1. Noc Narodzenia Pana, to wyjątkowa noc, to święta noc. Jest to noc, w której narodził się nasz Zbawiciel, Jezus Chrystus.

Ewangelista Łukasz przekazuje nam wiele szczegółów i okoliczności związanych z narodzeniem Jezusa. Miało ono miejsce za czasów Cezara Augusta, przy okazji spisu ludności, a był to pierwszy taki spis. Wszyscy, zgodnie ze swoim pochodzeniem, podążali każdy do swojego miasta. Również Józef z Nazaretu, wraz z Maryją, udał się do Betlejem – miasta Dawidowego, aby dać się zapisać. Kiedy tam przybyli, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Powiła swojego Pierworodnego i położyła w żłobie, na sianie.

Tyle mówi historyczny zapis, który jasno wskazuje, że narodzenie Jezusa dokonało się w konkretnym miejscu i w konkretnym czasie ludzkiej historii. Nie jest to zatem ani legenda, ani jakieś opowiadanie, ale prawdziwa historia. Narodzenie Jezusa przepowiadali prorocy. Naród Wybrany czekał na Jego przyjście. Proroctwa Starego Testamentu nazwały Go imieniem: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju.

2. Mającego się narodzić Mesjasza postrzegano jako wielkiego króla, który ma wyzwolić naród z niewoli. Stąd oczekiwano, że Jego Narodziny będą królewskie. A tymczasem Zbawca i Mesjasz jawi się jako słabe Dziecię. Ewangelista Łukasz zapisuje, że Jezus narodził się w skrajnym ubóstwie, co wymownie oddaje piękna polska kolęda w słowach:

Zbawicielu drogi, jakżeś to ubogi,

Opuściłeś śliczne niebo, obrałeś barłogi

Czyżeś nie mógł sobie, w największej ozdobie,

Obrać pałacu drogiego, nie w tym leżeć żłobie?

Tak więc nikt się nie zorientował, że Bóg się narodził. Nie spostrzegli, że On już przyszedł, nawet uczeni w Piśmie, choć wydawało im się, że znali czas przyjścia Mesjasza. Nie zauważyli Go i nie przyszli Mu się pokłonić. Nie przygotowali Mu miejsca w swoich domach, ani w swoich sercach. A On w swojej skromności, choć Bóg wielki, narodził się w prostocie, w zimnej szopie. Nie było tam nic, więc Go położono w żłobie, na sianie. Ale On nie obraża się, nie wymawia i nie żali. Czeka w pokorze kiedy człowiek Go zauważy i przyjdzie do Niego, aby zrozumieć dlaczego przyszedł w ubóstwie…

Oto tajemnica, którą świętujemy w Boże Narodzenie: Najwyższy stał się najmniejszym, Wieczny stał się śmiertelnym, Wszechmogący stał się słabym, Święty stał się bliski grzesznikom, Niewidzialny stał się widzialny.

3. Poprzez swoje narodziny Bóg nie tylko stał się obecny wśród nas, ale stał się jednym z nas, bratem każdego człowieka. Bóg stał się człowiekiem w Jezusie, Synu Maryi.

Wydarzenie to wprowadziło przewrót w relacjach między Bogiem a człowiekiem. Do tego czasu człowiekowi wydawało się, że Bóg był daleki, nieosiągalny, i że dzieliła ich wieczna odległość zakuta w grzechu. Boże Narodzenie zmieniło wszystko, zbliżyło Boga do człowieka i człowieka do Boga. Przez Boże Narodzenie człowieczeństwo jest w Bogu i Bóg jest w człowieczeństwie, i nie można już mówić i myśleć o Bogu, bez mówienia i myślenia o człowieku. To Dziecię od narodzin aż do śmierci będzie człowiekowi opowiadać o dobroci i miłości Boga swoim życiem, swoim słowem, swoimi gestami, swoim ciałem wydanym w ręce oprawców. Odtąd Jezus Chrystus pozostanie już na zawsze z człowiekiem. Nigdy go nie opuści, nigdy go nie przestanie kochać, nigdy nie pozostawi samemu, nawet wówczas, kiedy w grzechu człowiek będzie się od Niego odwracał.

4. Tę wielką prawdę trzeba przypominać, trzeba się nią dzielić się z innymi. To jest Dobra Nowina, którą niebo dzieli się z ziemią i człowiekiem.

Prawie osiem wieków temu, również św. Franciszek z Asyżu zapragnął ją uwiecznić i wyrazić w sposób dla wszystkich dostępny i zrozumiały. Wówczas to, w roku 1223, w grocie małego umbryjskiego siedliska zwanego Greccio, zorganizował po raz pierwszy żywą szopkę betlejemską wokół ołtarza, na którym celebrowano Mszę św. Jak opisują kroniki franciszkańskie, we wnętrzu groty paliło się światło. Przy ścianie na skalnym wypuście, stał żłóbek z siankiem. Obok żywy wół i osioł. Wtem do żłóbka zbliżył się Franciszek, wziął w ramiona Dziecię Jezus i ukazywał ludziom. Wszyscy ze wzruszeniem patrzyli na Dziecię i wsłuchiwali się w słowa Franciszka, który opowiadał o narodzeniu Jezusa. Następnie włożył Go ponownie do żłóbka i sam zaczął rzewnie zalewać się łzami. Ci, którzy stali wokół żłóbka zauważyli, że mały Jezus nagle poruszył się i wyciągnął rączki do Franciszka… Tak oto spełniły się słowa proroka Izajasza: „Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy Bóg z nami”. Franciszek i wszyscy inni poczuli, że Bóg rzeczywiście był z nimi.

Dla upamiętnienia tego wydarzenia, na wewnętrznej ścianie tejże groty Franciszek kazał namalować piękny fresk. Kto był w Greccio, z pewnością zauważył go po lewej stronie ściany. Został wykonany przez jednego z braci franciszkańskich. Zawiera ono trzy obrazy:

– dolny, na którym jest namalowana grota betlejemska z Dzieciątkiem Jezus, Maryją Józefem i zwierzętami;

– nieco wyżej, nad grotą namalowany jest ołtarz, na którym sprawowana jest Eucharystia;

– i wreszcie, górna część malowidła ukazuje wiernych, którzy przystępują do Komunii św.

Te trzy sceny fresku są spięte w całość potrójnym narodzeniem. Święty Franciszek pragnął podkreślić w ten sposób, że Jezus po raz pierwszy narodził się Betlejem, aby dokonać dzieła odkupienia ludzkości. To odkupienie zostanie dopełnione w czasie Paschy żydowskiej, kiedy to w Wieczerniku, podczas Ostatniej Wieczerzy, Jezus ustanowi Eucharystię jako niekrwawą pamiątkę swojej odkupieńczej śmierci na krzyżu. W Eucharystii sprawowanej na ołtarzu Jezus przychodzi ponownie, rodzi się i składa się w ofierze za całą ludzkość i za każdego człowieka. Za każdym więc razem, kiedy kapłan celebruje Eucharystię, sprowadza na ołtarza Jezusa: biały chleb zamienia się w Jego Ciało, a wino w Jego Krew. Czyż Jezus nie przypomniał nam tej prawdy w Sokółce, gdzie pozostawił nam widzialny znak swojej żywej obecności w Eucharystii?

Pełnią uczestnictwa człowieka w Eucharystii jest przyjęcie Komunii św. i zjednoczenie z Jezusem eucharystycznym. Przez przyjęcie Komunii św. człowiek otwiera się na Jezusa i pozwala Mu narodzić się w jego sercu. Jakże więc wymownie i wspaniale św. Franciszek wyraził ten potrójny sens Bożego Narodzenia.

5. A zatem brońmy Bożego Narodzenia przed tymi, którzy chcą je spłycić i zamienić w jakąś zimową legendę, którzy jego sens ograniczają tylko do tradycji i prezentów. Brońmy tej Bożonarodzeniowej prawdy w szkołach, w naszych rodzinach i miejscach publicznych, bo w niej i przez nią realizuje się odwieczny Boży plan zbawienia człowieka. W niejednym kraju zachodniej Europy nie ma już miejsca na szopkę, na żłóbek z Jezusem, ani nawet na choinkę. W kolędach zmienia się lub opuszcza imię Jezus, by nie raziło uczuć wyznawców innych religii. Wyrywa się z serca gorzkie wołanie „Europo, dokąd zmierzasz?”.

Jakże musi być smutno Jezusowi, że mimo dwudziestu wieków od Jego narodzenia chrześcijańska Europa staje się dzisiaj nie tylko nieczułym, ale wręcz wrogim dla Niego Betlejem.

Czyżby współczesny człowiek był aż tak bardzo dotknięty chorobą znieczulicy, że nie czuje już żadnej potrzeby Boga? Jakże można zapomnieć, że od Boga wyszliśmy i do Niego kiedyś powrócimy? Można się łudzić, że Bóg jest niepotrzebny. Każdemu jednak przyjdzie kiedyś stanąć twarzą w twarz z Bogiem, aby Mu opowiedzieć o swoim życiu, o swojej drodze do zbawienia.

Jakże nam bardzo potrzeba Bożego Narodzenia, aby uświadamiać sobie tę prawdę. To dzięki cudownemu „Fiat” Maryi Boży plan zbawienia człowieka stał się faktem i każdy z nas może w nim uczestniczyć. Jak słusznie podkreśla Biedaczyna z Asyżu w Napomnieniach skierowanych do swoich braci: „Oto [Jezus] uniża się co dzień (por. Flp 2,8), jak wtedy, gdy z tronu królewskiego (por. Mdr 18,15) zstąpił do łona Dziewicy. Codziennie przychodzi do nas w pokornej postaci. Co dzień zstępuje z łona”.

Boże Narodzenie nie jest więc jedynie wspomnieniem narodzenia Jezusa w Betlejem, ale początkiem nieustannego rodzenia się Jezusa w sercu wierzących, w sercu moim i twoim. On pragnie nieustannie przychodzić do nas, rodzić się w naszym sercu, aby nas nieustannie przemieniać, czynić jedną wspólnotą świętych i błogosławionych. Nie bądźmy zatem zimnym i nieprzyjaznym Betlejem, które nie ma czasu dla swojego Zbawiciela. Nie zamykajmy dla Jezusa drzwi swojego serca. Nie pozwalajmy, aby oziębło nasze serce i zamarzło w grzechu zatracenia, jak to wymownie wyraził śląski poeta religijny doby baroku, Anioł Ślązak. W jednej ze swoich poezji zauważa: „Choćby tysiąckroć Bóg w Betlejem był zrodzony, a w tobie – nie, toś i tak jest na wieki już zgubiony”. Równie wymownie napisał pewien średniowieczny cysters: „Chrystus jeszcze do końca się nie narodził. On rodzi się za każdym razem, gdy człowiek staje się chrześcijaninem”.

6. Pozwól więc drogi Bracie i Siostro, aby Bóg narodzony w Betlejem mógł rodzić się i w Twoim sercu. Niech twoje serce stanie się ciepłą, przyjazną, gościnną grotą betlejemska, w której Jezus zechce przyjść i pozostać na zawsze. Amen.