Ks. Tadeusz Krahel
Sługa Boży Ks. Henryk Hlebowicz


        9 listopada 1941 r. w lesie pod Borysowem kule niemieckich zbrodniarzy przerwały młode kapłańskie życie ks. Henryka Hlebowicza. To była nieprzeciętna i piękna postać, gorliwy kapłan i wielki patriota. Jego spowiednik, ks. Władysław Tołłoczko, nazwał go "płomiennym sercem", natomiast Janina Zagałowa określiła go zwrotem "wicher w sutannie". Rzeczywiście był to kapłan o płomiennym sercu i miał w sobie coś z wichru, ale o podmuchach ożywczych. Mimo iż zbliża się prawie 60 lat od jego śmierci, pamięć o nim trwa. Wyrazem zaś szczególnym tej pamięci jest jego proces beatyfikacyjny w ramach procesu "Męczenników II wojny światowej".
         Ks. Henryk Hlebowicz urodził się 1.07.1904 r. w Grodnie w rodzinie urzędniczej Franciszka i Jadwigi z Chreptowiczów. Ojciec w 1912 r. został zesłany do Orenburga nad rzeką Ural. Tam też wyjechała cała rodzina. Henryk w Orenburgu chodził do szkół i tam złożył egzamin maturalny. W sierpniu 1921 r. rodzina Hlebowiczów wróciła do rodzinnego Grodna. We wrześniu zaś Henryk zgłosił się do Seminarium Duchownego w Wilnie. W szybkim tempie ukończył naukę z wynikiem celującym i w 1924 r. został wysłany na studia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Miał zaledwie 20 lat. Będąc na trzecim roku studiów 20.02.1927 r. przyjął w Lublinie święcenia kapłańskie. W roku następnym uzyskał doktorat z teologii i został skierowany na studia filozoficzne do Rzymu. Tu na Angelicum w 1929 r. uzyskał drugi doktorat, tym razem z filozofii.
         Po powrocie do diecezji arcybiskup Romuald Jałbrzykowski skierował go do pracy duszpasterskiej w parafii Wszystkich Świętych w Wilnie, a po kuracji w sanatorium, został wikariuszem w parafii pobernardyńskiej. Okazało się, że jest chory na gruźlicę. W 1930 r. Arcybiskup powierzył mu wykłady z filozofii w Seminarium Duchownym, a wkrótce zamianował wykładowcą teologii fundamentalnej na Wydziale Teologicznym Uniwersyetu Wileńskiego. Oprócz tego zlecono mu jeszce inne obowiązki, spośród których najbardziej absorbująca i głośna była działalność w katolickich organizacjach akademickich. Był bowiem moderatorem Sodalicji Mariańskiej Akademiczek. Chciał on nadać studenckim organizacjom rzeczywiście katolicki, oparty na Ewangelii, charakter. Był inicjatorem Porozumienia Akademickich Katolickich Stowarzyszeń, zwanego PAKS-em. Ks. Hlebowicz wywarł wielki wpływ na młodzież akademicką i zaznaczył się wyraźnie w dziejach ruchów kulturalnych Wilna. Stał się w mieście postacią bardzo popularną i lubianą. W jego działalności widoczne było umiłowanie Chrystusa i służba człowiekowi, by go doprowadzić do Boga. Żartowano, że nawracał nawet grając w brydża. Był wziętym spowiednikiem. Widoczna w nim była wrażliwość na biedę ludzką, i materialną i moralną.
         Wielkim zdziwieniem dla wszystkich było przejście ks. Hlebowicza w 1935 r. na proboszcza do Trok. Niektórzy próbowali w tym dopatrywać się nawet konfliktu z Arcybiskupem. Tymczasem bardzo możliwe, iż on sam chciał pracy na parafii. Ciągnęli więc teraz do niego z Wilna jego przyjaciele i znajomi. A on tu także pokazał swoje możliwości duszpasterskie i organizacyjne. Wniósł ożywienie wiary, a także uspokojenie umysłów po wcześniejszych niepokojach. Złączył wszystkich z Chrystusem w Kościele.
         Jednak kłopoty ze zdrowiem znowu dały znać o sobie. Musiał leczyć gruźlicę. W 1938 r. wyjechał na leczenie do Rabki. Tam pełnił też obowiązki prefekta gimnazjum żeńskiego. Ze zdrowiem jego nie było jednak dobrze. W lipcu 1939 r. złożył rezygnację z probostwa i prosił o przedłużenie urlopu jeszcze na rok. Jednak tego urlopu już nie wykorzystał. Z Lasek, gdzie bywał u ks. Władysława Korniłowicza, w przeddzień wybuchu wojny wyjechał do Grodna, a stąd do Wilna. Tu arcybp Jałbrzykowski skierował go na wikariusza do parafii pobernardyńskiej. Sytuacja Wilna i kresów wschodnich była jednak bardzo ciężka. Ogólne było załamanie się klęską. Wilno z częścią Wileńszczyzny znalazło się teraz w granicach Litwy, reszta zaś archidiecezji znalazła się pod okupacją sowiecką. Ks. Henryk jednak się nie załamywał i podnosił innych na duchu. Słynne stało się jego przemówienie na opłatku w Domu Akademickim w 1939 r., już po zamknięciu Uniwersytetu Stefana Batorego. Mówił tam m.in.: "Trzymam w ręku opłatek, ale wolałbym trzymać karabin. Gdy jednak zwyciężymy, niech rękę karzącą powstrzyma ręka miłości".
         Ks. Hlebowicz włączył się też w działalność konspiracyjną i współpracował z "Akcją ludową". Współredagował też podziemne pisma "Jutro Polski" i "Póki my żyjemy". Gdy władze sowieckie zaczęły akcję ateizacyjną młodzieży, wygłosił słynne kazanie w dniu 3.05.1941 r. w kościele św. Jerzego, w którym złożył akt ofiarowania życia Bogu za ratowanie wiary młodzieży. Ofiara ta została przyjęta dość szybko, bo po pół roku.
         W końcu czerwca 1941 r. Wilno zostało zajęte przez wojska niemieckie. Nastała nowa noc okupacyjna. Na terenach Białorusi zajętych przez wojska hitlerowskie, nastało chwilowe zelżenie terroru. Nastąpiło wielkie ożywienie religijne. Ludzie, prześladowani przez ponad 20 lat za wiarę, teraz otwierali kościoły, remontowali je i domagali się kapłanów. Tłumnie garnęli się do kapłanów do sakramentów św. po dawnej polskiej stronie granicy. Na ich prośby arcybp Jałbrzykowski skierował szereg księży na te tereny. Pierwszym z nich, który z Wilna tam się udał, był ks. Henryk. Był on świadom, że naraża się na niebezpieczeństwo. Zresztą dawał to do zrozumienia w swoich homiliach przed wyjazdem, gdy mówił: "Powtarzam za św. Pawłem: żyć dla mnie, to Chrystus, a umrzeć dla Niego, to szczęście wieczne! I to jest nasza siła ludzi wierzących w Chrystusa, czego pozbawieni są ludzie niewierzący".
         Dnia 22.09.1941 r. ks. Hlebowicz wyjechał do pracy w 3 parafiach: Chotajewicze, Korzeń i Okołów, leżących na północ od Mińska. Garnęły się do niego tłumy ludzi. On wprost nie nadążał z posługiwaniem: chrzcił, spowiadał, udzielał Komunii św., błogosławił małżeństwa, głosił kazania. Jego owocna działalność szybko spowodowała zawiść nacjonalistycznych kręgów białoruskich, kolaborujących z okupantem. Ludność bowiem chciała, by duszpasterzował u nich w języku polskim. 7 listopada został aresztowany i przekazany żandarmerii hitlerowskiej. 9 listopada 1941 r. został rozstrzelany w lesie koło Borysowa. Niestety, nie udało się ustalić, gdzie został pochowany. Przy kościele w Borysowie w ostatnich latach postawiono krzyż, upamiętniający męczeńską śmierć ks. Henryka.
         Śmierć ks. Hlebowicza odczytywano jako męczeństwo za wiarę. Tak uważali wszyscy, którzy go znali i którzy zetknęli się z jego kapłańską posługą na Białorusi. W kręgach inteligencji warszawskiej o rodowodzie wileńskim, już w latach 70-ych były podejmowane starania o rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego. Od kilku lat toczy się proces beatyfikacyjny ks. Henryka w ramach ogólnopolskiego procesu "Męczenników II wojny światowej".


powrót