Waldemar Smaszcz
„Dziwy, które nie są popisane w księgach”
O „Rozmyślaniach przemyskich”

W bogatej twórczości ks. Jana Twardowskiego odnajdujemy wiersz „Wygnani”, nawiązujący do wygnania z raju naszych prarodziców. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, wszak autor bywa nazywany „poetą ewangelicznym”, co wskazuje na Biblię jako główne źródło jego poezji. Zaskakujący może wydawać się jednak powód owego sięgnięcia po starotestamentowy motyw - jest to wiersz o miłości:
Biblia milczy czy się Adam z Ewą całowali
bardzo wielu współczesnych nic to nie obchodzi
chociaż najpierw się żyje a potem pomyśli

a jednak jak to było w sam raz poza bramą
może mówili patrząc w czarne gwiazdy złote
chyba tutaj także będziemy się kochać
miłość za nami biegnie choć nie ma doświadczeń
trudniej po raju niż po ziemi chodzić

nie wiedzieli nawet jak w oczy popatrzeć
czy od razu całować czy ukryć wzruszenie

a miłość tylko jedną można wszędzie spotkać
przed grzechem i po grzechu zostaje ta sama
To jeden z najpiękniejszych utworów kapłana-poety, zasługujący na pewno na wnikliwą interpretację. Muszę jednak odłożyć ją w czasie, w tym miejscu bowiem interesują nas teksty staropolskie inspirowane Biblią. Wiersz ks. Twardowskiego przytoczyłem zaś dlatego, że doskonale obrazuje pewną bardzo dawną tendencję literacką, sięgającą swoimi początkami pierwszych wieków chrześcijaństwa - twórczość apokryficzną. Sama nazwa jest jeszcze dawniejsza, wywodzi się z religijnej terminologii antycznej. Wówczas „księgami sekretnymi” - biblos apókryphos - określano dzieła zastrzeżone wyłącznie dla wtajemniczonych, dopuszczonych do nauk hermetycznych. Dla pozostałych czytelników były one niedostępne.
W chrześcijaństwie apokryfami zaczęto zaś nazywać pisma religijne niepewnego pochodzenia, nie włączone do kanonu Pisma Świętego. Już w II wieku bardzo wyraźnie rozróżniono apokryfy i święte Księgi. Wiązało się to z trwającym w czasie procesem formowania się katolickiego kanonu natchnionych ksiąg Starego i Nowego Testamentu. Ostatecznie zatwierdzano je na Soborze trydenckim - Decretum de canonicis scriptoris z kwietnia 1546 roku, co było szczególnie ważne wobec szerzących się w Europie ruchów reformacyjnych. Wtedy zaczęła obowiązywać jednoznacznie sformułowana zasada: „Cokolwiek jest poza pismami kanonicznymi, winno być zaliczone do apokryfów”. Zamknęło to niejako sprawę tych tekstów w Kościele katolickim, które w ciągu kilkunastu wieków przechodziły różne koleje. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa Kościół traktował je z wielką nieufnością, czemu nie można się dziwić. Księgi te chciały uchodzić za objawione święte teksty. Podszywały się niejako pod sakralny charakter, zaś ich anonimowi autorzy przybierali imiona wielkich postaci znanych z Ksiąg kanonicznych - Mojżesz, Henoch, Ezdrasz, Tomasz, Jakub, Piotr, Paweł, a nawet sam Jezus. Niekiedy były to doskonałe wręcz imitacje Pisma Świętego.
Sytuacja apokryfów zmieniła się od VII wieku, kiedy ukształtowało się przekonanie, że przechowały one prawdy nie zapisane w kanonicznych Księgach. Uważano wręcz, że ich źródłem mogła być ustna tradycja z czasów świadków obecności Chrystusa na ziemi. Sięgano po autorytet dawnych pisarzy, jak Papiasz z Hierapolis, żyjący w II wieku, który wysoko oceniał najstarsze apokryfy. W VI wieku Wincenty z Lerynu wskazywał na ogromną wartość zachowanych pism, w które - jak twierdził - wierzyli wszyscy. Zaczęto je cenić przede wszystkim jako dzieła uzupełniające luki przekazów biblijnych - dzieje Maryi, życie Świętej Rodziny, życie Jezusa przed rozpoczęciem nauczania, przeżycia Maryi w czasie męki Jej Boskiego Syna, itp. Najważniejszym uznaniem cieszyła się tzw. Ewangelia Hebrajczyków, nazywana także Ewangelią Nazareńczyków, istotnie pochodząca z czasów, w których żyli uczestnicy wydarzeń zapisanych przez Ewangelistów, bo z I wieku. Uważano ponadto, że przetłumaczył ją na łacinę św. Hieronim. Z tego właśnie dzieła przed wszystkim korzystali twórcy późniejszych opracowań epickich, w tym autor głośnej prozy epickiej średniowiecznej Europy Vita beate Mariae et Salvatoris rhytmica, powstałej w XIII wieku, z której z kolei czerpał polski autor „Rozmyślania o żywocie Pana Jezusa”, najwybitniejszego przykładu naszej literatury apokryficznej.
Dzieło to, nazywane także „Rozmyślaniami przemyskimi”, z racji przechowywania w Bibliotece Kapituły Greckokatolickiej w Przemyślu, jest najobszerniejszym zabytkiem polskiej prozy średniowiecznej. Zachowany kodeks liczy 426 (!) kart, a chociaż rękopis został sporządzony już w XVI wieku, to sam tekst jest znacznie starszy. Ujawnia to choćby odpis sporządzony ręką jednego kopisty - zostały w nim powtórzone wszystkie braki oryginału. Brakuje niewielkiego początku, pewnych fragmentów wewnątrz tekstu i znacznych partii zakończenia. Najprawdopodobniej wszystkie te luki występowały już w manuskrypcie, który był podstawą pracy XVI-wiecznego kopisty. Aleksander Brückner, odkrywca i badacz większości najdawniejszych zabytków języka polskiego i naszej literatury, nazwał „Rozmyślenie o żywocie Pana Jezusa” romansem duchowym, podkreślając, że jest to proza żywo i barwnie napisana, zachowująca przy tym znakomicie wyważone proporcje między rozważaniami refleksyjnymi a ukazaniem realiów obyczajowych. Anonimowy autor nie ukrywał, że tworzy własną opowieść, zaznaczając, iż wiele spraw, które znalazły się w jego dziele, nie zostało ukazanych przez Ewangelistów. Wyraźnie oddzielił zdarzenia znane z Pisma Świętego od tych, które mają charakter apokryficzny. Rozdział „O żywocie błogosławionej dziewicy” poprzedza taki fragment:
„Pismo świętego Jana Ewangelisty doświaczsza, iże miły Jezus uczynił wiele cud, ktoreż nie są popisany w potwierdzonych księgach, a wszakoż sie czstały przez Jezu Krysta. Też są rozmajite skutki, wielikie dziwy, ktoreż nie są popisany w księgach cztyrz ewanjelist, bo ci telko czas jego kazania a położyli cuda, ktoreż czynił jeno we trzech leciech, kiedy na tem świecie lud nauczał. Też ci, ktorzyż popisali księgi o jego narodzeniu, dziwy, ktoreż czynił, i nie pisali nic do dwudziestu i do dziewiątego lata o jego świętym żywocie, bo widzieli iże było dosyć potwierdzenia świętej wiary jego z świętego kazania. Wszakoż nikt ni ma wątpić, wiele cud, wiele dziwow uczynił, iże pismo dostojnie popisano prze wierzenie wiernych. Tegodla brałem rozmaitych ksiąg cuda, spisywałem prostem pisaniem w jedyny księgi...”
Warto uważnie wczytać się w prozę tego staropolskiego pisarza. To jedno zadanie o świadectwach Ewangelistów, którzy więcej nie zapisali, „bo wiedzieli, iże było dosyć potwierdzenia świętej wiary jego”, musi poruszyć każdego wrażliwego odbiorcę. Ewangelie nie były literaturą, a jedynie świadectwem „świętej wiary”, stąd oszczędność relacji, obejmującej najważniejsze tylko wydarzenia z życia i nauczania Jezusa. Autor nie chciał niczego zmieniać w świętych Księgach, ale jednocześnie uważał - można to uznać za nie wyartykułowane nawiązanie do cudu o rozmnożeniu chleba - że żaden okruch nie powinien się zmarnować. Skrzętnie więc zbierał je z „rozmaitych ksiąg” i spisał „prostem pisaniem w jedyny księgi...”
I właśnie fragmenty na wskroś oryginalne zadecydowały o charakterze „Rozmyślań przemyskich”, przyczyniły się do niezwykłej atrakcyjności tej księgi. Zwróćmy uwagę na fragment określony przez autora jako: „Czcienie o tem, jako dziewica Maryja po porodzeniu syna swego, poklęknowszy na swe kolana, poczęła sie modlić i myślić o tajemnicach niebieskich i tokie o krolestwie niebieskim, a też jako ją w ten czas światłość ogarnęła etc.”:
”Tako dziewica Maryja poklęknąwszy na swe kolana i pocznie sie modlić, tajemnice niebieskie myśląc o radości krolestwa niebieskiego, bo sie jej widziało, by wszytką myślą i siercem w niebie była. W ten czas natychmiast ogarniona światłością niebieską a weźrawszy na ziemie uźrzy w wielkie światłości anjeły dzierżąc dzieciątko przed sobą. A oni jej natychmiast poczęli służyć, dając chwałę, cześć miłemu dzieciątku, jako swemu stworzycielowi. Dziewica Maryja uźrawszy swe miłe dzieciątko, nieco lęknąwszy się i poklękła zasie dając chwałę, jegoż porodziła, a podniozwszy je i ni miała jego wecz objąć, ale wziąwszy je w swój płaszczyk i przytuliła k sobie, a potem wziąwszy rąbek z głowy i obwinęła je i położyła w jaśli.”
Warto zastanowić się, o jakie treści autor uzupełnił przekaz ewangeliczny. Św. Łukasz napisał tylko: „...przyszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie...” (2, 7-8). Nasz pisarz ukazał Maryję, która od razu po urodzeniu Syna dziękuje Bogu za łaskę macierzyństwa. Zgodnie z zapisem ewangelicznym o tym, że „Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu” (Łk 2,19), tu czytamy, iż Najświętsza Panna „pocznie sie modlić, tajemnice niebieskie myśląc o radości krolestwa niebieskiego, bo sie jej widziało, by wszytką myślą i siercem w niebie była”. To ostatnie sformułowanie musi budzić po prostu podziw. Do dziś powtarzamy wszak w różnych sytuacjach, iż najważniejsze sprawy „ogarniamy sercem i umysłem”, zaś zwrot, że czujemy się, jakbyśmy byli w niebie, przeszedł do języka potocznego.
Nie sposób przytoczyć tu choćby najpiękniejsze fragmenty tej doprawdy znakomitej prozy, w której znalazł się nawet osobny rozdział ... „O krasie Jezukrystowej a o nadobnej i okrasie ciała jego wielebnego”: „Jako miły Jezus w obyczajach był, tako w swem ciele krasny. Bo nade wszytki syny człowiecze był nadobny, bo każdemu się mił pokazał, a też wielmi wdzięczny, a źrenin każdemu mił.”
Czy można się więc dziwić, że taka opowieść stała się nie tylko popularną w tamtych czasach lekturą, ale i ważną inspiracją dla artystów. Dość powiedzieć, że właśnie „Rozmyślania przemyskie” były źródłem ikograficznym Ofiarowania Maryi w arcydziele naszej sztuki średniowiecznej - krakowskim ołtarzu Wita Stwosza.


powrót