Ecce homo – oto człowiek! (J 20,2-7)

Drodzy Kapłani,

Bracia zakonni i Osoby konsekrowane,

Umiłowani Siostry i Bracia !

Dzisiejsza medytacja pasyjna zaprasza nas do spojrzenia na Jezusa ubiczowanego, do postawienia sobie na koniec pytania: kim jest dla mnie ubiczowany Jezus? Jest jak dla Piłata tylko człowiekiem, czy też kimś więcej?

Jezus wzgardzony i odepchnięty przez ludzi

Wysłuchany tekst z Ewangelii św. Jana wprowadza nas w dramaturgię haniebnego procesu nad niewinnym Jezusem. Jezus jest u Piłata. Żydzi przyprowadzili Jezusa do Piłata z żądaniem, aby Go skazał na śmierć. Piłat, nie znajdując w Jezusie żadnej winy, początkowo próbuje Go uwolnić, ale tłum nalega. Każe Go więc ubiczować, licząc, że to wywoła w zebranym tłumie współczucie.

Widok ubiczowanego Jezusa jest przerażający. Po licznych potężnych uderzeniach narzędziami tortur jest wycieńczony i ledwie trzyma się na nogach. Pochylony, z oczami głęboko zapadniętymi, ma usta na wpół otwarte, jak ktoś, kto ma trudności z oddychaniem. Na głowie cierniowa korona, spod której spływają po twarzy stróżki krwi. Cierniste kolce ranią i przysparzają Mu wiele bólu. Na straszliwie umęczonych ramionach ma zarzucony czerwony jak szkarłat płaszcz. W skrepowanych szorstkim powrozem rękach, wetknięty długi kij, jako berło. Ma przypominać Jego królewską władzę. To nawiązanie do pytania Piłata: „Czy ty jesteś królem?” i odpowiedzi Jezusa: „Tak, Ja nim jestem, ale moje królestwo nie jest z tego świata…”.

Prorok Izajasz siedem wieków wcześniej w proroczej wizji opisał tę przerażającą scenę w następujących słowach: „Nie miał on wdzięku ani też blasku, aby na niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarz zakrywa” (Iz 53,2-3).

To tak ubiczowanego Jezusa Piłat wyprowadza do tłumu, mówiąc: „Oto Człowiek!”.

Piłat nie nazywa Jezusa po imieniu, nie mówi „Oto wasz król”, o co zresztą Go oskarżali faryzeusze, lecz tylko: „Oto Człowiek!”. Ale zamiast oczekiwanego współczucia, słyszy krzyk: „Na krzyż! Ukrzyżuj Go! Jeśli tego nie zrobisz, nie jesteś przyjacielem Cezara!”.

Piłat z pewnością nie zastanawiał się co jest ważniejsze: być po stronie prawdy, a więc Jezusa, czy Cezara. Jego odpowiedzią na to pytanie są słowa: Ecce Homo!

W tym poniekąd pogardliwym określeniu Piłat, choć może z odrobiną litości i współczucia, jakby chciał powiedzieć: „Popatrzcie, przecież to tylko nieszczęsny człowiek, co najwyżej fanatyk religijny i nic więcej. Ale w starciu z faryzeuszami, tak naprawdę, nie miał zamiaru narażać swojej kariery politycznej dla kogoś, kogo do końca nawet nie rozumiał. Piłatowi zabrakło odwagi, ugiął się. Władza była dla niego ważniejsza, reprezentował przecież wielki Rzym. Zresztą, co za różnica, jedna śmierć więcej…, to tylko „człowiek!”, zdradzony, pobity, zakrwawiony, który za chwilę zostanie ukrzyżowany, i skończy się cała ta dziwna historia. Skądinąd, ten żydowski prorok burzył mu spokój w prowincji palestyńskiej, a samym faryzeuszom przysparzał kłopotu. Dlatego pod wpływem nacisku uległ. Na wszelki wypadek, aby nie czuć się winny śmierci i krwi skazańca, umył sobie ręce.

Jezus wzgardzony i poniżany w człowieku

Minęły wprawdzie dwa tysiące lat, ale echo haniebnego procesu nad Jezusem wciąż odżywa w niejednym ludzkim sercu, dokonuje się na łamach prasy, w kinach, radiu, telewizji czy internecie. Z jednej strony, faryzeusze XXI w., którzy krzyczą: „precz z Jezusem, nie chcemy Go, On jest nam niepotrzebny. Nie chcemy ani Jego, ani Jego nauczania, ani Jego kapłanów, ani też Jego Kościoła”. Z drugiej zaś tchórzliwi „piłaci”, którzy z niezrozumiałą i nieprawdopodobną łatwością umywają sobie ręce, aby nie brać odpowiedzialności za swoje czyny i decyzje. W efekcie takiej postawę mamy tak wiele niewinnie skrzywdzonych osób, które na podstawie czyjejś tylko osobistej i subiektywnej oceny, hejtów, kłamstw i pomówień, krzywdzących oskarżeń i osądów, są skazywani na śmierć społeczną.

Wobec tej bolesnej rzeczywistości – woła papieski kaznodzieja, o. Raniero Cantalamessa – jakże nie mówić o 

cierpieniach jednostek, osób z imienia, o wyraźnej tożsamości; o torturach postanowionych z zimną krwią i umyślnie zadawanych przez istoty ludzkie innym istotom ludzkim, a nawet dzieciom. Ileż jest na świecie Ecce homo! Mój Boże, jak wiele jest Ecce homo! Jak wielu więźniów, którzy znajdują się w tych samych warunkach, jak Jezus w pretorium przed Piłatem: samotni, w kajdanach, torturowani, zdani na łaskę brutalnych żołdaków pełnych nienawiści, którzy oddają się wszelkiego rodzaju okrucieństwu fizycznemu i psychicznemu, bawiąc się cierpieniem. „Nie wolno spać, nie można zostawić ich samymi!”. Okrzyk Ecce homo! odnosi się nie tylko do ofiar, ale także do katów. Pragnie powiedzieć: do czego zdolny jest człowiek!

Wobec wielkiego dramatu ludzkiego cierpienia, rodzi się w sercu palące pytanie: Czy Jezus Ecce Homo to tylko zwykły człowiek, na którego nie warto stawiać, jak uważał Piłat? Czy możliwe, aby świat nic nie miał z cierpienia Jezusa? Kim jest Jezus Chrystus Człowiek – Ecce Homo?

Ecce Homo to Jezus bezgranicznej miłości

Adam Chmielowski, późniejszy św. Brat Albert, do głębi poruszony i dotknięty ewangelicznym opisem ubiczowanego Jezusa, postanowił go odmalować na płótnie. Tak powstał w 1879 r. słynny, choć niedokończony, obraz Ecce Homo. Przestawia on Jezusa w czerwonym płaszczu rozchylonym na piersiach, spod którego odsłania się fragment umęczonego, ubiczowanego i związanego sznurami ciała. Ten skrawek ciała przybiera kształt wielkiego serca. Najświętszego Serca Jezusa, które kocha bez granic, które całkowicie poświeca się człowiekowi w potrzebie.

Ecce Homo zatem, to nie tylko bezsilny, osamotniony skazaniec, to Bóg w ludzkiej postaci, który przyszedł, aby nam opowiedzieć o bezgranicznej miłości Boga do człowieka. Narodził się w skrajnym ubóstwie, musiał uciekać do Egiptu, bo Herod chciał Go zabić, trudził się przemierzając wioski i miasta, aby do wszystkich dotrzeć z Dobrą Nowiną o zbawieniu.

W Ecce Homo rozbrzmiewają Jego słowa pełne miłości i przebaczenia, Jego „idź i Ja cię nie potępiam”, Jego uzdrowienia, Jego uwalnianie od złych duchów, Jego gromienie faryzeuszy za brak współczucia, Jego nauczanie pełne mocy i dobroci, pociągające tysiące słuchaczy, Jego „pójdź za Mną”, Jego błogosławieni ubodzy, nadzy, głodni, cierpiący…,

W Ecce Homo dostrzegamy Jego rozmnażanie chleba, Jego „bierzcie i jedzcie to jest Moje Ciało i to jest Moja Krew”, a także Jego „daje wam przykazanie nowe, abyście się miłowali, jak Ja was umiłowałem”.

Wyrażona zatem w procesie pozorna słabość Jezusowa ujawnia bezprecedensową siłę miłości, która nas przewyższa i która ma moc dokonać w nas całkowitej przemiany. Śmierć przez ukrzyżowanie jest tylko potwierdzeniem tej niepojętej miłości. Czy istnieje miłość większa niż ta, gdy ktoś oddaje swoje życie za przyjaciół? Jezus jest tym, który oddał swoje życia za nas, nazywając nas swoimi przyjaciółmi.

To, czego Piłat nie był w stanie dostrzec ani zrozumieć, ukazuje pięknie św. Brat Albert. Ukazuje sens cierpienia Jezusa… W kontemplacji obrazu Jezusa cierpiącego, późniejszy Brat Albert doświadcza ogromu tajemnicy tej niezwykłej miłości. W niej odkrywa swoje powołanie do służby ludziom, którzy jak Jezus są odrzuceni i biczowani. To w nich jest obecny Jezus, w twarzach żebraków i włóczęgów, w twarzach odrzuconych i niechcianych, w twarzach pogardzanych, niewinnie skazywanych, chorych, zabijanych w aborcji i eutanazji, w twarzach dzieci deprawowanych rozwiązłością seksualną i perwersyjnym wykorzystywaniem ich niewinności. Jak św. Brat Albert musimy dostrzegać znieważone i oplute oblicze Chrystusa, Jego podeptaną i odrzuconą miłość oraz znieważone człowieczeństwo tych wszystkich, którzy doznali krzywdy z ręki innych.

Tę miłość trzeba zrozumieć i na tę miłość trzeba się otworzyć. Tą miłością trzeba napełnić swoje serce, w przeciwnym razie będziemy się dalej zwalczać, dzielić, nienawidzić, oskarżać i skazywać.

Posłani, aby dawać świadectwo miłości Ubiczowanego

Za św. Bratem Albertem musimy zrozumieć i my, że Jezus jest wszystkim, że od tej chwili musimy malować wizerunek Boga w ludzkich sercach, stając się w ten właśnie sposób świadkami miłości, której Żydzi, faryzeusze, Piłat ani żołnierze nie byli w stanie pojąć i zrozumieć. Człowiek został odkupiony cierpieniem Jezusa, aby stać się Jego żywą ikoną.

Czy możne być coś piękniejszego i większego niż miłość Chrystusa?

Za tę miłość uczniowie Jezusa oddali swoje życie, za tę miłość niezliczone rzesze męczenników poniosło śmierć męczeńską, dla tej miłości niezliczone rzesze misjonarzy przemierzało kraje i kontynenty, aby ją zanieść aż po krańce świata, dla tej miłości poświęcają się ci wszyscy, którzy wstępują do klasztorów i seminariów duchownych, dla tej miłości człowiek jest zdolny do najbardziej nawet heroicznych aktów poświęcenia, jak choćby personel medyczny i wszelkie inne służby w czasie aktualnej pandemii koronawirusa…

Przed paroma godzinami przeczytałem wstrząsające świadectwo Juliana Urbana, 38-letniego lekarza z Lombardii, we Włoszech, który walczy z koronawirusem. W swoim świadectwie pisze:

Jeszcze dwa tygodnie temu byliśmy ateistami; to było normalne, ponieważ jesteśmy lekarzami i powiedziano nam, że nauka wyklucza istnienie Boga. Zawsze śmiałem się z moich rodziców, którzy chodzili do kościoła.

Dziewięć dni temu przybył do nas 75-letni duszpasterz. Był dobrym człowiekiem, miał poważne problemy z oddychaniem, ale miał przy sobie Biblię i zrobił na nas wrażenie, gdy czytał ją umierającym i trzymał ich za rękę. Wszyscy byliśmy zmęczeni, zniechęceni, wykończeni psychicznie i fizycznie, ale kiedy mieliśmy czas, słuchaliśmy go. Teraz musimy przyznać: my, ludzie, dotarliśmy do naszych granic, nie możemy nic zrobić, żeby każdego dnia nie umierało coraz więcej ludzi. Jesteśmy wyczerpani, mamy dwóch kolegów, którzy umarli, a inni zostali zarażeni. Zdaliśmy sobie sprawę, że tam, gdzie człowiek nic nie może zrobić, potrzebujemy Boga i zaczęliśmy prosić Go o pomoc, kiedy mamy tylko kilka wolnych minut.

Rozmawiamy ze sobą i nie możemy uwierzyć, że my zatwardziali ateiści, codziennie szukamy pokoju, prosząc Pana, by pomógł nam się na Nim oprzeć, byśmy mogli opiekować się chorymi. Wczoraj 75-letni duszpasterz umarł… Odszedł do Pana i wkrótce podążymy za nim, jeżeli dalej tak będzie… Zdaję sobie sprawę z mojej beznadziejności na tej ziemi, ale chcę się poświęcić do swojego ostatniego oddechu pomaganiu innym. Cieszę się, że powróciłem do Boga, gdy otaczają mnie cierpienia i śmierć moich bliźnich.

Jakże bardzo wszyscy potrzebujemy Jezusa. My, wierzący XXI w., nie możemy o tym zapominać, że Jezus Chrystus oddał za każdego z nas swoje życie, że On nie jest „piłatowym skazańcem”, człowiekiem przegranym, odrzuconym i wyśmianym, lecz Jezusem żywym, który śmierć zwyciężył i nadał sens naszemu życiu, który nieustannie jest z nami i napełnia nasze serca nadzieją.

Nie ma więc w nas miejsca na postawę dwuznaczności wobec Jezusa, na pozorne przyznawanie się do Niego i jednocześnie na pozostawanie z dala od Niego, by przypadkiem za wiele nie namieszał w naszym życiu, by nadmiernie nie niepokoił naszych sumień. Taką postawę może sugerować tylko szatan. Niestety, wielu uważa, że on nie istnieje, a jeśli się o nim mówi, to na zasadzie zabawy. Robi się z niego maskotkę do zabawy, kulturową figurkę, którą można się bawić. To bardzo niebezpieczna zabawa, która prowadzi do poddania się szatanowi. Najpierw zdobywa on człowieka pochlebstwami, pozornym uspokojeniem sumienia, a następnie zaczyna posługiwać się jego sercem, rękami, oczami, uszami, ustami do szerzenia zła i wzajemnej nienawiści między ludźmi.

Człowiek wierzący musi być mądry, rozsądny, musi umieć wybierać, być świadomy celu swego życia. Musi pamiętać, że zło oddala go od Boga, ale też i od niego samego, od istoty bycia prawdziwie człowiekiem. Gdy natomiast żyje w zgodzie z Bogiem, żyje w zgodzie ze sobą, ze swoim człowieczeństwem, a wówczas się rozwija, doskonali i uświęca. Oddalenie od Boga to swoista forma wynaturzenia, bowiem prawdziwą naturą człowieka jest ta, jaką obdarował go Bóg.

Jezus przez swoją mękę i śmierć mówi nam dokładnie kim jesteśmy, kim jestem jako człowiek. Człowiek to wielka godność. Jak ktoś wymownie powiedział: „Jeśli Piłat określeniem «Oto człowiek!» otwiera dyskusję nad człowiekiem, to Jezus ją zamyka słowami: «Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią» (Łk 23,34)”.

Konkluzja

W tej niepojętej historii męki i cierpienia Jezusa doświadczamy wielkiej tajemnicy, w której niebo dotyka ziemi i ukazuje godność naszego istnienia, które ma sens w pełnym miłości byciu dla drugiego, a nie w byciu przeciw drugiemu. W ubiczowanym i skazanym na ukrzyżowanie Jezusie człowiek osiąga pełnię swojego człowieczeństwa. Bądźmy więc zawsze tego świadomi i dziękujmy za to Jezusowi. Amen.