Z duszpasterskich ciekawostek

Jako wikariusz jednej z dość znamienitych parafii białostockich od kilku tygodni uskuteczniam tzw. wizyty duszpasterskie (w języku potocznym owo zbożne dzieło nazywa się – jak wiadomo – kolędą). Wizyty takowe dają niezgorszy przegląd tego, jak ludzie żyją, co myślą, jak odbierają Kościół (w tym również ten najbardziej lokalny czyli parafię). Niejednokrotnie stwarzają niepowtarzalną okazję do wymiany myśli z niepowtarzalnymi okazami antropologicznymi. Można poznać typy i opinie o których istnieniu w dawnych czasach, co najwyżej się słyszało. Dobrze jeżeli będzie to ktoś prezentujący coś w stylu tzw. starej szkoły. Wtedy jako duszpasterz westchnę jedynie w głębi serca, jaka to szkoda wielka, że tacy ludzie są już na wyginięciu. Ale zdarzy się i unikat z epoki, co do której chcielibyśmy, aby przepadła i nigdy nie wracała. Unikat takowy prezentuje bowiem poglądy, które były nośne w czasach tzw. Wielkiego Językoznawcy i Słońca Narodów czyli Józefa z Gruzji (znanego pod pseudonimem wiadomym). Czego to się człek od takiego „intelektualisty” nie dowie? Ano tego, że on wierzy w naukę; że średniowiecze to epoka ciemnoty, która niczego światu nie dała (co ciekawe, facet utrzymuje, że czytał „Historię filozofii” Tatarkiewicza); że nauka i religia się nie zgadzają; że wrogość do marksizmu to jedynie polski przesąd, bo jeszcze się okaże, że marksizm może się sprawdzić; że za komuny wydawano więcej książek; a w ogóle to on (znaczy się dumny głosiciel tych pociesznych poglądów) jest wykształcony i życzyłby sobie, aby wszyscy tak wykształceni byli. Jako wizytujący duszpasterz muszę się starać być uprzejmy i delikatny, stąd nie mogę powiedzieć gościowi, że takie „wykształcenie” jest głębokim kalectwem, wręcz patologią. Niekłamane zaś przerażenie ogarnia na wieść, że taki ktoś jest ...nauczycielem (!!!). To ci dopiero „rzetelną edukację” młodzież otrzyma, na prawdziwie jewropejskom gradusie.

Ciekawa, oj ciekawa ta kolęda.

Ks. Marek Czech


powrót