Panie przymnóż nam wiary!

Ekscelencjo,

Czcigodni Bracia w kapłaństwie, Drogie Siostry zakonne,

Umiłowani Siostry i Bracia!

Jezus pyta o naszą wiarę

„Apostołowie prosili Pana: «Przymnóż nam wiary!». Pan rzekł: «Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: «Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze!», a byłaby wam posłuszna”.

Uczniowie, przebywając z Jezusem, wielokrotnie słyszeli jak ich Mistrz wysławiał żywą wiarę tych, którzy prosili Go o uzdrowienie lub tych, którzy kierowali do Niego swoje prośby. Pochwalił wiarę Samarytanki przy studni Jakubowej, która rozpoznała w Nim Mesjasza. Zdumiał się postawą rzymskiego setnika Korneliusza, który prosząc Jezusa o uzdrowienie swojego sługi, powiedział: „Panie nie jestem godzin, abyś wszedł pod dach mój (…). Lecz powiedz tylko słowo, a sługa mój będzie uzdrowiony”. Wynagrodził niewiastę chorą na krwotok, która pragnęła dotknąć choćby skraju Jego szaty, mówiąc do niej: „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła”.

To tylko niektóre z wielu przykładów wiary, jaką Jezus odnajdywał w swoich słuchaczach. Właśnie takiej wiary Jezus oczekuje od swoich uczniów. Ale oni, gdy Jezus ich posyła z Ewangelią, z Dobra Nowiną, czują, że ich wiara jest słaba. Dlatego proszą: „Panie, przymnóż nam wiary!”.

W odpowiedzi Jezus nie uzdrawia ich serca, jak w przypadku chorych, lecz zachęca do głębokiej pokory i do ufności. Tylko w pokorze uczeń może przygotować przestrzeń swojego życia dla wszechmogącego Boga. Wiara rodzi się i umacnia, gdy nasze serce jest spowite pokorą wobec Boga, ale też i pokorą wobec drugiego człowieka. Wiara rozbudza w sercu ufność, pozwala spojrzeć na Boga i zrozumieć ogrom Jego miłości, jaką okazuje w swoim Synu. Ta właśnie miłość sprawiła, że posłał nam swojego Syna, aby On zamieszkał pośród nas i aby w mroki naszej ludzkiej egzystencji, biedy, cierpienia i słabości, wnosił nadzieję i piękno Bożego życia. Ten Jezus, żywe Słowo Ojca, które na zawsze pozostaje pośród nas, jako niewinny Baranek oddał za nas swoje życie. Ponownie teraz, gdy sprawujemy Eucharystię, On dalej na ołtarzu składa się w ofierze za nas i czeka u bram naszego serca, aby Go przyjąć.

Czy mamy wiarę, aby w to wierzyć? Jeśli nie, to z głębi naszego serca, w całkowitej szczerości, zawołajmy jak uczniowie: „Panie, przymnóż nam wiary!”.

To prawda, ta nasza wiara jest niekiedy słaba i potrzebuje ożywienia. Trzeba tę wiarę ożywiać w nas samych, ale też i w naszych rodzinach. Trzeba tę wiarę budować w naszym społeczeństwie. Napawają nas smutkiem „parady równości”, podczas których dochodzi do obrażania Jezusa i Jego Matki. Pytamy dlaczego młodzież oddala się od Chrystusa i Kościoła, zastanawiamy się dlaczego jest coraz więcej tych, którzy negują prawo Boże i prawo moralne, gorszymy się, gdy ktoś wyśmiewa i drwi z Boga. Ale czy to przypadkiem nie jest też i nasza wina? Kiedyś, to rodzice i dziadkowie przekazywali wiarę swoim dzieciom i wnukom już od najmłodszych lat, a dzisiaj coraz częściej dzieci przychodzące na katechizację szkolną nie umieją nawet Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo. Nasza wiara będzie słabnąć jeszcze bardziej, jeśli nie zatroszczymy się o nią należycie, jeśli nie zaczniemy więcej się modlić, jeśli nie będziemy się karmić słowem Bożym i Ciałem Jezusa z większą świadomością i uwagą, a także z należytym przegotowaniem.

Musimy być świadomi tego, że miejsce uczniów dzisiaj zajmujemy my – wierzący, my – chrześcijanie. A zatem, jak kiedyś uczniów, tak dzisiaj nas Jezus posyła ze słowem Bożym, z Dobrą Nowiną o zbawieniu. Wiara następnych pokoleń w dużej mierze będzie zależeć od naszej wiary, od tego, czy będziemy sobą ukazywać Jezusa Chrystusa. Taka jest nasza chrześcijańska odpowiedzialność i nie możemy się od niej uchylać. Każdy chrześcijanin jest przekazicielem wiary w takiej mierze, w jakiej spotkał się z miłością Bożą w Jezusie Chrystusie. To piękne i głębokie stwierdzenie papieża Franciszka dotyka naszej zażyłości z Jezusem Chrystusem. Jeśli staram się być blisko Jezusa, jeśli doświadczam Jego miłości, jeśli Jezus Chrystus jest mocno obecny w moim życiu, to potrzeba mówienia o Nim i dzielenia się swoją wiarą staje się naturalną potrzebą mojego serca.

Świadectwa takiej wiary oczekują od nas inni, a także sam Jezus. Takiej żywej wiary potrzebują inni, aby się nią karmić i umacniać.

Jezus pragnie umacniać nasza wiarę

Tę naszą wiarę Jezus pragnie umacniać, dlatego zaprasza nas na Eucharystię i zachęca, abyśmy się karmili Jego słowem i Jego Ciałem. W Eucharystii stajemy się z Nim jedno. Potrzebujemy Jego umocnienia, aby nie utracić tej wiary, zwłaszcza w sytuacjach trudnych, w chwilach gdy nieprzyjaciel, zły duch, przypuszcza na nas atak. W ostatnim czasie walka złego ducha z Bogiem, religią, Kościołem i wszelkimi symbolami religijnymi wyjątkowo się wzmogła. On chce tę wiarę osłabić, a nawet wyrwać z serc. Pamiętajmy, że serce wierne Bogu to serce mocne Bogiem, a życie oparte na Jezusie Chrystusie to życie zbudowane na skale, którego nikt i nic nie jest w stanie zburzyć.

Wydarzenie Eucharystyczne w Sokółce to wyraźny krok Jezusa ku nam. Jezus nie jest kimś sprzed 2 tysięcy lat, lecz kimś wciąż żywym, wciąż działającym, kimś, kto nieustannie troszczy się o swój lud. On przyszedł do nas. Jak kiedyś w Palestynie, tak teraz pośród nas uczynił cudowny znak, zamanifestował swoją obecność. On jest żywy pośród nas. A skoro jest żywy pośród nas, to znaczy, że nas zna. Przyszedł nawiedzić swój lud. My, mieszkańcy Podlasia jesteśmy Jego ludem. Przyszedł do nas, bo zna każdego z nas osobiście, zna każdego po imieniu, zna nasze sprawy, nasze trudności i bolączki, zna nasze dobre i słabe strony, zna nasze serca, zna nasze czyny. Wie, o co Go prosimy i czego nam potrzeba. Dlatego właśnie do nas przyszedł. W ten sposób dał nam do zrozumienia, że wysłuchuje naszych modlitw i naszych próśb. Przyszedł do nas i pozostał, aby nas wspierać.

Zostawił nam cząstkę swojego Bosko-ludzkiego serca, to po to, abyśmy tu przychodzili i z Nim rozmawiali. Do nas dzisiaj kieruje słowa: „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”. W tym sokólskim sanktuarium chce nas krzepić duchowo i pragnie nas umacniać swoim Ciałem. Jest to święty pokarm, który powinniśmy zawsze przyjmować sercem czystym, sercem pojednanym, w postawie pokory, wdzięczności i adoracji, najlepiej na klęczkach. W ten sposób budujemy z Nim wspólnotę pojednania i jedności. Sokółka jest więc ważnym miejscem pojednania z Bogiem. A skoro jest miejscem pojednania z Bogiem, to musi też być miejscem pojednania z drugim człowiekiem, z ludźmi.

Czy nie jest to znak na dzisiejsze czasy? Jesteśmy nazbyt poróżnieni w różnych sferach, choćby tylko naszego życia społecznego. Czujemy i bolejemy, że nienawiść wlewa się strumieniami do naszych serc, do naszych domów, do naszych rodzin, dzieli je i różni. Szerzy się szatańska retoryka zakłamania, w której wielu z tych, którzy najwięcej krzyczą i oskarżają innych o brak poszanowania i tolerancji, o szerzenie nienawiści, sami są jak pęknięta cysterna, z której wylewa się śmiertelna „kultura”, zatruwając całe środowisko.

Jezus karmi nas swoim Ciałem i buduje jedność

Tu w Sokółce Jezus przyszedł, aby nam pomóc się pojednać. Z tego sanktuarium Jezus pragnie rozgrzewać nasze serce gorącymi promieniami pojednania, pojednania w nas samych, pojednania w naszych rodzinach, pojednania między małżonkami, pojednania między rodzicami i dziećmi, pojednania społecznego i narodowego. Tu mówi do nas, że dość już waśni, dość już nienawiści, dość wzajemnego obrzucania się obmowami.

Nasze sumienie i nasze serce najlepiej wie, z kim trzeba się pojednać, komu przebaczyć, komu podać rękę. Trzeba złamać w sobie opór i niechęć względem tego, kto wyrządził mi krzywdę. Z naszego poróżnienia cieszy się tylko zły duch, smuci zaś Pan Bóg. Poróżnieni i podzieleni stajemy się narzędziem w ręku złego ducha, a przecież to my, żyjący Eucharystią, mamy przemieniać ten świat na lepszy. To my wierzący, mamy być nieustannie solą nadającą smak temu światu. Jakże możemy to zrobić, jeśli nasza wiara sama traci smak i moc. Jezus Chrystus przychodzi do Ciebie i do mnie, droga Siostro, drogi Bracie, daje nam swoje Ciało jako pokarm, aby wokół Eucharystii budować swoją wspólnotę mocną wiarą i świętą. Bądźcie święci jak Ojciec wasz Niebieski jest święty – pouczał Jezus swoich słuchaczy. Te same słowa Jezus powtarza i dziś każdemu z nas. Bądź święty – mówi mi – jak twój Ojciec Niebieski święty jest!

Obecny w tym sanktuarium Jezus kieruje zatem do każdego z nas pytanie: Czy jesteś w stanie podjąć i realizować w twoim życiu to wezwanie Jezusa? Czy jesteś w stanie zmienić swoje życie? Czy jesteś w stanie odpowiedzieć: tak Panie, podejmuję Twoje słowa jako program mojego życia.

Jeśli tak, to przychodź tu, aby Mu dziękować i prosić o moc wytrwania w tym postanowieniu. Jeśli nie jesteś jeszcze gotów do podjęcia Jego zaproszenia, to również przychodź tu, aby prosić Go o łaskę nawrócenia. On przychodzi, by nam powiedzieć, że nas kocha i nas nie opuszcza.

Zatrzymajmy się zatem wszyscy przy Jezusie, który pozostał z nami i zawołajmy: „Panie przymnóż nam wiary!”, abyśmy umieli dzielić się tą wiarą z innymi, wnosić ją i umacniać w naszym życiu osobistym, rodzinnym, wspólnotowym i narodowym. Amen.