mnie będzie najlepiej. Niech się dzieje wola Boża!

Wszystkie cytaty zaczerpnąłem z Dziennika akademika autorstwa R. Jałbrzykowskiego oraz z Jego osobistych notatek przechowywanych w Archiwum Archidiecezjalnym w Białymstoku.


powrót