Jerzy Binkowski - psycholog
Między niebem i ziemią

Każdy Jego krok był modlitwą. Kroki Papieża to różaniec wolno sunących stóp udręczonego chorobą Pielgrzyma. Odczuwał bliskość polskiej ziemi i ukrytą w niej energię.
Ogarniał ramionami i obejmował sercem polskie krajobrazy, aż po horyzont. Kiedy osłabiony zagorączkował, w Krakowie prawie dwa miliony pobożnych ludzi prosiło Boga o zdrowie dla człowieka, który  brał na swoje barki ciężar odpowiedzialności za szczęście współczesnego świata. Mówił ludziom wprost, że nie ma solidarności (braterstwa) bez  miłości, że przyszłością człowieka jedynie jest MIŁOŚĆ.
Nasza ojczyzna, polska ziemia stała się ołtarzem, na którym Jan Paweł II odprawiał codzienną liturgię swego życia. Bez jakichkolwiek  warunków. Nie kalkulował. Stawiał wszystko na jedną kartę. Upadał. Wstawał i szedł dalej. Do granic swoich ludzkich możliwości. Nie narzekał, nie płakał. Sam się spalał, aby dać światło innym. Nie dzielił na prawych czy lewych.
Najbardziej wstrząsnęła mną  myśl, iż mógłbym przestać już wypominać prezydentowi mego kraju, że dla osobistego i partyjnego interesu był kłamcą; że naczelnik opozycyjnej partii jest bardzo "męskim" hochsztaplerem lekko prowadzących się słów; że wybaczyć trzeba tym, którzy nie rozliczyli się ze zbrodniczej przeszłości, z marnotrawstwa energii i wyobraźni kilku pokoleń kiedyś młodych Polaków; że mniej ważna jest manipulacja historią od dzisiejszego dnia, kiedy to można by cieszyć się z talentów wszystkich, dla wspólnego dobra i ponad interesami grup partyjnych, że "czerwona sieć", spółki itd. itp.
Jeżeli dobrze zrozumiałem, to jeszcze raz otrzymałem propozycję radykalnego i pełnego kontaktu z własnym sumieniem, z możliwością bicia się jedynie we własne piersi. Czy strumienie łaski, którą obdarowuje każdego człowieka Bóg, trafią do jaskini mego serca? Czy nie jest to ciągle jaskinia rozbójnika, który chciałby, podobnie jak ci, którym wytyka słabości, zagrabiać z myślą o własnych korzyściach? Ile muszę zarobić, "zdobyć", ile muszę mieć zaoszczędzonych zasobów, aby wreszcie zdecydować się na pomoc ubogiemu człowiekowi?
A Bóg mieszka tam, gdzie pozwala Mu się wejść! Czy może być ważniejsze zadanie mego życia? Lecz ja mogę pozwolić Mu wejść jedynie tam, gdzie się znajduję, gdzie żyję prawdziwym życiem! Dlaczego nie otwieram drzwi mego serca, mego domu?!
A więc kochać ludzi takimi, jacy są. Tu i teraz. Nie czekać aż moi "wrogowie" staną się doskonali. Co mnie wstrzymuje od pracy nad tym, aby mój dom, moja ojczyzna, stawała się z każdym dniem coraz milsza, świeża, pełniejsza. Tam, gdzie stoję. Tam, gdzie jestem.
Jedna z moich uczenic powiedziała, że Papież jak orzeł, szybował ponad nami, zataczał piękne i równe kręgi, potem siadał na skale i strząsał ze swoich skrzydeł i piór Boże błogosławieństwa. Pełne paradoksów drogowskazy z ziemi do nieba.
 

Po długim i bohaterskim życiu waleczny rycerz dotarł na tamten świat i został skierowany do raju. Był to człowiek bardzo ciekawski, zapytał więc czy może rzucić okiem także na piekło. Anioł spełnił jego prośbę i zaprowadził go do piekła. Znaleźli się w ogromnym salonie, którego środek zajmował stół zastawiony obficie różnymi potrawami i kuszącymi smakołykami. Lecz siedzący wokół stołu biesiadnicy byli wychudzeni, bladzi i tak przypominali szkielety, że aż litość brała.
Jak to możliwe? - zapytał rycerz swego przewodnika. - Przecież mają tutaj tyle darów Bożych!
Widzisz, każdy dostaje dwie pałeczki, które mają służyć do jedzenia zamiast sztućców. Sęk w tym, że te pałeczki mają ponad metr długości i trzeba je koniecznie trzymać za sam koniec. Jedynie w ten sposób można wkładać sobie jedzenie do ust.
Rycerz zadrżał widząc, jak straszliwa kara dotknęła tych biedaków, którzy mimo wszelkich starań, nie mogli włożyć do ust ani okruszynki.
Nie chciał widzieć już nic więcej i poprosił, aby szybko wrócili do raju.
Tam czekała go niespodzianka. Raj był salonem identycznym jak piekło. Wokół takiego samego stołu tłoczyło się również wielu ludzi, a smakowite potrawy tak samo wspaniale wyglądały. Nie było to jedyne podobieństwo: wszyscy biesiadnicy mieli identyczne metrowe pałeczki, które należało uchwycić za koniec, by donieść jedzenie do ust.
Istniała jednak zasadnicza różnica: tutaj ludzie siedzący wokół stołu byli pełni radości i wyglądali na dobrze odżywionych.
- Jak to możliwe? - zapytał rycerz.
- Anioł uśmiechnął się i wyjaśnił: 
- W piekle każdy stara się nabrać jedzenie i włożyć je do własnych ust, ponieważ przez całe życie myślał o sobie. Tutaj jest inaczej. Każdy chwyta pokarm pałeczkami, a potem niesie go do ust sąsiada siedzącego naprzeciwko.

Raj i piekło są w moich rękach. Już dzisiaj!

(Przypowieść jest zapożyczona z książki Bruno Ferrero "Ważna róża", Wydawnictwo Salezjańskie, Warszawa 1997r.)


powrót