Dzieci światłości
Jerzy Binkowski - psycholog


        Wybudowano kiedyś instytut dla niewidomych i ze względów oszczędnościowych nie umieszczono w budynku okien. Skoro niewidomi, jak sama nazwa wskazuje - nie widzą, to nie jest im potrzebne światło słońca i z takiego założenia wyszli projektanci. Niewidomi, po zamieszkaniu w tym budynku, zaczęli nagminnie chorować. Dopiero wtedy postanowiono dobudować okna. Efekt był zadziwiający: blade twarze nabrały rumieńców, kolorów, przygnębienie ustąpiło, powróciło zdrowie.
        Takim właśnie cudownym i odradzającym światłem naszego życia duchowego jest Chrystus - Słońce, bez którego nie można prawdziwie oddychać, dojrzewać i cieszyć się życiem.
        Kiedy myślę - JEZUS - myślę o przemianie, o nawróceniu.
        Jeżeli centralną postacią mego ODRODZENIA jest JEZUS, nie mogę nie pamiętać wtedy o własnej grzeszności. Fantastyczna moc Jego miłości objawiona Krzyżem, radykalizm Jego miłości oświetla moją nieporadność i słabość. Jestem pełen skruchy i smutku. Budzi się we mnie ogromne pragnienie życia, które byłoby życiem godnym ucznia Chrystusa. Jednak tak się nie staje. I narasta we mnie poczucie własnej marności i niewystarczalności.
        Niektórzy twierdzą, że chrześcijaństwo jest religią osób dręczonych poczuciem winy, osób, które nie potrafią zaakceptować siebie i swojej przeszłości. Jednak to dopiero uznanie grzechu jest początkiem drogi do pogłębionej, pięknej i zdrowej samoakceptacji. Rozmowa z Bogiem, którą rozpoczyna przyznanie się do własnych grzechów, nie jest aktem samonienawiści czy poniżenia, lecz aktem wolności i honoru. Otwieram się na prawdę o sobie po to, aby stać się lepszym.
        To cudowne - być rozgrzeszonym, być zrozumianym, być przyjętym razem ze swoim żalem. Czuję głęboką ulgę i ożywiającą moc przebaczenia. Światło miłości Boga rodzi pragnienie podjęcia pracy nad sobą jeszcze raz, na nowo - ODRODZENIA.
        Biblijnym słowem oznaczającym nawrócenie jest skrucha. W niej iskrzy się początek życia przemienionego.
        W książce Wielkie nawrócenia XX wieku E. Griffin tak pisze: "żal i smutek to podstawowe uczucia w życiu chrześcijańskim; tak podstawowe jak radość. Jedno wynika z drugiego. Żal przynosi wraz z wiarą swoją własną wzniosłość, własną łagodność: bowiem żal powoduje, że zajmujemy znów właściwą postawę wobec Boga. Kiedy udajemy, że nie popełniliśmy niczego złego (...) nasze życie i serce są wypaczone i fałszywe; ale gdy przyznamy się do tego, czym jesteśmy, wtedy wydaje się że wypełnia nas oczyszczająca pokora; spowiadając się pomniejszamy siebie, a Pan czyni nas większymi: jesteśmy wolni i możemy zaczynać od nowa, w jakiś sposób silniejsi niż przedtem."
        Są ludzie, którzy żyją w przekonaniu, że Bóg nienawidzi grzeszników popełniających grzechy i dlatego oni też powinni siebie nienawidzić. Wyznając taki pogląd utrudniają sobie przemianę. Ten fałszywy pogląd oparty na emocjach utrudnia odebranie łaski przebaczenia. Nienawiść do siebie samego nie jest jedynym i właściwym sposobem, by okazać żal za grzechy. Życie z poczuciem łaski pozwala umknąć spod wpływu kłamstwa, które mówi, że zarówno grzech, jak i grzesznik zasługuje na potępienie i nienawiść.
        Z powodu konsekwencji, jakie grzech powoduje, jest on sam już karą. Dodawać do tego nienawiść do siebie wydaje się absurdem i jest niezgodne z przesłaniem Chrystusa zawartym chociażby w przypowieści o kobiecie przyłapanej na cudzołóstwie. Przeczytałem kiedyś zdanie obrazujące wyraziście konieczność rozdzielenia grzesznika od grzechu: "Leczenie nogi zwichniętej w kostce nie powinno polegać na okładaniu jej z całej siły żelaznym prętem".

* * *

        "Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię zło, którego nie chcę" - tak pisał ten, któremu Światłość objawiła się przemożnym i rzucającym na kolana olśnieniem pod Damaszkiem, były faryzeusz - Szaweł.
        Jednym ze sposobów uporania się z tą dramatyczną rozbieżnością pomiędzy naszymi przekonaniami a naszymi grzesznymi skłonnościami, jest dostrzeganie tej tendencji w drugim człowieku, a nie w sobie.
        Kiedy jest się rodzicem i nauczycielem wielką pokusą jest przyjmowanie postawy sprawiedliwego sędziego rozczarowanego dziećmi i uczniami, który stwierdza, że to jedynie oni wybierają cień, opowiadają się za ciemnością i chodzą w mroku grzechu.
        Twarz Zmartwychwstałego Jezusa jest skupiona, łagodna i pełna czułości. Światło emanujące z Bożego Oblicza jest szansą każdego człowieka.


powrót