Ks. Alfons Borowski (1892-1943)

Ks. Alfons BorowskiDo kapłanów rozstrzelanych przez Niemców w Lidzie należy ks. Alfons Borowski, proboszcz parafii Lack w dekanacie Wasiliszki, a wcześniej proboszcz i budowniczy kościoła w Tryczówce.

Urodził się on 18 XII 1892 r. w Gieniuszach w parafii Sokółka. Uczył się najpierw w rodzinnych stronach. Szkołę średnią prawdopodobnie ukończył w Sokółce. Następnie w 1913 r. wstąpił do Seminarium Duchownego w Wilnie, które ukończył w 1919 r. i przyjął święcenia kapłańskie z rąk biskupa wileńskiego Jerzego Matulewicza. Pierwszą placówką jego pracy był Zabłudów. Tu wikariuszował przy ks. Stanisławie Nawrockim, który będąc przez jakiś czas senatorem Rzeczypospolitej, przebywał przeważnie poza parafią. W 1926 r. ks. Borowski został proboszczem parafii Oborek -Hruzdowo koło Mołodeczna. Była to stara parafia (z XV w.), ale licząca zaledwie ponad 700 wiernych. W 1929 r. Komitet Budowy Kościoła z Tryczówki zwrócił się do niego z prośbą, by zgodził się zostać proboszczem u nich. Po wyrażeniu zgody Arcybiskup Romuald Jałbrzykowski zamianował ks. Borowskiego proboszczem nowo założonej parafii w Tryczówce. Parafianie znali go z czasów, gdy był wikariuszem w Zabłudowie.

Przed nowym proboszczem w Tryczówce ważnym zadaniem była budowa kościoła parafialnego. Parafia była świeżo erygowana, bo w 1928 r. Ks. Borowski szybko zjednał sobie ludzi wielką życzliwością i szacunkiem dla swoich parafian. "Widziano w nim nie tylko księdza, ale i ojca i przyjaciela" - powie po latach jeden z parafian, Aleksander Bazyluk. Przygotowania do budowy kościoła rozpoczął nowy Ks. Proboszcz zaraz po swoim przybyciu do parafii. Rozpoczęto budowę w 1930 r. Ze względu na skromność środków i niezamożność parafian kościół budowano z pustaków. Trzeba pamiętać, że były to lata wielkiego kryzysu światowego. Wielkie jednak było zaangażowanie i ofiarność parafian. Przy mądrym kierownictwie ks. Borowskiego, już w roku następnym kościół był gotowy. Dnia 18 X 1931 r. Arcybiskup Romuald Jałbrzykowski w czasie pierwszej w Tryczówce wizytacji pasterskiej dokonał uroczystej konsekracji kościoła. Nie oznaczało to, że kościół był już należycie wykończony i wyposażony. Prace trwały nadal. Ks. Borowski pracował w tej parafii do 1936 r. Gdy w tym roku odjeżdżał na probostwo do Lacka w dekanacie Wasiliszki, parafianie tryczowscy żegnali go z płaczem i wielkim żalem.

Parafia Lack była dużym ośrodkiem duszpasterskim w powiecie szczuczyńskim, między Grodnem i Lidą. Liczyła prawie 5000 wiernych. Tu ks. Borowski pracował jeden. Dopiero w czasie wojny dostał wikariusza, najpierw w osobie ks. Piotra Siczka, a potem - ks. Mroczkowskiego, pasjonisty, którego losy wojny rzuciły tu z Przasnysza.

W połowie 1942 r. ks. Borowski został aresztowany przez gestapo i razem z kilkunastu kapłanami z dekanatów: lidzkiego, raduńskiego, wasiliskiego i wiszniewskiego znalazł się w więzieniu w Lidzie. Wierni z kilkunastu parafii zostali wówczas pozbawieni kapłanów. Uważano, że uwięziono ich jako zakładników.

W drugiej połowie sierpnia 1942 r. gestapo zwolniło z więzienia dziekana z Wasiliszek ks. Ignacego Cyraskiego i pijara ks. Czabanowskiego. To budziło nadzieję, że i inni kapłani odzyskają wolność. Jednak trzymano ich dalej. Niektórych później umieszczono w szpitalu lidzkim. Salezjanin ks. Józef Bujar tam zmarł.

Cierpienia więzienne kapłanów trwały długo. Z tego okresu na szczególne odnotowanie zasługuje epizod z wigilii Bożego Narodzenia 1942 r., kiedy to naczelnik więzienia Bittner pozwolił w wieczór wigilijny udać się na plebanię na Słobódce trzem kapłanom: ks. Wincentemu Łabanowi, proboszczowi Lidy Słobódki i jego wikariuszowi, ks. Lucjanowi Mroczkowskiemu oraz ks. proboszczowi Alfonsowi Borowskiemu. Korzystając z tego kapłani ci nad ranem w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia w kościele na Słobódce przy dwóch zapalonych świecach i w obecności kilku wtajemniczonych osób odprawili po 3 Msze święte. Potem kapłani ci wrócili do więzienia.

Niektórzy uważają, że naczelnik więzienia dał w ten sposób szansę na ucieczkę. Ale przecież w więzieniu pozostawało jeszcze 11 kapłanów i bardzo wielu świeckich ludzi. Jakie skutki dla nich pociągnęłaby taka ucieczka? Dlatego kapłani ci wrócili do więzienia.

W początkach lutego 1943 r. podobno była w więzieniu lidzkim komisja gestapo z Baranowicz. Niektórzy więc mieli nadzieję na uwolnienie księży. Rzeczywiście zwolniono kilku: ks. Wienożyndzisa, prob. Pielasy, ks. dra Ildefonsa Bobicza, dziekana wiszniewskiego i proboszcza parafii Iwie oraz paru jeszcze księży. Natomiast 10 marca 1943 r. pozostałych 9 kapłanów wywieziono do lasku sosnowego za strzelnicą koszar piechoty i tam rozstrzelano nad przygotowanym dołem, do którego wrzucono ciała i zasypano.

Parafianie lidzcy odnaleźli ciała pomordowanych kapłanów i w Wielki Piątek w nocy potajemnie odkopali je i przewieźli do wsi Bielskie i pochowali w trumnach w stodole jednego gospodarza. Miejsce to dla zamaskowania zakryto sianem. Tylko ks. Łabana pochowano w ogródku, w miejscu gdzie był klomb i posadzono kwiaty. Organizatorką tego potajemnego pochówku była gospodyni ks. Łabana pani Genowefa Kozakiewicz, pochodząca ze wsi Bielskie. Duży udział w tej akcji miała też dr M. Wismont. Druga wersja (Mieczysława Pujdaka) podaje, że ciała kapłanów pochowano we wsi Dajnowo w gospodarstwie państwa Uchtów.

Po roku 1960 ks. Kazimierz Szaniawski, proboszcz Białohrudy i Lidy Słobódki razem z panią Kozakiewicz zorganizował ekshumację (za pozwoleniem władz) i przeniesienie szczątków pomordowanych kapłanów na cmentarz parafii Słobódka. Na wspólnej mogile postawiono betonowy pomnik, na którym umieszczono nazwiska zamordowanych kapłanów. Zginęli za to, "że uczyli miłować Boga, bliźnich i Polskę", napisze po latach w swoich wspomnieniach o nich M. Pujdak, zakrystianin słobódzki w czasie wojny.

Mieszkańcy Lidy i okolicznych parafii pamiętają do dziś o swoich Duszpaste-rzach. Pamiętają o swoim Proboszczu parafianie tryczowscy. Warto odnotować, że w czasie okupacji niemieckiej, gdy do Tryczówki dotarła wieść o śmierci ks. Alfonsa Borowskiego, w kościele odprawiono uroczyste nabożeństwo żałobne, na które bardzo licznie zgromadzili się parafianie. Mszę świętą żałobną odprawił ówczesny proboszcz ks. Jan Jaśkiewicz. Na katafalku postawiono fotografię ks. Borowskiego oraz symbole kapłaństwa: kielich, mszał i stułę. Wdzięczna pamięć wyraziła się w szczerej modlitwie, a także i w serdecznych łzach, wyrażających prawdziwy żal po tym gorliwym kapłanie, który zginął jako męczennik za swoje kapłańskie posługiwanie.

Ks. Tadeusz Krahel


powrót