Bp Edward Ozorowski
Dlaczego krzyż?

Annibale Caracci, Pieta, 1585Wokół krzyża Chrystusowego narosło wiele pytań, zaczynających się od: "Dlaczego?" Ludzie zwykle stawiają je Bogu, Żydom, historii i współczesności. Często wydobywają je z głębi swego jestestwa, wiedzeni pragnieniem wydostania się z ogarniającej ich nocy i zrzucenia z siebie przygniatającego ich ciężaru. Bo krzyż Chrystusowy nie jest zamknięty w jednym człowieku, miejscu i czasie. On obejmuje całość stworzenia i każdego człowieka. Nikt nie może oderwać się od niego ani żyć bez niego. W nim bowiem jedynie rozjaśnia się sens ludzkiego istnienia.

Dlaczego Bóg przyjął krzyż? Ludzie stawiają to pytanie, nie zdając sobie sprawy z tego, że jest ono nietaktem. W pytaniu tym bowiem zawiera się nieufność i wyrzut. Formułuje się je tak, jakby chodziło o coś złego. Dlaczego to uczyniłeś? - pyta matka niesforne dziecko, nauczyciel - wagarowicza, a sędzia - przestępcę. Boże, dlaczego dopuściłeś do tego, żeby Twój Syn został przybity do Krzyża? Dlaczego pozwoliłeś zgrzeszyć pierwszemu człowiekowi? Dlaczego patrzysz obojętnie na cierpienia ludzi? Gąszcz pytań, w którym nie widać drogi wyjścia. I są to pytania ważkie, a odpowiedź na nie - bardzo trudna. Jan Vianney uczył w prostocie swego wierzącego serca, że gdyby był inny, lepszy, sposób zbawienia człowieka, Bóg by na pewno z niego skorzystał. A więc w krzyżu zawiera się konieczność.

Nie jest to oczywiście konieczność fizyczna. W porządku przyrody można by wszystko urządzić inaczej. Człowiek wszakże to osoba, a nie natura tylko, i wykracza poza porządek fizycznego przymusu. Być osobą znaczy przede wszystkim być wolnym. Wolność najpełniej przejawia się w miłości.

Bóg stworzył człowieka z miłości i do miłości. Chciał też, aby miłość ludzka wyrażała Jego miłość. Bóg nie przestaje miłować człowieka nawet wtedy, gdy ten Nim pogardza. Dramat grzechu pierworodnego ujawnia się w tym, że człowiek odrzucił Miłość - źródło swego życia i swojej miłości. Bóg jest wszakże Bogiem i żaden grzech ludzki nie jest w stanie tego zmienić.

Krzyż Chrystusowy pokazuje powagę tego, co wydarzyło się u początków ludzkości. Widocznie nie można było wydostać człowieka ze stanu grzechu inaczej, jak tylko przez Wcielenie się Syna Bożego i Jego śmierć na krzyżu. Biblia odsłania nam nieco to wielkie misterium Bożej miłości. Pokazuje ona Boga, który dzieli los ludzki od poczęcia do śmierci. Adam stał się zarodkiem ludzkości grzesznej, Chrystus zapoczątkowuje ludzkość odnowioną. Bóg nie odrzucił człowieka (nie zniszczył Swego stworzenia), lecz go ocalił, a naturę ludzką przebóstwił. Śmierć na krzyżu była prawdziwym ogniem miłości, który wypalił wszystko, co było grzeszne w naturze ludzkiej. Proces ten rozpoczął się w Chrystusie, a swoje przedłużenie znajduje w Kościele.

W prefacji o Krzyżu Kościół śpiewa: "Ty postanowiłeś dokonać zbawienia rodzaju ludzkiego na drzewie Krzyża. Na drzewie rajskim śmierć wzięła początek, na drzewie Krzyża powstało nowe życie, a szatan, który na drzewie zwyciężył, na drzewie również został pokonany, przez naszego Pana Jezusa Chrystusa." To, czego zabrakło pierwszemu człowiekowi, Chrystus przyniósł w nadobfitości. Kościół dziękuje Bogu za wielki dar miłości, iż nie oszczędził Syna swego, by ludzie mieli życie. Każde męczeństwo jest bohaterstwem, a śmierć Chrystusa na Krzyżu jest szczytem heroizmu.

Dlaczego uczynili to Żydzi? Przez wiele wieków winę za śmierć Chrystusa zrzucano na Żydów i nawet ich za to prześladowano. W ten sposób śmierć tę widziano w wymiarach tylko ludzkich, i tracono z oczu jej wymiar Boski. Tymczasem wiemy z Pisma Świętego, iż śmierć ta znajduje się w wielkich ramach historii zbawienia, której Panem i Sternikiem od początku jest Bóg.

On to spośród narodów wybrał lud, aby w nim zrealizował się plan zbawienia wszystkich. "Są (nim) Izraelici, do których należy przybrane synostwo i chwała, przymierza i nadanie Prawa, pełnienie służby Bożej i obietnice. Do nich należą praojcowie, z nich również jest Chrystus według ciała, który jest ponad wszystkim, Bóg błogosławiony na wieki" (Rz 9, 4-5). Lud ten był konkretyzacją obecności i działania Boga w świecie, w nim i poprzez niego Bóg realizował swój plan zbawienia ludzkości.

Historia biblijna zaczyna się rajem, a kończy się niebem. Wszystko, co ją stanowi, zawiera się między tymi punktami wyjścia i dojścia. Działania Boże, opisane w Biblii, zawsze dotyczą całego świata i wszystkich ludzi, jednocześnie zawsze są ukonkretnione: uczasowione i umiejscowione. Lud wybrany jest czasem i miejscem zbawczych dzieł Boga. Do tego ludu należeli m. in. Abraham, Izaak, Jakub, Dawid i Maryja. Z niego również pochodzi Chrystus.

Św. Paweł jednak przy Chrystusie dodaje: "według ciała". Chce przez to podkreślić, iż Chrystus jest nie tylko człowiekiem, lecz również Bogiem. Jako człowiek, wszystko, co ludzkie, wziął z Maryi. Był przeto Izraelitą, pochodził z rodu Dawida. Jako Syn Boży wszakże jest równy Bogu Ojcu i przekracza wszystko, co ludzkie. Unia hipostatyczna nie umniejsza natury ludzkiej Chrystusa, przeciwnie - podnosi ją na wyższy poziom istnienia. Jednocześnie jednak nie zamyka jej w jednym tylko człowieku. Jezus jako człowiek jest Żydem i zarazem przedstawicielem całej ludzkości, nowym Adamem, zapoczątkowującym ludzkość odkupioną.

Często w mówieniu o Jezusie miesza się argument etniczny z argumentem teologicznym. Podkreśla się np., iż był On prawdziwie Żydem, ale ukrzyżowali Go przedstawiciele ludzkości. Tymczasem, jeżeli trzymamy się argumentu etnicznego, trzeba powiedzieć, iż Jezus był Żydem i Żydzi wydali Go na śmierć, a żołnierze rzymscy przybili Go do Krzyża. W argumentacji teologicznej natomiast należy stwierdzić, iż Jezus był człowiekiem i ludzkość doprowadziła Go do śmierci krzyżowej. Argumentu tego używa św. Paweł, gdy pisze: "...jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli... Ale nie tak samo ma się rzecz z przestępstwem jak z darem łaski. Jeżeli bowiem przestępstwo jednego sprowadziło na wszystkich śmierć, to o ileż obficiej spłynęła na nich wszystkich łaska i dar Boży, łaskawie udzielony przez jednego Człowieka, Jezusa Chrystusa" (Rz 5, 12.15).

Nie należy kogokolwiek indywidualnie potępiać za ukrzyżowanie Chrystusa. Wina bowiem za to spada na całą ludzkość. Śpiewamy: "To nie gwoździe Cię przybiły, lecz mój grzech". Dramat krzyża ma swój początek w grzechu pierworodnym. Krzyż Chrystusowy przezwycięża dominację grzechu, słońce usuwa noc. Jest nim Miłość Boga, nie wzdrygająca się przed cierpieniem i ofiarą z życia. Syn Boży, stawszy się człowiekiem, "umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował" (J 13, 1).

Ludzie współcześni obwiniają też historię za to, co się stało na Golgocie. Jeżeli już pytają - to, czy trzeba było czynić to aż w tak okrutny sposób? Świat zna wiele sposobów uśmiercania: krematoria, krzesło elektryczne, szubienica, a także gabinet aborcyjny. W czasach Chrystusa również zabijano różnorako: kamienowano, duszono, topiono, zrzucano ze skały itd. Ludziom w tym względzie nie brakuje pomysłów. Jest nawet śmierć honorowa, kiedy się ginie w słusznej walce. Czymś zawsze okrutnie niesprawiedliwym było zadanie śmierci niewinnemu. Chrystus był właśnie taki - bez żadnej winy: "Ja nie znajduję w Nim żadnej winy" (J 18,38). Zadano śmierć Niewinnemu i uczyniono to przez ukrzyżowanie.

W ten sposób wypełniło się Pismo: "Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały? I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich pismach odnosiło się do Niego" (Łk 24, 26-27). W śmierci Chrystusa Opatrzność przenika historię, plan oświeca wydarzenie. Dzieje się to z podziwu godną konsekwencją, w której uszanowane są: zwierzchność Boga i wolna wola człowieka. Natura ujawnia swoje Boskie piękno.

Księga Rodzaju, opisując stwarzanie rzeczy, powtarza: "A widział Bóg, że były dobre" (np. Rdz 1, 12). W miejsce "dobre" można wstawić "piękne" i powiedzieć: "A widział Bóg, że były piękne". Dobro i piękno bowiem są właściwością stworzenia. We wszystkim, co Bóg stworzył, znajduje się duch piękna, nawet, jeśli na zewnątrz go nie widać. Grzech pierworodny przyniósł zeszpecenie stworzenia, nie usunął jednak z jego głębi pierwotnego piękna.

Krzyż Chrystusowy pozostaje ściśle związany z rajskim drzewem. Było ono bardzo piękne: "Niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy" (Rdz 3, 6). Można powiedzieć, że rajskie drzewo łączyło w sobie dobro, piękno i prawdę. Grzech naruszył tę harmonię: zeszpecił piękno, przyćmił prawdę, uszczuplił dobro. Krzyż Chrystusowy posiada na sobie piętno grzechu, a w swojej najgłębszej istocie - piękno Bożego stworzenia.

Każdy wrażliwy człowiek wzdryga się, patrząc na ukrzyżowanie. Dla wielu nawet Krucyfiks jest nie do oglądania, a obchodzenie drogi krzyżowej uważają za przejaw masochizmu. Tak jest, gdy Krzyż Chrystusowy ogląda się tylko od zewnątrz, w przejawie jego grzechowej szpetoty. Ci jednak, którzy noszą w sobie ducha kontemplacji, za łaską Bożą mogą przeniknąć do wewnątrz Krzyża i zobaczyć tam Boskie piękno, które dało początek stworzeniu i które jest jego ostatecznym celem.

Drzewo jest symbolem życia. Krzyż Chrystusowy stał się źródłem życia. Dzięki niemu, życie ludzkie, sprowadzone po grzechu do poziomu natury, wzniosło się na poziom życia Bożego. Jeszcze grzech rozciąga nad nim swoje władanie, ale już z głębi wydobywa się cudowne piękno, które zwłaszcza można zobaczyć w człowieku świętym. Jest ono duchowe, tak jednak, że często zdobi także ludzkie ciało.

Piękno Krzyża bije z całkowitej i bezinteresownej miłości Chrystusa. Oszpecony przez żołnierzy rzymskich, opluwany i wyszydzany przez Żydów, był jednocześnie "najpiękniejszym z synów ludzkich". Był piękny przez piękno swego heroicznego czynu.

Dzięki temu, iż Jezus Chrystus umarł na Krzyżu, śmierć Jego stała się obrończynią historii. Była ona rzeczywistością, a nie pozorem, urzeczywistnieniem myśli, a nie przypadkowym zdarzeniem. Przenika ją wewnętrzny sens, pozwalający człowiekowi przeżywać najbardziej trudne chwile swojej codzienności. Każdy inny rodzaj śmierci nie miałby w sobie takiej mocy wyrazu, jaką posiada Krzyż Chrystusowy. Przelewa się ona na wszystkie znaki Krzyża, czynione przez ludzi w historii.

Historia wszakże posiada swoje prawa. Ukazuje ona realizm tego, co się stało. Jednocześnie jednak zamyka wydarzenia w ich jednorazowości. Nawet jeśli - powtarzane są one podobne do siebie, to jednak nigdy ze sobą się nie utożsamiają. Chrystus raz jeden umarł na Krzyżu. Wszystko, co czynił za życia na ziemi, zawsze też miało na sobie znamię jedyności i niepowtarzalności, słowem - należy do niepowracalnej minionej przeszłości.

Słuchacz Ewangelii Chrystusowej może podziwiać to wszystko, o czym ona opowiada. Może nawet zazdrościć ludziom, którzy wtedy byli uczestnikami tak wspaniałych cudów. Jeżeli jednak widzi ogrom cierpień, będących udziałem współczesnych ludzi, słusznie może pytać, jakie znaczenie dzisiaj posiadają cierpienia i śmierć krzyżowa Chrystusa? Co z tego, że Chrystus uzdrawiał chorych, jeżeli dziś miliony ludzi zapadają na nieuleczalne choroby? Co z tego, że Chrystus oddał swe życie za innych, jeżeli i tak wszyscy umierają i to nieraz w sposób bardzo bolesny? Dlaczego przy naszych codziennych krzyżach mamy pamiętać o Krzyżu Chrystusowym? Do udzielenia zadowalających odpowiedzi na te pytania historia nie wystarcza.

Ale też i dzieło Chrystusa nie zamyka się w historii. Należąc do niej, jednocześnie ją przekracza. A wynika to z unii hipostatycznej. Wszak Jezus Chrystus jest prawdziwym człowiekiem i prawdziwym Bogiem w jednej Osobie Syna Bożego. Wszystko, co czynił, jako człowiek, zawsze było przejawem obecności Syna Bożego. Na Krzyżu też umierał nie tylko konkretny człowiek (Jezus). W tej śmierci był obecny Syn Boży. Skutkiem tego dzieło Krzyża, dokonane w czasie, rozciąga się jednocześnie na wieczność i obejmuje sobą wszystkich ludzi wszystkich czasów. Każdy człowiek na swój sposób jest związany z Krzyżem Chrystusowym. Jeżeli w to uwierzy, otwiera się wtedy na zbawczą perspektywę. Jeżeli natomiast Krzyż odrzuci, pozostanie sam ze swoim własnym krzyżem, który stanie się dla niego ciężarem nie do udźwignięcia. Człowiek wierzący wie, że na jego krzyżu znajduje się Chrystus i że niesie go nie sam, lecz z Chrystusem.

Ludzie nieraz chcieliby, by Bóg oszczędził im krzyża. Nie wiedzą tylko, iż krzyż ludziom daje grzech pierworodny. Ukrzyżowany Chrystus staje przed człowiekiem z propozycją: - Jeżeli uwierzysz, będę z tobą na twojej krzyżowej drodze, a twoje cierpienia będą moimi. I to najwspanialsze. Człowiek otrzymał możność pokonania śmierci, przemienienia jej w zbawczą ofiarę. "Jeżeli bowiem przez śmierć, podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie" (Rz 6, 5).


powrót