Waldemar Smaszcz
Renesansowy psałterz
(nieznane poezje Karola Wojtyły)
Panu Markowi Skwarnickiemu
z podziękowaniem za udostępnianie nam
twórczości poetyckiej Karola Wojtyły.
Od pewnego czasu krakowskie wydawnictwo
Biały Kruk obdarza nas niezwykle pięknymi, albumowymi wydaniami poezji
Karola Wojtyły. Poszczególne tomy ukazują się z ogromnej urody fotografiami
Adama Bujaka, który jak nikt chyba potrafi utrwalać w barwnych obrazach
wszystko, co łączy się z osobą Ojca Świętego. Na jeszcze jedno nazwisko
chciałbym zwrócić uwagę - Marka Skwarnickiego. To on od początku z upoważnienia
Dostojnego Autora opracowuje twórczość literacką Karola Wojtyły. Jemu
zawdzięczamy przede wszystkim podstawową edycję Poezji i dramatów, gdzie
po raz pierwszy została ujawniona ta strona dokonań Metropolity Krakowskiego.
Karol Wojtyła - jak wiadomo - teksty poetyckie ogłaszał jedynie pod pseudonimami:
Andrzej Jawień, Stanisława Andrzej Gruda, Piotr Jasień. Tylko nieliczni
wiedzieli, kto się kryje za tymi nazwiskami, wśród nich był właśnie Marek
Skwarnicki, poeta związany z Tygodnikiem Powszechnym. Jego pióra było
Słowo wstępne do wspomnianej edycji, oparte zarówno na własnych przemyśleniach
autora, jak i rozmowach z Ojcem Świętym. Waga tego eseju dalece przekraczała
wymiary podobnych tekstów. Poezje i dramaty Karola Wojtyły pojawiły się
w sytuacji wyjątkowej, gdy ich Autor został następcą św. Piotra, najważniejszą
postacią w Kościele Powszechnym. Większość dziennikarzy potraktowała ujawnioną
twórczość literacką jako coś zgoła sensacyjnego, a zdarzały się, także,
niestety, i u nas w kraju, głosy zdecydowanie nieprzychylne, a nawet agresywne.
Marek Skwarnicki potrafił znaleźć najwłaściwsze
słowa wprowadzające w świat poezji Karola Wojtyły. Życzliwy, a jednocześnie
bardzo rzeczowy tok wywodu ukazał zarówno odmienność zjawiska na tle współczesnych
nurtów i szkół artystycznych, jak i głębokie zakorzenienie w tradycji biblijnej,
tak ważnej dla kultury europejskiej. Nie krył przy tym, że prezentowany
tom nie jest jedynie wydarzeniem literackim, a w równej mierze - natury
duchowo-religijnej. Jest nim dlatego - podkreślał - ponieważ cała poezja
Karola Wojtyły ma charakter na wskroś religijny, i dlatego również, że
niepodobna w obcowaniu z nią zapomnieć o Poecie, który tworzył ją
w przeszłości i jest obecnie Papieżem, Ojcem Świętym, człowiekiem
wyciskającym piętno swojej osobowości na życiu Kościoła, Ludu Bożego, chrześcijaństwa,
całego świata.
Bardzo ważne rzeczy napisał Marek Skwarnicki
o miejscu poezji w twórczości Karola Wojtyły, kapłana, biskupa i kardynała
wreszcie, jednej z najważniejszych osób nie tylko w polskim Kościele: Twórczość
poetycka, obok działalności naukowej, zwłaszcza filozoficznej, stała się
prawdopodobnie dla Niego (...) jedną z wielu dróg poznania i zgłębiania
rzeczywistości ludzkiej, być może najbliższa sercu, ale nie najważniejszą
w pełnieniu obowiązków. Ile zostało powiedziane w tym jednym zdaniu! Poezja
od początku była dla Karola Wojtyły jednym ze sposobów p o z n a
n i a. Język poetycki sięgał tam, gdzie zawodził zarówno język potoczny,
jak i naukowy. Ich pojęciowy charakter ograniczał możliwości poznawcze,
gdy poprzez obraz czy metaforę poeta potrafi wyrazić to, co na pozór wydaje
się niewyrażalne. Ale nawet przy takim rozumieniu poezji, mogła ona, powtórzmy
za Markiem Skwarnickim, być wprawdzie najbliższa sercu, ale przecież
nie najważniejsza w pełnieniu obowiązków.
Na jeszcze jeden fragment owego Słowa
wstępnego chciałbym zwrócić uwagę, gdy autor przywołuje wypowiedź Jana
Pawła II dotyczącą wydania Poezji i dramatów: Ojciec Święty - czytamy
- w rozmowie na temat wydania tej książki, w której układ nie ingerował,
ale której dał swoje nihil obstat, podkreślił: Potrzebna jest do niej przedmowa,
gdzie byłoby powiedziane jedno - że poezja to wielka pani, której trzeba
się całkowicie poświęcić; obawiam się, że nie byłem wobec niej zupełnie
w porządku.
Marek Skwarnicki - jak już tu było
powiedziane - pozostał tym, który od owej pierwszej edycji, ciesząc się
zaufaniem Dostojnego Autora, przygotowuje do druku jego utwory literackie.
I właśnie teraz, wydając Renesansowy psałterz, sprawił nam wszystkim
ogromną niespodziankę. Tom Poezji i dramatów zawierał utwory Karola Wojtyły
powstałe w zasadzie po wybuchu wojny. Jedynie dwa z nich, hymn Magnificat
i Nad Twoją biała mogiłą, poprzedzający część zatytułowaną Wiersze,
powstały wiosną 1939 roku. Wiadomo było, że poeta pisał wcześniej, a nawet
przygotował cały zbiór wierszy, właśnie Renesansowy psałterz. Odmienność
tych młodzieńczych poezji nawet od zaliczanych do juweniliów dramatów Hiob
i Jeremiasz, sprawiła, że nie znalazły się w zbiorowym wydaniu. Decydując
się teraz na ich publikację (obecnie niżej podpisanemu Ojciec Święty pozostawił
swobodę decyzji opracowania i druku Renesansowego psałterza...) Marek
Skwarnicki także poprzedził je słowem wstępnym, w którym napisał:
Te wiersze różnią się formalnie od
poezji później tworzonej; utrzymane są w młodopolskiej, postromantycznej
konwencji językowej. Jednak świat wyobraźni, przestrzeń duchowa i filozoficzna
różnych części Renesansowego psałterza nie straciły ani swego blasku, ani
znaczenia. Jestem zresztą przekonany, że dziś forma Renesansowego psałterza
stała się sprawą dla przeważającej części Czytelników mniej ważną niż treść
poezji. Istotnie, po krachu kolejnych szkół artystycznych, przestarzałych
awangard absolutyzujących stronę językową dzieła literackiego, powracamy
do prawdy tak lapidarnie sformułowanej już przez Arystotelesa, że poetą
jest się bardziej przez to, co się mówi, niż jak się mówi. Popisy formalne
pozbawione głębszych treści już nie poruszają wrażliwości czytelników,
jak to jeszcze było trzydzieści i więcej lat temu.
W prezentowanym tomie zwraca uwagę
już sam tytuł: Renesansowy psałterz, stanowiący najbardziej zwięzłą syntezę
tradycji czarnoleskiej. Jan Kochanowski, wielki poeta renesansu, wyrażając
znakomicie tę epokę, nie zatracił nic przecież z tradycji biblijnej. Renesans
w kulturze europejskiej stał się bodaj najważniejszym przełomem nie tylko
artystycznym, ale przede wszystkim duchowym. Człowiek wybrał ziemię jako
miejsce realizacji własnych celów i coraz bardziej oddalał się od
Boga. Zbyt dobrze znane to sprawy, by szerzej tu o nich pisać. Jan Kochanowski,
chociaż zanurzył się na równi z innymi wybitnymi przedstawicielami epoki
w ziemskim horyzoncie, nie oddzielił swojej twórczości od Boga, czego najlepszym
przykładem jest wielka księga psalmów - Psałterz Dawidów, nazwany przez
autora swoim żniwem. W nim połączył poeta Dawidowe złote gęśli z polskimi
pieśniami. To podwójne doświadczenie - duchowe i artystyczne, być może
pomogło mu przeżyć i wydźwignąć się z wielkiego kryzysu światopoglądowego,
czego wstrząsającym świadectwem były Treny.
Młody Karol Wojtyła swojemu programowemu
poematowi Poezja dał podtytuł Uczta czarnoleska, co potwierdza, że
odwoływał się do tej tradycji niezwykle świadomie:
Z tęsknot poczęte ziemie, o żywiczne
źródło,
nie ma dla ciebie opok, nieprzebitych
grani.
Najczęstszych, smreczynowych pragnień
srebrna urno,
strumieni promienistych, halnych upłazami
-
W tobie się świt odbija, rozżarzony
Chrystus,
wstający promienistą Hostią w tej
monstrancji.
Takieś, jak pośród wierchów poczęty
strzelistych
złotolitych zapatrzeń niebosiężny łańcuch.
Pojawiające się obrazy, co musi skonstatować
każdy uważny czytelnik, powróciły po latach w dojrzałej poezji Karola Wojtyły.
W poemacie Stanisław, jak pamiętamy, autor pragnął opisać Kościół -
mój Kościół, - powtarzał - który związał się z moją ziemią. A w dalszej
części pojawia się jakże obrazowa identyfikacja ojczystej ziemi: Ziemia
leży w dorzeczu Wisły, dopływy wzbierają wiosną, gdy śniegi topnieją w
Karpatach. Nie ma dla nich, moglibyśmy powiedzieć słowami wczesnego poematu,
opok, nieprzebitych grani. W dalszej części Poezji tak mówi autor:
O ziemio ty kochana! - oborać, zaszczepić - / latorośl - żywicielka -
szczep żytni, szczep winny..., by w znacznie późniejszej Wigilii Wielkanocnej
1966 nawiązać do tego motywu w obrazie Mieszka I przyjmującego chrzest
wraz ze swoim narodem:
Był wokół sad, szczepiono drzewa.
Mieszko przechadzał się w cieniu
i patrzył.
(...)
Nie lęka się ogrodnik naciąć kory.
Wierzy drzewu:
Życie będzie silniejsze od nacięć,
na nowo wzbierze...
Ma więc rację Marek Skwarnicki pisząc
we wstępie: Czytając Psałterz Karola Wojtyły obcujemy z dziejami duszy
późniejszego arcybiskupa Krakowa i biskupa Rzymu. Poprzez te wiersze przeziera
znana nam dziś głębokość myśli i uczuć człowieka, który będąc studentem
Uniwersytetu Jagiellońskiego tworzył Balladę wawelskich arkad, a obecnie
jako Następca św. Piotra w homiliach swych objawia siłę poetyckiego kunsztu
językowego. Kunsztu, dodajmy, który ujawnia już ten młodzieńczy utwór:
Na karkach sprzężonych wołów dzwon
z obertyńskich dział
wolno się wznosił ku wieży, w rozstajną
okien
czeluść.
Chmurami w drzewcach kopii wiatr
purpurowy chwiał
i orłów skrzydłami w chmurach. Oto
są wieże
Wawelu.
Stąpają nad wielkim dziedzińcem rzędy
sklepionych arkad,
piersi okute w mrok, szeregi czarnych
rycerzy.
Winograd jak płaszcz purpurowy na
kamienistych barkach.
Ten opis murów Wawelu może funkcjonować
jako najzupełniej samodzielny utwór wzbogacający niemałą antologię wierszy
o królewskim Krakowie. A nie jest to jedyny przykład bardzo żywych związków
poety z miastem, które z pewnością jest mu tak samo bliskie, jak rodzinne
Wadowice. W Renesansowym psałterzu odnajdujemy też wiele strof świadczących
o ogromnej miłości do Polski, zawsze nazywanej przez Jana Pawła II umiłowaną
Ojczyzną. W jednym z sonetów ze wzruszającą szczerością nazywa autor swoją
słowiańską duszę - marzycielką odwieczną i ... sobótką podleśną,
by w następnym sonecie wyznać:
Największą Prawdę ludzką odkrywam w
tobie
co dnia,
najszczerszy płacz dziewczęcy, modlitw
serdecznych rzewność,
których co maja słucham, gdy świat
się
pieśnią zapładnia
wtedy się w tobie, o duszo, tak roztkliwia
rzewność,
że wierzę w przemijanie najgorszych
dni
katorg,
w jasność wierzę idącą z twojej wawelskiej
gontyny...
Znajdziemy w tym wyznaniu echa najpiękniejszych
pieśni majowych - Chwalcie łąki umajone... i Pieśnią wesela witamy,
o Maryjo, miesiąc Twój... oraz wzruszenia urodą świata, mieniącego się
w maju wszystkimi odcieniami świeżej zieleni, wreszcie jakże polską wiarę
w odmianę najgorszych sytuacji, wynikająca z poczucia bliskości Boga i
Jego Najświętszej Matki. |