Waldemar Smaszcz
Poetycki cykl siedmiu grzechów głównych ks. Sebastiana Grabowieckiego

Mikołaj Sęp Szarzyński, omawiany w tym miejscu nasz poeta metafizyczny, tak ukazał w jednym z najbardziej znanych swoich sonetów dramat duszy: "Gdy Ciebie, wiecznej i prawej piękności, / Samej nie widzi, celu swej miłości." Bo też jest to prawdziwe nieszczęście, gdy nie dostrzegając Boga, źródła wszelkiego dobra, zwraca się ona ku ziemskim celom, zatracając się w nich. Podobne lęki musiały od początku niepokoić człowieka, skoro katechizm wyróżnił siedem grzechów głównych. Polskie odpowiedniki łacińskich nazw nie zawsze w pełni oddają istotę każdego z nich. Poeci innych języków także starali się przeniknąć treści kryjące się za każdym z pojedynczych słów. W "Boskiej komedii" - jak pamiętamy - gdy Dante z oprowadzającym go Wergilim przeszli Piekło i zaczęli się wspinać na górę Czyśćca, ujrzeli siedem tarasów; na każdym z nich przebywały dusze pokutujące właśnie za jeden z siedmiu grzechów głównych. XVI-wieczny poeta włoski Gabriel Fiamma napisał osobny cykl sonetów poświęcony owym grzechom. Do niego z kolei nawiązał nasz poeta, ks. Sebastian Grabowiecki. W swojej wielkiej księdze "Setniku rymów duchownych" zamieścił tłumaczenia bądź autorskie przeróbki sonetów Fiammy. Bogactwo języka i głęboka wiedza teologiczna sprawiły, że powstałe utwory nie tylko należą do znakomitych osiągnięć naszej poezji metafizycznej, ale i mogą być doskonałym punktem wyjścia do medytacji nad człowieczymi słabościami. W pierwszym z nich, zatytułowanym, oczywiście, "Pycha", czytamy:

 

Pani wszech złości, równa do macierze,

Bogu przeciwna, człowieku szkodliwa,

duchu, skąd burza z nawałnością bywa,

w której świat pływa jak czółn po jezierze!

Twardy krzemieniu, skąd srogi smok bierze

płomień, gdy (na to chciwy) dusz przygrzewa,

popędliwości, skąd człek upad miewa,

acz nędzny - szczęśliw nad inne w swej wierze.

Fałszywa, sprosna, harda i nadęta,

śmiałości, wzgardy pełna, wszech marności,

dla której się płacz mnoży a wzdychanie;

prze cię, okrutny dziwie, jest odcięta

nadzieja, żeby człek mógł żyć w radości,

dla ciebie w świecie strach z uciskiem tanie.

Pojawiająca się metafora morza, tak częsta w poezji mistycznej, nabiera przerażającej zgoła wymowy. Z pychy wyłania się nawałnica morska, "w której świat pływa jak czółn po jeziorze" (podkreśl. - W.S.). To musiało poruszyć każdego - świat wobec pychy jest niby maleńkie czółno w bezmiarze wód! Rozumiemy teraz dlaczego jest ona "Bogu przeciwna, człowieku szkodliwa". Jej wielkość sprawia, że pragnie zmierzyć się z samym Bogiem, zaś człowiek, gdy nie potrafi się jej oprzeć, musi zginąć.

W "Zadrości" poeta pogłębia jeszcze ów obraz zagrożenia człowieka przez własne słabości:

Co strasznym jadem kropisz, dziwnie srogi,

cudzym złym żywiesz i w łzach rozkoszujesz,

a kiedy kogo wesołym najdujesz,

z żałością w tobie różne wstają trwogi.

Matko niechęci, zarazo ubogiej

miłości, z szkód rozkosz, żal z szczęścia czujesz,

niezlicznych kuńsztów i sideł próbujesz

na skazę, w kim wiesz skarb godności drogiej.

(...)

Można by sądzić, że o ile grzech pychy dotyczył przede wszystkim człowieka, który mu ulegał, to zazdrość zwraca się przeciwko innym, żywi się cudzym nieszczęściem i cierpi z powodu radości bliźniego. Poeta jednak zauważa, że tak naprawdę szkodzi jednak "własnemu sercu". Wybór serca nie jest, oczywiście, przypadkowy. W Biblii Bóg zawsze poprzez serce zwraca się do człowieka, jest to miejsce cichego, najgłębszego spotkania Stwórcy i stworzenia. Niszcząc własne serce, zatracamy tym samym możliwość obcowania z Bogiem.

Ciężkim przewinieniem przeciwko miłości jest kolejny z grzechów głównych - gniew:

W tym twardym wieku rozum ustępuje

gniewom - ten wzrusza ziemię z niebem złością,

a prawie oślep, wszelaką możnością

na cudzą skazę siły swe gotuje.

Miłość na świecie kres władze swej czuje,

a wszelkie mieśce nienawiści włością,

gwałt krzywdy szuka, szkoda też z chytrością,

krew a łzy tocząc, w skargach rozkoszuje.

Ale kto węże, pochodnią straszliwą

miece, co gorsze umysły przodkują,

wszędy bezpieczne mając władze swoje;

furyja, którą ludzie panią czują,

miłość precz z świata zegnała, prawdziwą

szczyrość, pobożność, zgodę i pokoje.

Warto zwrócić uwagę, że gniew pojawia się, gdy "rozum ustępuje", a złość "wzrusza ziemię z niebem". Jest to naruszenie porządku ustanowionego przez Stwórcę, a nawet zupełne odwrócenie się od niego. Złość ludzka bowiem wywołuje chaos, chociaż nie jest w stanie naruszyć Boskich praw. Staje się jednak przyczyną krzywdy i zła, zwraca się przeciwko miłości, rozkoszuje się cudzym cierpieniem.

W sonecie "Lenistwo" poeta przywołuje słowo "gnuśność", które bodaj trafniej oddaje łacińskie acedia. Bo nie chodzi tu o potoczne znaczenie słowa "lenistwo", rozumianego głównie jako niechęć do podejmowania wysiłku czy unikanie pracy. Największym grzechem jest nasza opieszałość w dążeniu do celu miłości, czyli do Boga:

Sprosna zarazo, niechęci złośliwa,

która swe dobro wzgardą prześladujesz,

a w próżnowaniu tęsknicą wiek psujesz,

ni cię strach w niebo, ni nadzieja wzywa.

Mrozie, przez który duch śmiałości zbywa,

ty przedni owoc suszyć usiłujesz,

co pożyteczno - zniszczyć pieczołujesz,

a to, co szkodzi, w twym kochaniu pływa.

(...)

Autor doskonale dobiera środki wyrazu, niezwykle plastyczne, zdolne przemówić do każdego wrażliwego odbiorcy, jak choćby owa metafora: "przedni owoc suszyć usiłujesz" czy zdanie kończące drugą strofę. O człowieku, który "swe dobro wzgardą prześladuje", a rozwija "to, co szkodzi", trudno powiedzieć, by grzeszył lenistwem w dzisiejszym tego słowa znaczeniu. On - powtórzmy - zaniedbuje to, do czego został powołany, a oddaje się fałszywym celom.

Bliski temu sonetowi wydaje się kolejny grzech główny - "Łakomstwo":

Piecza, co rościesz i żywisz się złotem,

w tysiącu trwóg i różnościach szkody,

w teskliwych pracach, chcąc w skarbiech mieć gody,

on tracisz, co miał wiecznie cieszyć potem.

(...)

W kolejnych więc utworach powraca sprawa błędnego rozpoznania celu człowieczych dążeń. Gdy, omamieni różnymi pokusami ziemskimi, przestajemy podążać za Panem, pogrążamy się coraz bardziej w naszych słabościach, z których trudno wydobyć się o własnych siłach. Bardzo ważne mogą okazać się wówczas słowa modlitwy czy zdecydowane nazwanie grzechu, jak w tym właśnie wierszu:

(...)

Więc tak ubóstwa szczyre, świętobliwe

ustawy gwałcąc, deptać chcesz, wszeteczna,

i w jego rządy śmiesz swą mogę stawić?

Idź, Jędzo, gdzieś się zwykła sidły bawić,

śrzód zdradnych nadziej - tam pospólstwo chciwe,

tam twa pociecha, tam radość nie wieczna.

Grzech pojawia się wówczas - po raz kolejny powtarza kapłan-poeta w sonecie "Obżarstwo" - gdy psują się dobre obyczaje, których "sława (...) szła w świat i kraj szeroki":

(...)

Ach, że rozrywek ozdoba i władza

gaśnie - obżarstwo od wszech ulubione,

i wyniszczyło szlachetne zwyczaje.

Dziś jasna woda i żołądź nie daje

smaku, każdy się do wina przysadza,

pierzyn, rozkoszy; a cnoty - wzgardzone.

Przestrogi te brzmią - przyznajmy - bardzo współcześnie. Człowiek, kierując się w życiu przyjemnością, nie potrafi zrezygnować z dóbr doczesnych, coraz bardziej oddala się od prostoty (symbolizowanej tu przez "jasną wodę") i cnót, które wszak są naturalną naszą dyspozycją do działania zgodnego z rozumem, gdy sprawność ku złu jest wadą.

Zamykający cykl sonet "Nieczystość" oparł poeta na nagromadzeniu i spiętrzeniu negacji, by tym wyraziściej zabrzmiała puenta:

Nie przeto, żem jest od państw oddalony,

a, iż tak Bóg chce, w skarby niebogaty,

nie, iż w gałązki mój szczep nierogaty,

ni owoc jego nadzieją zmocniony;

nie przeto, że mój dzień chmurą strwożony

pragnąć i głód mrzeć, potnieć, ziębnąć na tej

ziemi przymusza; nie, iż świat mej straty

chcąc, w tysiąc zdrad jest strasznie uzbrojony;

ani że ma przyjść ostatnia godzina,

żywot mi brzydzi - ale dla płomienia

cielesnej żądzej, co na mą krew chciwy.

Okrutny, szkodny, ciężki, niewściągliwy

ogniu! Dla ciebiem daleki zbawienia,

że śmierci pragnę - tyś przednia przyczyna.

Nie tylko ostatni fragment ma charakter puenty, ale - można powiedzieć - cały ten utwór jest niejako podsumowaniem omawianego cyklu. Mamy, jak to zostało zapisane w Ewangelii, żyć nie według ciała, lecz według duszy, ciało bowiem jest śmiertelne, gdy dusza zanurzona została w wieczności.


powrót