Gromadzimy się dzisiaj na dorocznej uroczystości ku czci bł. Michała Sopoćki. Gromadząc nas na tej liturgii, bł. Michał nie przestaje do nas mówić o Miłosierdziu Bożym, o którym tak wiele słyszał od św. Faustyny. Będąc jej spowiednikiem i kierownikiem duchowym, powiernikiem jej duszy, doświadczał pośrednio i bezpośrednio samego miłosierdzia Bożego. Wielokrotnie s. Faustyna otrzymywała polecenia od Miłosiernego Jezusa, aby mu ufała do końca i aby wyjawiała przed swoim spowiednikiem wszelkie swoje przeżycia i doświadczenia miłosierdzia.

Nie jeden raz też sam Jezus mówił do s. Faustyny, jak czytamy w jej Dzienniczku, że jest to świątobliwy i bogobojny kapłan, którego sobie wybrał, aby nie tylko był powiernikiem jej duszy, ale też wielkim orędownikiem i szerzycielem Bożego Miłosierdzia w świecie.

Jesteśmy zatem w tej świątyni, aby zaczerpnąć z jego doświadczenia, aby uczyć się od niego pokory wobec miłosiernego Boga, aby doświadczyć samego miłosierdzia, którego tak bardzo potrzebujemy, miłosierdzia, które napełni dzban naszego życia nową wiarą, nową nadzieją chrześcijańską i nowym entuzjazmem ewangelicznym. Potrzebujemy miłosierdzia, bo żyjemy i poruszamy się w sferze coraz większego zagubienia i w kulturze zmaterializowanej. A „w kulturze często zdominowanej przez technikę – jak podkreśla papież Franciszek – jest jakby coraz więcej różnych form smutku i samotności, w które popadają ludzie, także wielu młodych. Przyszłość rzeczywiście zdaje się być zakładnikiem niepewności, która nie pozwala na osiągnięcie stabilizacji. W ten sposób często rodzą się uczucia melancholii, smutku i nudy, które mogą powoli doprowadzić do rozpaczy” (Misericordia et misera, 3).

Prawdziwym lekarstwem na ten stan rzeczy, podpowiadają dzisiejsze czytania liturgiczne, jest miłosierdzie Jezusa Dobrego Pasterza, który pasie swoje owce i który jest bramą owczarni. Znamy dobrze ten obraz i wiemy, co on symbolizuje. Wchodząc do kościoła, niejednokrotnie widzimy właśnie Jezusa Dobrego Pasterza, który trzyma na swoich ramionach owieczkę. Jest to jeden z najwymowniejszych i najpiękniejszych symboli niezmierzonej miłości miłosiernej Boga względem każdego z nas, objawionej w Jezusie Chrystusie.

Święty Jan Ewangelista już na samym początku dzisiejszej Ewangelii odnotowuje słowa Jezusa: „Ja jestem dobrym Pasterzem. Dobry Pasterz daje życie swoje za owce…”.

Te słowa znalazły swoje uwierzytelnienie w krzyżu. Jezus za swoje owce złożył w ofierze swoje życie na krzyżu. Była to ofiara dobrowolna, w której została zawarta cała tajemnica Bożego miłosierdzia względem nas. Stąd tajemnica krzyża jest najgłębszym objawieniem prawdziwej i nieskończonej miłości i miłosierdzia Bożego, która jest u podstaw stworzenia człowieka i dzieła jego odkupienia. W przeciwieństwie do najemników, których nieustannie spotykamy wielu, którzy obiecują pomoc, a w rzeczywistości tego nie czynią, bo są najemnikami i niewiele ich interesuje los ludzki, Jezus jest pasterzem czujnym i czułym. Bierze w swoją opiekę każdego człowieka, zwłaszcza tego, który jest w potrzebie, który doświadcza trudności. Jako Dobry Pasterz czyta w sercu i zna każdego z nas dogłębnie i osobiście.

Ta prawda jest dla nas szczególnie ważna, dlatego, że wprowadza nas w wielką tajemnicę miłości miłosiernej Boga i pozwala stać się jej uczestnikiem. W swoim Dzienniczku s. Faustyna zapisała kilkakrotnie, że Jezus zachęca do obfitego z niej korzystania. Miłosierdzie jest bowiem wpisane w naturę samego Boga. Już na początku w Księdze Wyjścia czytamy: „Bóg jest miłosierny” (por. Wj 34, 6), „Jego miłosierdzie trwa na wieki” (por. Ps 136). Bóg będąc miłosiernym, z pokolenia na pokolenie obejmuje każdą osobę, która Mu ufa, i przekształca ją, obdarzając swoim własnym życiem (por. Misericordia et misera, 2).

Sam Jezus nie tylko często mówił o miłosierdziu Boga, ale też konkretne je okazywał tym, którzy byli w potrzebie. Uzdrowienia chorych, trędowatych, paralityków, opętanych, chromych, wskrzeszenia umarłych, to tylko niektórzy z długiej listy tych, którzy nieustannie doświadczali daru miłosierdzia. Przykładem doznanego miłosierdzia jest też wzruszająca przypowieść o synu marnotrawnym i uzdrawiające spotkanie jawnogrzesznicy z Jezusem.

Największym jednak miłosierdziem jest odpuszczanie człowiekowi grzechów. Jakże często właśnie od tego rozpoczynał Jezus swoje uzdrowienia: odpuszczają ci się twoje grzechy – mawiał do tych, których uzdrawiał.

Błogosławiony ks. Michał Sopoćko w jednym ze swoich rozważań o Bożym Miłosierdziu, mówił: „Grzech zakłócił zgodę z Bogiem i wprowadził do duszy wewnętrzny niepokój i walkę ze sobą. Wyrzuty sumienia nie dają spokoju, powodują straszną udrękę wewnętrzną, której nikt i nic na świecie usunąć nie potrafi. Głosu sumienia nie zagłuszą ani nauka, ani sztuka, ani żadna potęga na świecie. Nie pomogą tu rozrywki i podróże, zabawy i uciechy tego świata. Aż oto przychodzi Chrystus i uspokaja wzburzone sumienia ludzkie. «Odpuszczone są twoje grzechy» (Łk 7, 48). (…) Tę władzę odpuszczania grzechów przekazał Chrystus Apostołom i ich następcom – biskupom i kapłanom – w dniu Zmartwychwstania, i w ten sposób zapewnił pokój wewnętrzny i zgodę z Bogiem i z własnym sumieniem dla wszystkich ludzi dobrej woli po wszystkie czasy aż do skończenia świata” (Rozważanie I, Pokój a miłosierdzie Boże).

W przebaczeniu grzechów odczuwamy pełen ciepła uścisk Boga Ojca, który wychodzi nam na spotkanie, aby przywrócić nam łaskę bycia na nowo Jego dziećmi. Jesteśmy dotknięci grzechem, popadamy w grzech i niesiemy ze sobą ciężar sprzeczności między tym, co chcielibyśmy uczynić, a tym, co rzeczywiście czynimy (por. Rz 7, 14-21). Jednakże łaska zawsze nas poprzedza i przybiera oblicze miłosierdzia, które staje się skuteczne w pojednaniu i przebaczeniu. Bóg sprawia, że rozumiemy Jego ogromną miłość właśnie w obliczu naszej grzeszności. Łaska jest silniejsza i przewyższa wszelkie możliwe opory, bo miłość wszystko zwycięża (por. 1 Kor 13, 7).

Przez miłosierdzie, okazane człowiekowi w przebaczeniu, Bóg wchodzi w wewnętrzny dialog z człowiekiem, aby mu okazać swoje ojcostwo, swoją miłość zdolną „do pochylenia się nad każdym synem marnotrawnym, nad każdą ludzką nędzą, nade wszystko zaś nad nędzą moralną, nad grzechem” (Dives in misericordia, 6). Miłosierdzie sprawia też, że syn marnotrawny, otrzymując na nowo godność synowską, nie doświadcza upokorzenia, ale odzyskuje na nowo swoją prawdziwą radość i godność dziecka Bożego.

Na nieskończoną miłość miłosierną Boga człowiek powinien odpowiedzieć postawą nawrócenia i przebaczania innym. Bóg przebacza grzechy, ale też oczekuje od nas, abyśmy byli gotowi do przebaczenia ich innym, tak jak On przebacza je nam: „Przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili” (Mt 6, 12). Jakie to smutne, gdy pozostajemy zamknięci w sobie i nie jesteśmy zdolni do wybaczenia! Miłosierdzie domaga się, aby w miejsce uraz, złości, pragnienia zemsty i wszelkich innych postaw negatywnych, obficie wlewać z dzbanów naszego serca olej miłości miłosiernej i przebaczającej, której sami doświadczyliśmy w obfitości. Jakże wymowne w tym względzie są słowa bł. Michała: „to, co otrzymujemy jest niepomiernie większe od tego co dajemy!”.

Taka jest postawa miłosierdzia, której uczy nas Chrystusa. Dzielimy się nim z innymi, podejmując w codziennym życiu Jego sposób myślenia i działania. Wnośmy nieustannie miłosierdzie w nasze rodziny, w nasze miasta i wioski, w naszą podlaską społeczność. Róbmy wszystko, aby to nasze miasto, było rzeczywiście miastem miłosierdzia. Starajmy się żyć na wzór Jezusa miłosiernego, nie ustawajmy w szukaniu sposobów, by wnosić szczęście w życie drugiego człowieka, traktować innych tak, jak On traktował głodnych, chorych, trędowatych, cierpiących – z czułością, miłością, wrażliwością i otwartością. Bądźmy wyczuleni na wszelką ludzką biedę i cierpienie. Uczmy się dostrzegać, że serce drugiego człowieka jest świątynią Boga, świątynią miłości, i w ten sposób stawać się – jak On – pasterzami w dzisiejszym świecie, który coraz bardziej jest spragniony miłosierdzia. Amen.