Ks. Stanisław Hołodok
Sakrament pokuty i pojednania (II)


   Z dziejów praktyki pokutnej w Kościele
   Praktyka sprawowania sakramentu pokuty w Kościele i otrzymywania w nim Bożego Miłosierdzia opiera się na przekonaniu, że Bóg w Jezusie Chrystusie pojednał nas grzesznych ludzi ze sobą (por. Rz 5,10-20) i że to dzieło pojednania trwa nadal i przedłuża się przez posługę Kościoła (por. Ef 2,16-22). Kościół spełnia tę posługę przez głoszenie słowa Bożego, poprzez które jesteśmy wzywani do wiary, nawrócenia, pokuty i chrztu (por. Dz 2,37-38). Tak czynił św. Piotr w swoim pierwszym wystąpieniu w Jerozolimie, w dzień zesłania Ducha Świętego. Wzywał wówczas do wiary, do nawrócenia, pokuty i przyjęcia chrztu. Właśnie pierwsze pojednanie człowieka z Bogiem ma miejsce w chrzcie świętym. Sakrament ten daje podstawę do przyjęcia pozostałych sakramentów, a także powtórnego, przyszłego odpuszczenia grzechów po chrzcie popełnionych. Warto sobie uświadomić, ze każdy człowiek potrzebuje Bożego Miłosierdzia i odpuszczenia grzechów, gdyż, jak mówi św. Jan: „Jeżeli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy” (1 J 1,8). Jakże wielu chrześcijan dzisiaj mówi, że nie ma żadnego grzechu, że nie ma z czego spowiadać się. Wspominał kiedyś papież Pius XII (1939-1958), że nie jest największym nieszczęściem, że ludzie grzeszą, gdyż są słabi. To jednak jest smutne, że wielu z grzechu śmieje się, nie uważa swoich złych czynów jako grzesznych i nie chce wejść na drogę nawrócenia oraz pokuty. Pamiętajmy, że grzech przez nas popełniony, chociażby najbardziej ukryty, ma zawsze wymiar społeczny. Zasmucamy więc przez grzech dobrego Boga, odwracamy się od Niego w grzechu ciężkim, śmiertelnym, ale też czynimy krzywdę Kościołowi - wspólnocie wierzących, osłabiając jego świętość i krzywdzimy siebie, zubożamy otaczający nas świat. Dlatego też od początku Kościoła grzechu nie lekceważono, modlono się za grzeszników o ich nawrócenie, a pojednanie ich z Bogiem było równocześnie pojednaniem ze wspólnotą Kościoła.
   Sakrament pokuty dotyczył w starożytności chrześcijańskiej przede wszystkim grzechów ciężkich. Za grzechy lekkie pokutowano, można powiedzieć, prywatnie, modląc się (głównie Ojcze nasz), przez post i jałmużnę, czyli czyny miłości bliźniego. Od grzesznika (przy grzechach ciężkich) wymagano przyznania się do winy w spowiedzi św. Wyznanie grzechów w większości wypadków było tajne. Nawet papież św. Leon Wielki (+461) zakazywał głośnego wyznawania grzechów ze względu na dobro pokutującego. Wymagano też szczerego żalu (skruchy) i wypełnienia zadośćuczynienia (tzn. pokuty) nałożonego przez biskupa lub prezbitera. Po wypełnieniu tych warunków można było otrzymać rozgrzeszenie, jednając się przez nie z Bogiem i Kościołem. Katechizm Kościoła Katolickiego (KKK 1447) poucza, że w pierwszych wiekach chrześcijaństwa dyscyplina pokutna była niezwykle surowa dla tych chrześcijan, którzy po chrzcie popełnili szczególnie ciężkie grzechy, jak np. odstępstwo od wiary, rozbicie jedności gminy chrześcijańskiej, zabójstwo, cudzołóstwo. Zdarzało się, że pokutowano publicznie, chociaż, jak powiedzieliśmy, wyznanie grzechów było tajne lub gdy zły czyn był już znany ogółowi, wystarczyło, że jego sprawca do tego przyznał się. Pokuta trwała często długo, nawet przez kilka lat lub do końca życia. W niektórych rejonach Kościoła uważano, że tylko raz można odbyć pokutę publiczną, następnym razem nie udzielano już rozgrzeszenia, polecając grzesznika Bożemu miłosierdziu. Biskupi Rzymu, kolejni papieże, byli zawsze za łagodniejszą praktyką pokutną, za powtarzalnością pokuty za grzechy po chrzcie popełnione Publiczni pokutnicy nie mogli czynnie uczestniczyć w Eucharystii. Jeżeli ich do niej dopuszczano (nie do Komunii św.), to nieraz przez całą liturgię klęczeli, gdy inni uczestniczyli w radosnej, stojącej postawie lub mieli osobne w świątyni miejsce dla pokutników. Pokutnicy poświęcali wiele czasu na modlitwę, posty, umartwienia, a także dzieła miłosierdzia. Np. św. Fabiola Rzymianka (+399), która opuściła swojego męża (człowieka niezbyt dobrego) i zawarła cywilny związek z innym mężczyzną, ku niemałemu zgorszeniu chrześcijan, po śmierci obu mężczyzn weszła dobrowolnie na drogę publicznej pokuty. Pod wpływem swojego kierownika duchowego św. Hieronima wyznała swoje grzechy, dużo modliła się, nosiła włosiennicę; chłostała siebie i swoją twarz, dzięki której podobała się drugiemu mężowi. Św. Hieronim pisał, że Fabiola znienawidziła drogie kamienie, patrzeć nie mogła na lniane płótna, unikała ozdób. Ze łzami, na klęczkach prosiła o modlitwę za nią. Cały swój wielki majątek rozdała ubogim, założyła szpital, w którym pielęgnowała chorych, nieraz ich sama nosząc. Według św. Hieronima, Rzym ze łzami w oczach oglądał pokutującą Fabiolę, która zmarła pełna zasług i w opinii świętości.
   Praktyka publicznej pokuty okazała się bardzo trudna i można było ją zaliczyć do czynów heroicznych. Często w praktyce pamiętano o dawnych pokutnikach, nie dopuszczając ich, np. do piastowania wysokich stanowisk publicznych, do wstąpienia do stanu duchownego czy nawet czasami do stanu małżeńskiego. Stąd też ta surowa praktyka zaczęła zanikać. W wieku VII, pod wpływem mniszej tradycji ze Wschodu, misjonarze irlandzcy przynieśli na kontynent europejski prywatna praktykę pokuty nawet za ciężkie grzechy. Proponowana przez tych misjonarzy praktyka nie wymagała publicznego ani długotrwałego pełnienia dzieł pokutnych przed uzyskaniem rozgrzeszenia. Od tego czasu sprawowanie sakramentu pokuty i pojednania odbywało się w sposób dyskretny, podobny do naszego. Zaczęto też bardziej akcentować samo wyznanie grzechów przed kapłanem, co uważano za sprawę bardzo trudną. Poprzednio natomiast poza żalem podkreślano znaczenie pokuty, czyli zadośćuczynienia Panu Bogu i bliźnim, czyli Kościołowi. Do IX - X wieku zawsze w sakramencie pokuty i pojednania zaznaczano, że trzeba wyznać najpierw grzechy, za nie żałować, odprawić nadaną pokutę (modlitwa, post, jałmużna) i potem przyjść po rozgrzeszenie do biskupa lub kapłana. Od wieku X istnieje praktyka dzisiaj nam znana. Mianowicie wyznajemy grzechy, żałujemy za nie i postanawiamy poprawę, a pokutę, zadośćuczynienie (należące od istotnych warunków tego sakramentu) wykonujemy później, po spowiedzi. Od wieku XIII, pod wpływem zakonników, także wierni świeccy zaczęli spowiadać się nie tylko z grzechów powszednich, a nie tylko, jak to było w dawnej praktyce, z grzechów ciężkich. Wydaje się, że taki sposób, istniejący do dzisiaj, jest wielkim darem dla nas, gdyż chroni spowiadającego się przed ewentualną utratą dobrego imienia we wspólnocie chrześcijan, ale też dozwala nawet przy mniejszych wykroczeniach korzystać w Bożego Miłosierdzia.
   Wypada wspomnieć o istniejącej (XI - XVI wiek) praktyce wyznawania grzechów, w braku kapłana, przed człowiekiem świeckim: mężczyzną lub kobietą, chrześcijaninem, a nawet przed poganinem, heretykiem lub żydem. Czyniono to w obliczu niebezpieczeństwa utraty życia, np. podczas polowania ktoś został ciężko ranny, podczas bitwy. Uważano, że samo wyznanie grzechów i chęć przyjęcia sakramentu pokuty, jest wystarczającym znakiem żalu, nawrócenia i zasługuje na Boże miłosierdzie i przebaczenie. Tak, np. wyznawał swoje grzechy przed świeckimi Ignacy Loyola w 1521 r., ciężko ranny w jednej z bitew.
   Na ogół katolicy rzadko przystępowali do spowiedzi św., dlatego na Soborze Lateraneńskim IV (1215) postanowiono, że trzeba do tego sakramentu przystąpić przynajmniej raz w roku w okresie paschalnym i przyjąć Komunię św. Do tego postanowienia nawiązuje obecny Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983 r., gdzie czytamy, ze każdy wierny, po osiągnięciu wieku rozeznania, obowiązany jest przynajmniej raz w roku wyznać swoje grzechy ciężkie (kan. 989).


powrót