Ks. Jacek Tomkiel
Olimpiada Wiedzy Religijnej czy poznawanie Boga?

Pytanie postawione w tytule może wydawać się banalne i właściwie istnieje tu tylko jedna odpowiedź, która powinna być prawdziwa dla człowieka wierzącego. Jednak życie weryfikuje czasami nasze poszukiwania i stajemy przed dylematem: co wybrać? Wydaje się, że tak właśnie miało być z tymi, którzy niedawno przystąpili do Finału IX Ogólnopolskiej Olimpiady Wiedzy Religijnej Białystok 2000. Zaś na finałowe rozgrywki do Supraśla przybyło 145 młodych ludzi ze szkół średnich z 35 diecezji naszej Ojczyzny. Zabrakło więc tylko reprezentantów spośród 4 diecezji polskich. Razem z młodzieżą przybyli opiekunowie: głównie księża, siostry zakonne, katecheci świeccy.

Wszystko rozpoczęło się pod koniec września ubiegłego roku, kiedy to dowiedzieliśmy się, że nasza Archidiecezja będzie miał zaszczyt i oczywiście obowiązek organizowania powyższej Olimpiady. Pojawiło się pytanie, czy podołamy temu zadaniu, a jeśli tak, to jak wszystko przygotować, aby była ona czyś więcej niż konkursem wiedzy. Właściwie wtedy nie zdawaliśmy sobie sprawy z ogromu pracy, obowiązków i odpowiedzialności, która z tym wszystkim się wiązała. Trzeba było przygotować zestaw lektur do samodzielnego opracowania, opracować odpowiedni regulamin, ułożyć test na etapy: szkolny, diecezjalny i centralny. Powiadomić konkretnie i dotrzeć z informacją do jak najszerszych gremiów przyszłych uczestników. I co chyba w przypadku każdego zbożnego, a zarazem społecznego dzieła jest najtrudniejsze, znaleźć popularnie dziś nazywanych sponsorów. Oczywiście Olimpiada ta ma już swoje małe tradycje, jednakże nie ma tu formalnej pomocy ze strony Ministerstwa Edukacji, Kuratorium czy innej instytucji państwowej. Dlatego właściwie od początku zaczynają się problemy, przy rozwiązaniu których można liczyć przede wszystkim na własne siły i oczywiście, na szczęście, pomoc Najwyższego. Zabrakłoby pewnie miejsca w tym numerze, gdybym chciał szczegółowo opisać te zmagania, które musieliśmy pokonać zanim udało się osiągnąć szczęśliwy happy end. I naprawdę nie chodzi tu, by chwalić siebie, czy pisać na wyrost peany na swoją cześć. Od kulis widzi się naprawdę więcej i dotyka się wielu spraw dogłębnie, co jednak utrudnia obiektywną ocenę. Pomimo to chcę choć trochę podzielić się własnymi refleksjami na temat Olimpiady.

Tak jak już pisałem, szukaliśmy od początku kompromisu pomiędzy konkursem - wiedzą, a odnajdywaniem w wierze Pana Boga, takim jakim pozwala się znaleźć. Z jednej strony rzetelna wiedza sprawdzana w testach i na egzaminach ustnych, z drugiej zaś strony ciągłe pytanie jak to odnieść do codziennego życia. Kiedy więc zbliżał się finał pojawiło się pragnienie, aby zrobić coś w rodzaju spotkania ewangelizacyjnego. W centrum stanęła więc dobrze przygotowana i przeżywana Eucharystia, aby na tym właśnie fundamencie budować wiarę. Okazało się, że tego właśnie trzeba było. Akademicka katedralna schola "Adonai" stanęła na wysokości zadania i tak przewodniczyła śpiewom w Liturgii i w trakcie finału ustnego, że usta same otwierały się, aby wielbić Pana. Z Eucharystii jednak trzeba iść do życia -działania. Dzięki wielkiej życzliwości dyrekcji Zespołu Szkół Mechanizacji Rolnictwa w Supraślu państwu Zofii i Wacławowi Muszyńskim mieliśmy zapewnione dosłownie wszystko, co do życia jest konieczne, a może i nawet więcej.

Kiedy więc w piątkowy wieczór 17 marca przybyli nasi goście, wtedy mogliśmy spokojnie zająć się nimi z cała troską. Niewątpliwie atrakcją wieczoru, jeśli to tak można nazwać, był ewangelizacyjny koncert białostockiego zespołu "Es Patris". Jak piękne było to przeżycie niech świadczy fakt, że po całodziennej podróży z krańców Polski prawie wszyscy wytrwali na modlitwie i oddawaniu Panu chwały do 22.30, a nawet wtedy jakby nie chcieli opuszczać sali.

Następnego dnia wczesna pobudka, szybkie śniadanie i na rozbudzenie krótka konferencja ks. dr. Radosława Kimszy nt. historii Supraśla i naszej Archidiecezji. Właściwie wielu siedziało jak na szpilkach czekając na pisanie trudnego testu, który okazał się etapem prawdy kwalifikującym 15 osób do finału ustnego. Na szczęście nie było czasu, by myśleć o tym jak to wypadło, bo za chwilę wyruszono szlakiem tatarskim po Podlasiu, zwiedzano Białystok, a o 15.30 celebrowaliśmy uroczystą Mszę św. w Katedrze Białostockiej. Powrót na kolację i dosłownie przeskok na finał.

Ks. Jacek Tomkiel ze zwycięzcą Olimpiady Grzegorzem WawrzołąKilka minut po 18.30 rozpoczął się historyczny konkurs, na który przybyli dostojni goście z Ks. Biskupem Edwardem Ozorowskim na czele. Byli też obecni: Wojewoda Podlaski Pani Krystyna Łukaszuk, przedstawiciele Sejmiku Podlaskiego, Urzędu Miasta Białystok i Supraśla, liczni sponsorzy i wielu innych, których trudno byłoby wymienić. Atmosfera była nie tyle pompatyczna i podniosła, ale właściwie dało się wyczuwać świąteczny nastrój radości. Nie było przegranych, bo wszyscy otrzymali nagrody rzeczowe i pamiątkowe dyplomy. Najlepsi, oceniani w konkursie ustnym mogą liczyć na przyjęcie bez egzaminów na Katolicki Uniwersytet Lubelski na wydział teologii, a laureaci również na filozofię. Ufundowano też pielgrzymki: do Ziemi Świętej dla pierwszego Grzesia Wawrzoły z Kielc, do Rzymu - dla drugiej Sylwi Kubicy z Katowic, a trzeciego i czwartego Wojciecha Mazurka z Rzeszowa i Edyty Kawulok z Bielska Białej wyjazd do Wilna. Najlepiej spośród naszej Archidiecezji wypadł Mariusz Czerepuk z X L.O. w Białymstoku, a drużynowo zajęliśmy drugą lokatę po diecezji tarnowskiej.

Mam świadomość, że nie sposób przelać na papier wrażeń i atmosfery tych minionych już wydarzeń olimpijskich. Niech mi jednak będzie wolno przytoczyć taką scenkę. Kiedy po finale jedna z opiekunek spiesząc się chciała zabrać swoją podopieczną do domu, ta stanowczo zaprotestowała mówiąc, że nie ma zamiaru jeszcze jechać, bo jutro będzie przecież wspólna Eucharystia i rozesłanie, a więc jeszcze nie skończyło się święto. Inne świadectwa można jeszcze przeczytać na stronie młodzieżowej.


powrót