Słowo Księdza Arcybiskupa Stanisława Szymeckiego, Metropolity Białostockiego
do Czytelników Czasu Miłosierdzia
Posyłam Cię przed sobą... Za niespełna pół roku będę obchodził 20-lecie swoich święceń biskupich. Wspominam tamten dzień zawsze z radością i z uczuciami wdzięczności wobec Ojca Świętego Jana Pawła II, który nałożył na mnie swoje ręce w Kaplicy Sykstyńskiej w Niedzielę Palmową 1981 r. Pamiętam słowa, które wtedy do mnie skierował posyłając mnie do Kościoła Kieleckiego. "Idąc do Kościoła, którego Duch Święty ustanawia Cię pasterzem, zaniesiesz tam Ewangelię, tę Ewangelię, którą za chwilę włożymy na Twoje barki, żebyś poczuł jej ciężar, jak znasz jej słodycz. Żeby stała się więc ta Ewangelia słodkim brzemieniem na każdy dzień, źródłem mądrości i natchnieniem posługi. Głoś ją ludowi, który czeka na Ciebie, głoś ją rodzinom zakonnym, głoś ją Twoim braciom w kapłaństwie, wszystkim ją opowiadaj, bo ona jest słowem zbawienia wiecznego. Idziesz do tego Kościoła, którego Duch Święty ustanawia Cię biskupem i pasterzem, ażeby pełnić w nim urząd kapłański wedle obrządku Melchizedecha, ażeby spełniać Ofiarę Chrystusa i starać się o jej spełnianie, wszędzie, w każdej parafii, w każdym kościele, w każdym zgromadzeniu Ludu Bożego, wszędzie, gdzie Chrystusowa Ofiara gromadzi ludzi i otwiera serca i stwarza przestrzeń dla działania Ducha Świętego w duszach ludzi; bądź kapłanem Twojego Kościoła. Sprawuj Najświętszą Ofiarę, zapalaj Twoich braci w kapłaństwie do jej sprawowania. Módl się wraz z nimi, i wraz z całym Ludem Bożym Kościoła Kieleckiego o powołania kapłańskie, ażeby nigdy nie zabrakło temu Ludowi na ziemi polskiej i Kościołowi całemu codziennej posługi kapłańskiej sług ołtarza. Zabierasz ze sobą Ewangelię Męki Chrystusa. Niech stanie się Twoją mocą i Twoją mądrością, tak jak była mocą i mądrością św. Pawła. Nią mocny, wszystkich umacniaj, wszystkich wspieraj i utrzymuj Twój Kościół, tak jak Twoi poprzednicy, tak jak zmarły Biskup Jan, na wysokości Krzyża Chrystusowego, który jest znakiem zbawienia i zwycięstwa". Powyższe słowa zawsze mi towarzyszyły, także w Kościele Białostockim, gdzie spełniałem posługiwanie biskupie od czerwca 1993 r. Wspominam je dziś, kiedy z Woli Ojca Świętego przypada mi podjąć inny tryb życia i inny sposób spełniania posługi kapłańskiej, biskupiej. Zawsze rozumiałem kapłaństwo jako szczególny dar i szczególne zadanie. Rozumiałem je przede wszystkim jako posłannictwo. "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu..." (Mk 16,15). Nakazowi Chrystusowemu Papież nadaje konkretny wyraz: "Idź do Kościoła, do tej cząstki Kościoła, którą Ci wyznaczam... Posyłam Cię. Lubię często powracać do tekstu św. Łukasza o wysłaniu siedemdziesięciu dwóch uczniów. Chrystus ich wysłał przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał (Łk 10,1). Gdy Chrystus posyła biskupa do konkretnej diecezji, to znaczy, że sam chce do niej przyjść. Chce przyjść w osobie posłanego biskupa. Chce przyjść inaczej niż dotąd. Ten sam Chrystus ma zawsze coś nowego do powiedzenia, i wyraża to posługując się charyzmatami nowego biskupa. Dzięki posłudze biskupa, który odczytuje znaki czasu. Kościół zakorzeniony na konkretnej ziemi jest zawsze żywy i dynamiczny, ma swoje konkretne oblicze. Tak zawsze rozumiałem swoje posłannictwo. Posyłał mnie Chrystus przed Sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd Sam przyjść zamierzał. Chciałem, aby tych miast i miejscowości było jak najwięcej. Rozumiejąc, że w obecnych czasach biskup powinien być "człowiekiem terenu", to znaczy misjonarzem, którego obecność, wszędzie gdzie tylko się da, zwiastuje obecność samego Chrystusa; nie odmawiałem żadnego zaproszenia tak wśród kapłanów jak i wśród świeckich. Biskup poświęca się Kościołowi, do którego został posłany. Wchodzi w jego tradycje, które zostały wypracowane na przestrzeni lat przez biskupów poprzedników i cały Lud. Na to trzeba czasu, by zrozumieć konkretną sytuację, i na nich budować. Tak poznawałem najpierw Kościół Kielecki, następnie Kościół Białostocki. Ten ostatni poznawałem przede wszystkim kontynuując rozpoczęte prace synodalne, które udało się doprowadzić do końca promulgując uchwalone Księgi w Roku Jubileuszowym. Poznawałem Go także przy okazji różnych spotkań. Jednym z podstawowych problemów jest życie kapłanów i powołania kapłańskie. Zależało mi bardzo na tym, aby kapłani prowadzili głębokie życie wewnętrzne. Ewangelista Marek mówi o Chrystusie, który ustanowił Dwunastu, aby byli z Nim, i aby mógł ich posłać na głoszenie nauki (por. Mk 3,14). To "bycie z Nim" uważałem za bardzo istotne. Sam podjąłem się trudu wygłaszania rekolekcji dla kapłanów, aby się podzielić tym, co było i jest dla mnie najważniejsze: świętość kapłanów. Zależało mi także, aby były liczne powołania do kapłaństwa. Ze słów Ojca Świętego utkwiło mi w pamięci polecenie, aby zabrać ze sobą Ewangelię Męki Chrystusa, tak aby się stała mocą i mądrością. Pod wpływem tych słów podjęliśmy w Archidiecezji dzieło Nawiedzenia Krzyża jako przygotowanie do obchodów Roku Jubileuszowego. Młoda Archidiecezja Białostocka potrzebuje rzetelnego zaplecza materialnego dla swoich działań administracyjnych i duszpasterskich szczególnie w Centrali. Brak odpowiednich pomieszczeń jest bardzo dotkliwy. Przyszłość temu zaradzi. Od troski jednak materialnej ważniejsze są potrzeby duchowe i duszpasterskie. Trzeba się cieszyć z rozwoju coraz liczniejszych grup modlitewnych i apostolskich. Służą one Kościołowi w dziele ewangelizacji, a Rada Stowarzyszeń Katolickich służyła biskupowi po prostu jako Rada Duszpasterska. Widzę wielkie nowe możliwości w działaniu Akcji Katolickiej. Zapewne wielkim osiągnięciem jest powstanie szkół katolickich przy ul. Kościelnej, przy ul. Sitarskiej i przy ul. Świętojańskiej. Mogły one powstać dzięki dobrej współpracy z Ruchami Katolickimi (Ezechiasz, Rodziny Nazaretańskie), a także dzięki inicjatywie Sióstr Misjonarek Św. Rodziny. Wielką rolę przywiązywałem do naszego archidiecezjalnego czasopisma "Czas Miłosierdzia", ciesząc się jego dobrym poziomem. W ślad za nim poszły tu i ówdzie skromniejsze ważne pisma parafialne. Troska o jedność objawiała się w różnych dziedzinach: w samym Kościele, w jego działaniu społecznym, w formacji wiernych do oddziaływania na polu także politycznym. Zagrożonej jedności jak też istniejącym podziałom nie da się zaradzić z dnia na dzień. Nie sądzę, żeby z winy Kościoła Białostockiego pogorszyła się sprawa ekumenizmu. Zawsze ubolewałem nad takim klimatem, w którym pielęgnuje się uporczywie nieuzasadnione poczucie krzywdy. Jest to źródłem paraliżu. W Białymstoku odkryłem wielki kult Miłosierdzia: Jezusa Miłosiernego i Jego Miłościwej Matki. Toczy się proces beatyfikacyjny Sługi Bożego Ks. Michała Sopoćki. Buduje się Sanktuarium Miłosierdzia Bożego. W katedrze Cudowny Obraz Matki Miłosierdzia przyciąga coraz więcej czcicieli. Zawsze pragnąłem, aby Białystok stał się coraz bardziej miastem Miłosierdzia. Wśród licznych budujących się kościołów w mieście, pragnąłem, aby kościół pw. św. Karola Boromeusza stał się pomnikiem wdzięczności dla Ojca Świętego za ustanowienie Archidiecezji, za pobyt w Białymstoku, za dar Krzyża Nawiedzenia, za ogromną życzliwość. Nie do mnie należy ocenić siedmioletnie posługiwanie w Kościele Białostockim. Może były to lata chude! Życzę, aby następne lata pod przewodnictwem Arcybiskupa Wojciecha stały się bogate w coraz liczniejsze inicjatywy i przyniosły coraz więcej osiągnięć. Często cytuję rozmowę Św. Wincentego a Paulo z wysoko postawioną osobą, która chwaliła Księdza Wincentego za jego wielkie dokonania. Gdy ks. Wincenty twierdził, że niewiele zrobił, zapytała: "Cóż więc trzeba zrobić, żeby móc powiedzieć, że się coś zrobiło?" - "Coś więcej", padła odpowiedź. To Bóg mnie rozliczy z braku tego "coś więcej". Lata minione oddaję w Jego ręce "bogate w Miłosierdzie". (+ Stanisław Szymecki) Arcybiskup Metropolita Białostocki |