Rozmowa z Ks.
Wiesławem Kondziorem
Wśród uśmiechniętych Filipińczyków Cz. M. Ks. Wiesław Kondzior, pochodzący z Parafii Turośń Kościelna w Archidiecezji Białostockiej, pracuje na Filipinach. Proszę powiedzieć, w jakiej części Filipin Ksiądz pracuje? Ks. Wiesław: Jest to Wyspa LUZON, gdzie znajduje się Manila - stolica kraju. Jest to miejscowość Legazpi znajdująca się około 600 kilometrów na południe od Manili. W diecezji Legazpi pracuję od listopada 1997 roku. Biskup diecezji Legazpi, który mnie zaprosił, zaproponował pracę z seminarzystami. Zajmuję się kierownictwem duchowym kleryków oraz pracą z ruchami rodzinnymi w diecezji. Cz. M. Jak widzi Ksiądz społeczność filipińską jako chrześcijan? Ks. Wiesław: Katolicyzm na Filipinach jest tradycyjny. 85% ludności przyznającej się do katolicyzmu, faktycznie do niego przynależy. Nie wszyscy jednak mają głębokie podstawy religijne, dogmatyczne, doktrynalne. W wyniku tego są osoby, które nie praktykują swojej wiary. Mówi się, że około 17% ludności katolickiej regularnie uczęszcza na niedzielne msze. W diecezji Legazpi, gdzie pracuję, jest około miliona katolików. Cz. M. Jak wygląda posługa duszpasterska i sytuacja miejscowego duchowieństwa? Ks. Wiesław: Obecnie zdecydowana większość duchowieństwa wywodzi się z ludności miejscowej. Filipińczycy, nazywani Bikolanie, z regionu Bikol, stanowią większość kapłanów (około stu). Na milion katolików stu kapłanów to niewiele. Parafie obsługiwane są przez jednego, dwóch a czasami trzech księży. Parafia katedralna ma pięciu kapłanów. Cz.M. Czy w związku z tym istnieje zapotrzebowanie na księży z zewnątrz? Ks. Wiesław: Pomoc jest potrzebna, z tym, że musi być mądrze prowadzona. Istnieje pewna niechęć ludności tubylczej do przyjmowania obcych. Mają tu miejsce pewnego rodzaju kompleksy kolonialne. Jest pewne poczucie doznanych niesprawiedliwości ze strony kolonizatorów, którymi byli Hiszpanie, a potem Amerykanie. Dla wielu Filipińczyków osoba biała - nawet kapłan czy zakonnik - kojarzy się z pewnymi formami dla nich przykrymi, które warunkowały ich życie. Z tego powodu działalność białych misjonarzy musi być bardzo mądrze prowadzona. Muszą oni wejść w strukturę lokalną, gdzie biskupami, kapłanami są Filipińczycy. Oni oczekują uszanowania miejscowych tradycji, oczekują delikatności, mądrości we wspólnym życiu. Pomoc jest im potrzebna, zwłaszcza jeśli chodzi o formację. Cz. M. 85 % Filipińczyków to katolicy. Pozostała część ludności... Ks. Wiesław: W części są to protestanci, w części muzułmanie. W niewielkiej części to wyznawcy religii miejscowej ,kosmocentrycznej. Cz. M. Jak wygląda na Filipinach współpraca i życie między wyznawcami różnych religii ? Ks. Wiesław: Takie próby są podejmowane. Przykładem był kongres poświęcony rodzinom, gdzie brały udział dwie wielkie religie: chrześcijanie i muzułmanie - katolicy, protestanci i muzułmanie. Próbowano znaleźć wspólne porozumienie, gdy chodzi o troskę i obronę rodziny. Cz.M. Jaka jest rodzina filipińska? Ks. Wiesław: Państwo - przez prawo - chroni rodzinę, chroni też poczęte dziecko ( aborcja jest zakazana ). Rodzina filipińska posiada średnio od 6 do 8 dzieci. Dzieci są bardzo chciane przez rodziców. Filipińczycy bardzo potrzebują siebie wzajemnie. Są bardzo towarzyscy. Pomagają sobie wzajemnie nawet jeśli ich sytuacja materialna jest skomplikowana. Wyczuwa się tę ich radość bycia razem. Są też i negatywne strony tego. Młodzież - na przykład - jest mało samodzielna; potrzebuje kierownictwa przez innych. Problem więc: to brak pewnej samodzielności ze strony poszczególnych osób. Rodzina staje się jakby "klanem, który zawiera w sobie całe życie tej jednostki. Ta osoba jest niejako zagubiona w tym klanie, bez rodziny nie widzi swego życia. Stąd też wielkie trudności dla kapłanów filipińskich, aby wyjechać na misje. Jest im trudno wyobrazić życie poza rodziną, poza sąsiedztwem, przyjaciółmi. Cz. M. Na jakie problemy napotykają duszpasterze w posłudze pastoralnej dla rodziny? Jakie priorytety przyjmuje duszpasterstwo rodzin na Filipinach? Ks. Wiesław: W diecezji Legazpi powstał ośrodek duszpasterstwa rodzin. Stworzone zostało miejsce dla ludzi poszukujących pomocy. Istnieje też centrum Guadelupe. Jednak z pań miała sen, w którym Matka Boża prosiła ją o wybudowanie takiego domu dla skłóconych małżeństw, by mogły tu mieć rekolekcje, mieć czas na zastanowienie, na pojednanie. Inną formą jest działalność ruchów rodzinnych. Powstało przymierze owych ruchów. Biskup diecezji sam mocno w to zaangażował się. Mają te ruchy swoje comiesięczne spotkania. Ich celem jest praca dla rodziny. Największym z tych ruchów jest Rodziny dla Chrystusa. Jest on kierowany centralnie w Manili. Cz. M. Jak na co dzień wygląda życie rodziny filipińskiej? Ks. Wiesław: Jest ona pochłonięta pracą. Typowa dla Filipińczyków jest pomoc domowa. Część ludzi pracuje w biurach, bankach. Zaczynają pracę o godzinie 8:00 a kończą o 17:00. Cz.M. Jak przedstawia się sytuacja w tych rodzinach wielodzietnych? Ks. Wiesław: Wśród Filipińczyków istnieje zasada pomocy wzajemnej. Najstarsze dziecko w rodzinie, kiedy zdobędzie pracę, pomaga rodzicom w wychowaniu młodszego rodzeństwa. Kiedy pyta się młodzież o to , co chcesz robić, zazwyczaj pada odpowiedź, że chcą zdobyć pracę i pomóc swemu rodzeństwu. Otwarcie na rodzinę i rodzeństwo jest bardzo silne wśród Filipińczyków. Oni trzymają się tego i to daje im szansę kształcenia się. Większość społeczeństwa boryka się z problemami materialnymi. Wielu rodziców nie stać na to, by wykształcić ośmioro dzieci. Bez takiego wewnętrznego układu pomocy rodzeństwa nie mieliby szans na wykształcenie. Wśród młodzieży odczuwa się pewną formę zagubienia. Polega to na tym, że ich potrzeby i oczekiwania są bardzo wielkie, natomiast rodzice i cała rodzina często nie jest w stanie na nie odpowiedzieć. Rodzina cierpi czasami zpowodu pewnego rodzaju emocjonalnego gubienia się dzieci i młodzieży. Cz.M. Raz w roku można usłyszeć, że na Filipinach Filipińczycy poddają się krzyżowaniu. Jak Ksiądz to widzi? Jak przyjmowany jest ten zwyczaj przez Kościół na Filipinach? Ks. Wiesław: Przed rokiem miałem okazję z tym się zetknąć, bo taka grupa zgłosiła się do biskupa z prośbą o zrobienie takiego przedstawienia, misterium w naszej diecezji. Biskup na to się nie zgodził. Episkopat filipiński nie zgadza się na tego typu formę pobożności. Z rozmów z księżmi oraz ludźmi świeckimi wynika, że jest to postrzegane jako pewna forma niezdrowej pobożności, która akcentuje rzeczy zewnętrzne, a wcale nie dotyka istoty pobożności. Co więcej: takie grupy, które mają na celu krzyżowanie kogoś, wprowadzają niepokój i zamieszanie w życie parafii. Cz. M. Jaki sens ma owo krzyżowanie dla samych ludzi krzyżowanych? Ks. Wiesław: Jest to trudne pytanie. Niektórzy z nich robią to dla turystów jako pewną formę sensacji, ale nie jest to jedyne wytłumaczenie. Mają swoje własne przeświadczenia. Niektórzy z tych ludzi składają śluby ukrzyżowania się na owe trzy godziny jako zadośćuczynienie za popełnione złe czyny. Tą drogą chcą oczyścić siebie. Widziałem mężczyznę ubiczowanego, który wierzył, że jego własna krew oczyści go z jego grzechów. Tak więc jest to sprzeczne z wiarą katolicką: to krew Jezusa oczyszcza nas z naszych grzechów. W tych ukrzyżowaniach istnieje pewna doza ekspiacji... Cz.M. Jak wygląda codzienność Filipińczyków? Co jedzą? Jaka jest mentalność Filipińczyków? Ks. Wiesław: Mówią o sobie, że są ludźmi stołu, a więc lubią przyjęcia. Dużo uwagi poświęcają przygotowaniu jedzenia i jego spożywaniu. Kuchnia filipińska jest bardzo zdrowa. Nie używają konserwantów. Podstawą jest oczywiście ryż. Jedzą ryby, wieprzowinę, kurczaki, różnego rodzaju warzywa i owoce. Dieta jest bardzo różnorodna. Mentalność Filipińczyków różni się od europejskiej. Europejczyk bardziej posługuje się rozumem, doświadczeniem, a Filipińczyk w dużym stopniu opiera się na emocjach, na wrażeniach. Problemy zaczynają się wtedy, gdy emocje nie są pozytywne. Filipińczycy bardziej kierują się emocjami i wrażeniami, niż przesłankami rozumowymi. Często podejmują jakieś akcje nie kończąc ich, gdyż brakuje im wytrwałości. Łatwo nawiązać kontakty z Filipińczykami, ale trudno jest z ich utrzymaniem. Za każdym razem pojawia się konieczność jak gdyby poznawania na nowo danego człowieka. Typowym elementem postawy Filipińczyków jest ich uśmiech. Jest to pewna forma ich bycia. Tego samego oczekują Filipińczycy od obcokrajowców. Cz. M. Bardzo serdecznie dziękuję za interesującą rozmowę i życzę błogosławieństwa Bożego w posłudze kapłańskiej na dalekich Filipinach. Rozmawiał - ks. Bogusław
Kieżel
|