Waldemar Smaszcz
Żywot jednego świętego,
co miłował Boga swego
Legenda o św. Aleksym
Z różnych funkcji poezji nasze średniowiecze
najczęściej odwoływało się do pouczającej (łac. docere), stąd można powiedzieć,
że nasza najwcześniejsza literatura w znacznej części była parenetyczna
(od grec. parainetikós - zachęcający). Pisarze starali się przekonać odbiorców
o wysokiej wartości ukazywanych wzorów osobowych, a przez to zachęcić do
ich naśladowania. Ideałem człowieka średniowiecza był - jak wiadomo - święty
i rycerz. Pierwszy całym swoim życiem służył Bogu, drugi - swemu ziemskiemu
panu. O ile jednak ideał rycerza dotyczył stosunkowo wąskiej grupy, to
wzór świętego adresowany był do ogółu chrześcijańskiej Europy. Stąd tak
bujnie w wiekach średnich rozwijała się hagiografia. Nazwa tego rodzaju
piśmiennictwa pochodzi od greckich słów: hagios - święty oraz grápho -
piszę. Do twórczości hagiograficznej zaliczano utwory pisane prozą lub
wierszem przedstawiające żywoty świętych chrześcijańskich. Podstawowym
ich źródłem były Acta Martyrum, sprawozdania z przebiegu procesów i egzekucji
wyroków na pierwszych chrześcijanach. A chociaż dotyczyły rzymskich
prześladowań wyznawców nowej wiary, to za ich pierwowzór należy uznać proces
Jezusa zapisany w Ewangelii oraz relację o męczeństwie św. Szczepana, utrwaloną
w Dziejach Apostolskich.
Jednym z najbardziej znanych u nas
poematów hagiograficznych jest Legenda o św. Aleksym. I chociaż nie był
to polski święty, to jednak otoczony był u nas wielkim kultem, którego
ośrodki znajdowały się w Łęczycy i Płocku. Można postawić pytanie, co sprawiło,
że ten właśnie żywot tak bardzo poruszał ludzi średniowiecza? Przede wszystkim
- jak sądzę - decydowało to, że z powodu licznych opracowań postać świętego
zatraciła rysy indywidualne na rzecz cech ogólnych, niezawisłych od czasu
i przestrzeni. W istocie bowiem wątek św. Aleksego to zapis opowieści o
Mężu Bożym, synu znakomitego rodu, który wyrzekł się wszelkich dóbr doczesnych
i poszedł za głosem Pana. Sytuację tę znamy z ewangelicznej przypowieści
o bogatym młodzieńcu i nieudanym powołaniu (Mt 19, 16-22). Dopiero w wersji
powstałej w IX wieku w Konstantynopolu bohater otrzymał imię Aleksy.
Autor polskiej wersji musiał zdawać
sobie sprawę, że temat jego opowieści jest własnością powszechną, stąd
od początku mógł nawiązać rozmowę ze swoimi czytelnikami. Czytając Legendę
o św. Aleksym bez trudu zauważamy duchową wspólnotę, jaka zwykle wytwarza
się w kręgu słuchaczy skupionych wokół kogoś, kto jest obdarzany zaufaniem,
a jego słowa przyjmowane są z pełną aprobatą.
Rękopis Legendy o św. Aleksym zachował
się w kopii z roku 1454, niestety, nie w całości. Brak jest końcowego fragmentu.
Jednakże owe 241 wersów, jakie przetrwały do naszych czasów, stanowi zwartą
całość i pozwala traktować rękopis jako w pełni samodzielny utwór. Przez
wielu badaczy Legenda była uznawana jedynie za anonimowe tłumaczenie nieznanego
oryginału lub co najwyżej udaną kompilację zachodnich wersji utworu. Trudno
dzisiaj zgodzić się z tymi opiniami. Polski poeta pisał ze świadomością
artysty tworzącego dzieło sztuki, co ujawnia już sama inwokacja:
Ach,
krolu wieliki nasz,
Coż
ci dzieją Męszyjasz,
Przydaj
rozum mej rzeczy,
Me sierce
bostwem obleczy,
Racz
mię mych grzechow pozbawić,
Bych
mogł o twych świętych prawić.
Żywot jednego świętego,
Coż miłował Boga swego,
Cztę w jednych księgach o nim.
Kto chce słuchać, ja powiem.
Najpierw wyjaśnijmy jedno słowo, które
może być niezrozumiałe: dziać oznacza nazywać, dawać nazwę, imię.
Już pierwsze wersy dobrze świadczą
o inwencji autora. On pierwszy - jak wykazała prof. Ewa Ostrowska - nazwał
u nas Jezusa świeckim określeniem krolu wieliki nasz, ponadto,
co należy podkreślić, swobodnie posługuje się synonimami, korzystając z
bogactwa językowego polszczyzny. Syn Boży nazwany jest wielikim królem
i Męszyjaszem. Ale to, co w tej inwokacji wydaje się najbardziej interesujące,
to charakter próśb kierowanych do Chrystusa. Pierwsza z nich: Przydaj
rozumu k mej rzeczy - dobrze świadczy o świadomości intelektualnej
i artystycznej autora, chociaż może nie wydawać się dzisiaj zbyt oryginalna.
Ale już zestawiona z drugą - Me serce bostwem obleczy - każe nam pochylić
czoła przed poetą. Prof. Ewa Ostrowska twierdzi, że jest to bodaj jedyne
w polskiej średniowiecznej poezji wyodrębnienie rozumu i tego, czego siedzibę
umieszcza się w sercu. Może iść o uczucie, ale w staropolszczyźnie także
o umysł i duszę.
Druga z wymienionych prośba to bodaj
najpiękniejsza metafora, jaką znalazłem w najpierwszych polskich wierszach.
Brzmi niemal tak, jak o wiele, wiele późniejsze prośby poetów do Ducha
św. o zesłanie potrzebnych do twórczości łask. Me sierce bostwem obleczy
- jest w tym i zdumiewająco piękny obraz i jakaś doskonałość tonu, doprawdy
na miarę arcydzieła.
Autorskie prośby dopełnia jeszcze ta
o pozbawienie, oczyszczenie z grzechów, by mógł o twych świętych prawić.
To z kolei przypomina początek Mszy świętej, gdy wierni odmawiają Spowiedź
powszechną, by godnie uczestniczyć w Najświętszej Ofierze.
W zakończeniu inwokacji autor podkreśla,
że jego opowieść nie będzie dziełem oryginalnym. Zaznacza, iż czytał o
św. Aleksym w różnych księgach, warto więc, aby również jego słuchacze
poznali niezwykły żywot św. Aleksego. To bezpośrednie, osobiste wyznanie
każe nam myśleć o poezji, a nie jedynie wierszowanej wersji
znanej legendy, jak często pisze się o tym utworze. Mamy tu wyraźną próbę
nawiązania dialogu z odbiorcą, podkreślającą rolę czytelnika w zaistnieniu
utworu. Mówiąc współczesnym językiem, autor po skierowaniu prośby do Jezusa
Chrystusa, by uczynił go godnym pisania o świętym, zwraca się do czytelnika
z wyznaniem, że, zapoznawszy się z różnorodnymi księgami mówiącymi o św.
Aleksym, chce ukazać własną wizję tego niezwykłego życia.
Prawda, że pozostała, a więc przeważająca
część Legendy o św. Aleksym, nie jest już tak interesująca jeśli idzie
o walory poetyckie. Ale jest to przede wszystkim konsekwencja przyjętych
założeń gatunkowych, a nie ograniczonego talentu autora. Poeta usuwa się
w cień, bo jednym bohaterem utworu jest święty. I w tym przypadku, podobnie
jak w oszczędnych sformułowaniach Bogurodzicy, możemy mówić o świadomości
artystycznej autora, który wydaje się podkreślać, że o świętym świadczą
nie słowa a uczynki, moje więc zadanie powinno sprowadzać się jedynie do
roli sprawozdawcy ukazującego owe uczynki. Piękno słów nie powinno przyćmić
piękna czynów. Nie oznacza to jednak rezygnacji z kreowania własnej wizji
artystycznej. W całym tekście znajdujemy nadto wiele przykładów które świadczą,
że autor nie tylko panuje nad całością sprawną ręką reżysera, ale inwencją
artystyczną potrafi uwypuklić najważniejsze momenty w życiu swego bohatera.
W utworach tego typu nie odstępstwo
od wzoru, lecz właśnie drobiazgowa wręcz realizacja założeń przyjętej poetyki
świadczyła o kunszcie autorskim. I chociaż współczesne poglądy na
sztukę premiują zupełnie odmienne walory, nie możemy przenosić naszego
widzenia na utwory artystyczne sprzed pięciuset lat. Autor Legendy o św.
Aleksym w każdym fragmencie potwierdza, że czytał wiele ksiąg i potrafił
z owych lektur skorzystać. Święty powinien od początku - by
tak powiedzieć - być naznaczony piętnem własnego losu. Aleksy miał bardzo
bogatych rodziców, którzy posiadali wszystko, o czym człowiek może tylko
marzyć. Bogactwa ich były nieprzebrane. Żyli przy tym w bojaźni Bożej,
jak byśmy powiedzieli językiem biblijnym. A jednak nie byli szczęśliwi,
potwierdzając tym samym, że ziemskie dobra szczęścia nie dają. Mając bowiem
wszystko, nie mieli dziedzica tej ogromnej fortuny. Nie mogli się cieszyć
tym, co jest największym szczęściem rodziców - rodzicielstwem. I dopiero
prośby kierowane do Boga sprawiły, że zostali obdarowani synem-jedynakiem.
Utęsknione dziecko było więc darem Bożym i - co pokazuje dalsza część Legendy
- do Boga należało.
Gdy syn dorósł, ojciec widząc w nim
swego dziedzica, postanowił go ożenić. Wybrał mu żonę najgodniejszą z godnych
- córkę cesarza, a ślubu młodej parze udzielił sam papież. Po raz
drugi w tym utworze możemy mówić o pełni dostatków ziemskich, które już
wkrótce okażą się jednak marnymi dobrami. Wszystko, aż do decyzji Aleksego,
wydaje się urastać do jakichś niewyobrażalnych rozmiarów, ale tylko po
to, aby tym bardziej wyraziste stało się odrzucenie doczesnych dóbr i zaszczytów
przez przyszłego świętego. Punkt kulminacyjny, co dobrze świadczy o walorach
artystycznych Legendy, został wybrany w najbardziej znaczącym momencie.
Jest nim noc poślubna małżonków:
A gdy się z nią pokładał,
Tej nocy z nią gadał;
Wrócił zasię pierścień jej,
A rzekł tako do niej:
Ostawiam cię przy tym dziewstwie,
Wróć mi ji, gdy będziewa oba
w niebieskim królewstwie;
Jutroć się bierzę od ciebie
Służyć temu, cożci w niebie;
Aleksy nie odrzuca, jak to się zwykło
sądzić, małżeństwa, on jedynie rezygnuje z ziemskiego wymiaru związku dwu
osób. Dla niego miłość małżeńska łączy nie tyle ciała, co dusze, stąd to
pełne głębokiej wiary w nierozerwalność sakramentalnej wspólnoty zdanie:
Ostawiam cię przy twym dziewstwie, / Wróć mi ji, gdy będziewa oba w niebieskim
królewstwie. Dopiero tam, w wieczności ów związek pozostanie trwały naprawdę.
Nie jest to przy tym decyzja krzywdząca jego poślubioną właśnie żonę. Ona
w pełni akceptuje decyzję męża, a nawet zapewnia go, że wszystkie jego
wskazówki i polecenia wypełni do końca. Po tym wszystkim, co usłyszała
zwraca się do niego czułym zwrotem: Najmilejszy mężu mój! / Tego się po
mnie nie bój; / Każdy członek w mym żywocie / Chcę chować w kaźni i cnocie.
Zapewnia, że żyć będzie tak długo dopóki on będzie wśród żywych. Trudno
o lepszy przykład małżeńskiej wierności.
Aleksy nie tylko zrzekł się majątku,
ale w swoim pielgrzymowaniu rozdał nawet to, co zabrał ze sobą w drogę.
Wreszcie nie mając już nic, został żebrakiem proszącym o jałmużnę u wrót
kościoła. Już wówczas w związku z jego osobą zaczęły dziać się cuda. Matka
Boska z obrazu ukazała kościelnemu, by w czas złej pogody pozwolił żebrakowi
przebywać w kościele. Podobne interwencje powtarzały się, aż sława niezwykłego
żebraka rozniosła się po okolicy. I wtedy Aleksy, nie chcąc korzystać z
rozgłosu, wyruszył w dalszą drogę. W Syrii słuchał św. Pawła, w końcu jednak
powrócił do Rzymu, by przyjąć wszelkie upokorzenia w rodzinnym mieście.
Przyjął jałmużnę od własnego ojca, a ten go nie rozpoznał. We własnym domu
pod schodami przeleżał sześć lat wystawiając się na drwiny i urągania złych
sług. Wszystko to przyjmował z pokorą, wiedząc, że nie jest to ani cząstka
tego, co przecierpiał Zbawiciel, najsprawiedliwszy ze sprawiedliwych.
Tuż przed śmiercią opisał swoje życie
i zacisnąwszy list w ręce, zmarł. W tym momencie w całym Rzymie rozdzwoniły
się dzwony. Nikt nie znał przyczyny tego cudu, dopiero niewinne dziecko
powiedziało, że to z powodu śmierci człowieka pełnego chwały. Na miejsce
udała się uroczysta procesja, składając hołd świętemu:
Więc tu papież z kardynały,
Cesarz z swymi kapłany.
Szli są k niemu z chorągwiami;
Zaczęły się dziać cuda za jego przyczyną,
każdy chory Kogokole para zaleciała / Od tego świętego ciała, / Który
le chiorobę miał / Natemieście zdrow ostał. Nikt jednak nie mógł wyjąc
listu z zaciśniętej dłoni, dopiero żonie sam wpadł w ręce, dlatego, jak
czytamy w wierszu iż był jeden do drugiego czyst. A wiec żona wytrwała
w czystości przez te wszystkie lata i teraz małżonkowie porozumieli się
ze sobą, on przekazał jej swój duchowy testament. I chociaż nie znamy
zakończenia Legendy, możemy się domyśleć, że - zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią
- żona zmarła i już teraz bez przeszkód połączyli się w niebie.
Na ludziach średniowiecza Legenda o
św. Aleksym wywierała ogromne wrażenie. Wyobraźnię odbiorców pobudzało
poświęcenie małżonków, którzy dobrowolnie zrezygnowali z przywilejów małżeńskich
i odłożyli niejako spełnienie złożonych ślubów do czasu, aż oboje osiągną
szczęście wieczne. W przypadku ludzi średniowiecza mieściło się to w ich
dążeniach, wprawdzie dostępnych nielicznym, co wcale nie znaczy, że niemożliwych
do spełnienia. Przypomnijmy, jaką prośbą kończyła się Bogurodzica: A dać
raczy (...) na świecie zbożny pobyt, / Po żywocie rajski przebyt. |