Ks. Alfred Ignatowicz
Ojcostwo


        Na razie powoli, ale z przekonaniem, rozpoczęliśmy realizację nowego programu duszpasterskiego, który kończy trzyletnie przygotowanie do Wielkiego Jubileuszu Roku 2000. Tegoroczny program poświęcony jest Bogu Ojcu i ma przybliżyć nam tajemnicę Boga jako Ojca wszystkich i wszystkiego, „A to jest życie wieczne, aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga..." Prace duszpasterskie nabiorą niebawem przyśpieszenia, zwłaszcza podczas Wielkiego Postu, Misjonarze, rekolekcjoniści, spowiednicy będą stawiali przed oczy wiernych obraz Syna Marnotrawnego z przypowieści Chrystusa. Paniczyk, który stał się świniopasem, wlecze się krętą drogą pełną chwastów, przygięty skruchą i wstydem, bo przypomniał sobie ojca. Dalekowidzący ojciec wybiega mu na spotkanie, bo czekał na syna i jego powrót. Po ojcowsku, z miłością, przyciska go do serca. Te przygarniające dłonie które tak mocno zaakcentował na swoim płótnie wielki Rembrandt, będziemy mieli przed oczyma przez cały rok.
        Każdy człowiek wierzący ma jakąś główną, przewodnią ideę Boga, a Najczęściej widzimy Go jako Stwórcę. Idea Ojcostwa Bożego łączy się ściśle z ideą Stwórcy. Rola ojca ziemskiego to przecież dawanie nowego życia. Stąd też Bóg-Ojciec rozumiany jest jako Bóg-Stwórca. Obie idee przenikają się wzajemnie i uzupełniają. Niektórzy widzą Boga przede wszystkim jako Mądrość i jako Sprawiedliwość. Idea Sprawiedliwości jest słuszna i w nauczaniu Chrystusa zajmuje poczesne miejsce. Nasz Pan mówił często o Bogu. „ Ten, który widzi w skrytości jest sprawiedliwy". Kiedy jednak uczniowie poprosili Jezusa, aby nauczył ich się modlić, podyktował tekst „Ojcze nasz". Nie kazał im zwracać się do Boga „Sędzio Sprawiedliwy", lecz zupełnie inaczej, bo „Ojcze". Nauka to dla nas - Chrystusowa koncepcja Boga. Doskonała sprawiedliwość może być podobna do nieubłaganej precyzji komputera, który nie popełnia pomyłek. Mówiąc „Ojcze nasz" Chrystus widzi stosunek Stwórcy do stworzenia w zupełnie innym wymiarze. Chrystus jak gdyby mówi: „Człowiecze, Bóg ci zawierza, wierzy w ciebie nie traci nadziei nawet wówczas, kiedy ty niczego już po sobie nie oczekujesz. Jest twoim ojcem. On ciebie kocha i nie chce być dla ciebie tylko „ Sędzią". Sprawiedliwość bowiem ocenia, ale nie może wybaczać. Wybacza „Ojciec bogaty w miłosierdzie". Taka idea Boga jest pociągająca, bo pełna optymizmu. Należy jednak pamiętać, że Bóg ma różne twarze. Z kart Ewangelii dowiadujemy się, że Bóg-Ojciec może być ogrodnikiem, który rzuca w ogień suchą gałąź, bo nie owocuje. Może też być panem, który żąda rozliczenia się z otrzymanych talentów. Ze wszystkich jednak twarzy Boga najstraszniejsza jest twarz milczenia. Bóg-Ojciec milczał, kiedy w Ogrójcu leżał na ziemi Syn i pocił się krwią. Milczał też, gdy Go biczowano. Milczenie Boga-Ojca było nad Golgotą, tak jakby wtedy niebiosa były puste. Niełatwo jest zrozumieć i przyjąć Boga-Ojca milczącego.
        Nasza współczesność bardzo potrzebuje przyswojenia idei Boga-Ojca. Mamy pełne usta frazesów o braterstwie. Zdążamy przecież do Unii Europejskiej, do świata bez wojen. Czymże jest jednak braterstwo, gdy zabraknie ojcostwa? Czy Europie dzisiejszej bardziej niż wspólnoty interesów, wspólnoty armii czy waluty, nie potrzeba wspólnego Ojca? Politycy nie chcą na ten temat słyszeć, ekonomiści mają już swoich bożków, mężowie stanu ośmieszają się. Dzisiejszy świat zapomina o Bogu-Ojcu i woła: „Daj nam boga". No i zaczęliśmy, tak jak pod Synajem, lepić „złotego cielca". Trzeba ten proces przerwać i odbudować w sercach i umysłach ideę Boga-Ojca. Stąd tak trafny jest program duszpasterski bieżącego roku.
        Ksiądz Arcybiskup, w swoim liście pasterskim, przypomniał wypowiedź Jana Pawła II o swoim ziemskim ojcu. Dorastający Karol Wojtyła zapamiętał swojego ojca jako człowieka, który stawiał przede wszystkim sobie wielkie wymagania. Stało się to najlepszą lekcją wychowawczą dla przyszłego papieża, obecnie Ojca całego Kościoła. Wypowiedź papieska przypomniała mi znaną prawdę. Postawa ojca w rodzinie kształtuje obraz Boga w duszach dzieci. Wydawałoby się, że na pierwszym miejscu jest rola matki. Psychologia rozwojowa uczy jednak, że postawa ojca wywiera większy wpływ na ukształtowanie idei Boga w dzieciach. W okresie wczesnego niemowlęctwa, gdy wyłączona jest świadomość, dziecko wchłania atmosferę domu rodzinnego swoją podświadomością. Postawa ojca rzutuje na wytworzenie w dziecku idei Boga. Jeżeli więc w tamtym okresie życia dziecka ojciec jest tyranem, sadystą czy pijakiem, ukształtuje negatywną ideę Boga. Odżyje to w późniejszym okresie życia, gdy obrazy z podświadomości urealnią się w świadomości młodzieńca czy dziewczyny. Może to stać się źródłem trudności religijnych. Okres dorastania też jest czasem bardzo ważnym. Do legendy przeszły już słowa Ojca Duvala, prekursora Ewangelii w piosence na temat swoich rodziców „Jak wielki jest Bóg, skoro mój ojciec, który nikogo się nie boi, codziennie zgina przed Nim kolana. Jak dobry jest Bóg, skoro moja matka, kiedy z Nim rozmawia, nie zdejmuje brudnego fartucha". Obraz modlących się rodziców zapadł w umyśle przyszłego dominikanina bardzo głęboko,
        Proszę mi wybaczyć, że ośmielę się podzielić wspomnieniami z własnego dzieciństwa. Mój ojciec był prostym rolnikiem. Daleki był od dewocji, ale sprawy religijne traktował bardzo poważnie. Pamiętam, jak w okresie Wielkiego Postu uczył mnie śpiewać pieśni tego okresu liturgicznego. Rozkładał na stole wysłużoną bardzo „Służbę Bożą" i śpiewał pobożnie, po kolei: „Ogrodzie Oliwny", „Ojcze Boże", „Jezu Chryste"... W Wielki Piątek, pamiętam to dobrze, o godzinie 15-ej, ojciec klękał sam do modlitwy-medytacji. Hałas przedświąteczny w domu wyciszał się wtedy. Inna sprawa, to funkcja przewodniczącego w liturgii domowej. Ojciec zawsze prowadził modlitwy przed wieczerzą wigilijną, a także święcił rodzinę, dom i całe gospodarstwo w poranek wielkanocny. Wszyscy wtedy staliśmy i czekaliśmy na zakończenie ceremonii, chociaż bardzo „ciągnęło" do suto nakrytego stołu świątecznego. Wspomnienia te można przedłużać, może przyjdzie kiedyś na to pora. Kiedy dzielę się nimi to z tą myślą, że każdy z nas kapłanów mógłby przytoczyć podobne ze swojej rodziny. Jestem przekonany, że niejedno powołanie kapłańskie czy zakonne ma swoje źródło w domu rodzinnym. Chwała naszym matkom, chwała naszym ojcom. Przykro jest dzisiaj obserwować, jak zanika religijność i obrzędowość właśnie domu rodzinnego. Co więcej, często należy wstydzić się za dzisiejsze dzieci i młodzież. Tak mało jest z ich strony wdzięczności dla swoich rodziców. Nie pamięta się, lub nie chce się pamiętać słów z Góry Synaj: „Czcij ojca swego i swoją matkę, abyś długo żył i aby dobrze ci się powodziło". Może należałoby współczesnym młodym przypomnieć rzeczy tak prawdziwe, że aż brutalne: „Słuchaj, ta kobieta nosiła ciebie w sobie przez długie miesiące, twoje tętno było jej tętnem, jej krew była twoją krwią. Potem bardzo długo znosiła twoje niechlujstwo, wstając po nocach i trzęsąc się ze strachu nad każdą gorączką. Kimkolwiek jest dziś i kimkolwiek będziesz ty - uszanuj tamto. Ojciec twój, kimkolwiek jest, chciał cię widzieć na drogach dobrych, twoje nieszczęście bywało i jego udręką. Jeśliś uczynił rzecz podłą, wstydził się więcej niż ty. Gdyby nie on, nie byłoby twojego świata. Uszanuj więc to. Jeżeli tego nie uczynisz - zabijesz po prostu siebie samego".
        Dobrze się stało, że na przełomie wieków możemy jeszcze raz odczytać prawdy podstawowe. Dobrze się stało, że obecny rok każe nam pochylić się do rąk Ojca. Niech będzie on też okazją do refleksji nad rolą ojca ziemskiego w każdej rodzinie. Sporo lat temu „Tygodnik Powszechny" ogłosił ankietę p.t.: Moi rodzice. W życiu nie spotkałem piękniejszych, wzruszających wypowiedzi. Ośmielam się więc zaproponować anonimową ankietę p.t. Mój ojciec. Będzie to okazja dla wielu spłacenia długu, może przyczynić się do zadumy i skruchy dla niedojrzałych ojców, na pewno zaktywizuje duszpasterską tematykę roku. Mam nadzieję, że Redakcja Czasu Miłosierdzia użyczy w piśmie miejsca dla najlepszych wypowiedzi.


powrót