Ks. Marek Czech
Jak trzeba, to trzeba? Gazeta Wyborcza podała niedawno, że polski Sejm musi uchwalić 108 ustaw dostosowujących Polskę do poziomu Unii Europejskiej. Na ten ustawodawczy trud tytaniczny reprezentanci narodu mają czas do jesieni przyszłego roku. Jak tego dokonają? Sześć ustaw na miesiąc to znaczy jedna ustawa na pięć dni! Niemożliwe, wszyscy wiemy w jakim bólu zgromadzeni na Wiejskiej wybrańcy narodu, każdą ustawę rodzą. A ile czasu im ta legislacyjna czynność zawiera? Ale skoro Unia każe? A to co innego. Wybrany demokratycznie Sejm po prostu musi brukselski prikaz wypełnić. Jak mus, to mus. Tym bardziej, że tempo przygotowań do wejścia zwolnione nie będzie - tak zapewniają prominenci życia politycznego nad Wisłą. Nie można jednak nie zadawać pytań. Dlaczego to suwerennie wybrany parlament suwerennego państwa musi masowo uchwalać ustawy, które narzuca mu zagraniczny ośrodek decyzyjny? Tym bardziej, że całe to dostosowywanie się do Unii przypomina - jak to już ktoś ujął dawniej sprzedawcy pieniędzy za towary, których ten sprzedawca być może nam nie przekaże. Na razie każe dawać pieniądze, które przekazują mu nasi rządzący, nie pytając nas o zdanie, czy w ogóle owe towary chcemy zakupić, nie mówiąc o ty, że nie życzylibyśmy sobie płacenia przedwczesnego. Wydaje się jednak, ze woal Brukseli ma być dobrem najwyższym. Dlatego Sejm polski ma być sprowadzony do roli maszynki do głoszenia. Chyba, że ustaw żądanych ekspresowo uchwalać nie będzie. Jak to nie będzie? Przecież my do Unii musimy, więc Sejm też musi. Ba, a jak nie zechce? Przecież w sejmowych ławach zasiada trochę posłów, którzy mówią, ze jeżeli cos trzeba zrobić, to przede wszystkim nie dla Polski. Stąd unioentuzjaści mogą mieć problemy z potwierdzeniem swojego oddania Brukseli. To znaczy oni zawsze mogą uniemożliwić zaprezentowania całego Sejmu jako gremium posłusznego Unii. Ot i problem. Bo jak Sejm nie uchwali tego, co trzeba, to panowie z Brukseli mogą się obrazić. A jak oni się obrażą, to jeszcze do Unii nie wpuszczą. A wtedy najbardziej poszkodowani będą, co aż nogami przebiegają, żeby do wymarzonej Unii wkroczyć. Ileż tam posad lukratywnych czeka? |