Jerzy Binkowski
Dorastanie

Jeśli nastolatki mają ponoć takie same mózgi jak pozostali, to dlaczego tak często sprawiają wrażenie ludzi, którzy zapomnieli, jaki się robi użytek z mózgu?

Może dlatego, że nie są wcale ważni tak, jak już by tego pragnęli? Są ani rybą, ani ptakiem! W najlepszym przypadku są cierniem w boku dorosłych!

Dorastający nie chcą odróżniać się od swoich rówieśników, a najbardziej pragną być podobne do tych dzieci, które mają wysoką pozycję w ich grupie rówieśniczej. Bardziej dojrzałe zwykle osiągają wyższą pozycję. Dla dziecka dorośli nie są jakąś lepszą odmianą nas - dorośli to są oni.

Nastolatki nie czerpią wzorów zachowania, mówienia i ubierania się od dorosłych, ponieważ dzieci i dorośli to dwie różne kategorie społeczne, rządzące się odrębnymi regułami. (Poza tym dzieci, które zachowują się jak dorośli, uważane są często za bezczelne.) Nastolatki wcale nie starają się upodobnić do dorosłych: przeciwnie, starają się od nich odróżnić. Chcą być podobne do innych członków grupy rówieśniczej, tyle, że chcą być lepsze.

Kiedy osiągną wzrost dorosłych, kiedy twarze im się wydłużą, nosy urosną, a ich pot zacznie wydzielać silny zapach, wtedy dorastający przestają wzbudzać w nas instynktowną opiekuńczość. I oni już takiej opiekuńczości nie potrzebują. W swoim środowisku muszą i chcą sobie dać radę bez rodziców. Nie chcą by ich mylono i porównywano z dorosłymi.

I pojawia się pewien stopień wrogości między nastolatkami a dorosłymi i tli się zwłaszcza wśród chłopców.

Nastolatki stają się siłą, kiedy gromadzą się w jednym miejscu, na przykład w szkole średniej. Tak było również w starożytności. W V i IV w. p. Chr. w Atenach wielu greckich filozofów zarabiało na życie ucząc synów bogatych Ateńczyków. Filozofia okazała się dość słabą obroną przeciw otwartemu buntowi nastolatków. Sokrates skarżył się, że go nie szanują: jego uczniowie "nie wstają, kiedy wchodzą starsi, rozmawiają hałaśliwie w towarzystwie, porywają ze stołu najsmaczniejsze kąski i tyranizują swoich nauczycieli". Arystoteles był podobnie zgorszony zachowanie swoich uczniów: "Uważają się za wszystkowiedzących i nie wahają się wypowiadać tego, co im przyjdzie do głowy, a co gorsza, święcie w to wierzą. Ze wszystkiego stroją sobie żarty, a taka żartobliwość jest po prostu wyćwiczoną formą bezczelności". Istnienie lub nie istnienie grupy, z którą można się utożsamić, ma decydujące znaczenie dla dorastającej osoby nie mającej pewności, kim naprawdę jest.

Przekonanie o decydującej roli rodziców w wychowaniu dzieci jest jedynie przekonaniem bez pokrycia w faktach - twierdzi J. R. Harris w niezwykle interesującej książce Geny czy wychowanie - co wyrośnie z naszych dzieci i dlaczego.

Nastolatek, który nie chce się poddać kontroli rodziców, będzie robił, co mu się podoba, choćby rodzice stawali na głowie, żeby go powstrzymać. Dzieci zawsze mogą oszukać rodziców, jeśli tylko zechcą. Jeśli się próbuje zmusić je do przestrzegania pewnych reguł, ograniczając im swobodę wyjścia z domu, w ogóle do domu nie wrócą. Jeśli przestanie się im dawać kieszonkowe, zaczną okradać swoich kolegów lub kraść w sklepach. Dorastające dzieci, których aktywność rodzice mogą kontrolować, to dzieci, które na to pozwalają, a paradoksem jest, że one najmniej tego potrzebują. Najmniejszą kontrolę są w stanie sprawować rodzice nad tymi dziećmi, które tej kontroli potrzebują najbardziej.

Nastolatki, którym kontrola rodziców przydałaby się najbardziej, należą zwykle do grupy rówieśniczej nie aprobowanej przez rodziców. Rodzice nie chcą, by ich dzieci wiązały się z taką grupą, ale co mogą na to poradzić? Są to przyjaciele dziecka i będzie się ono z nimi widywało bez względu na to, czy rodzice sobie tego życzą, czy nie. Wszystkie normalne nastolatki wolą spędzać czas z rówieśnikami niż z rodzicami. Właśnie dlatego najczęściej rodzice ustalają "godzinę policyjną". Jest ona znakiem uznania niemiłego dla rodziców faktu, że ich dziecko wolałoby być gdzie indziej niż w domu.

Dzieci identyfikują się z grupą podobnych sobie rówieśników i przejmują normy obowiązujące w tej grupie. Nie identyfikują się z rodzicami, ponieważ rodzice nie są do nich podobni - rodzice są dorosłymi.

Przyszłość dzieci i młodzieży uzależniona jest bardziej od umiejętności odnalezienia się w grupie rówieśniczej, niż od jakości porozumiewania się z rodzicami.

J.R. Harris twierdzi, że terenem podstawowego treningu społecznego są grupy rówieśnicze. Czy my, jako rodzice i wychowawcy możemy mieć wpływ na wybór grupy i jej jakość? Warto szukać na to pytanie mądrej odpowiedzi.


powrót