Ks. Marek Czech
Ale się porobiło

Wiadomo, że Polska do Unii Europejskiej gorliwie dąży. Może Polska jak Polska, ale jej tzw. elity aż nogami przebierają, żeby się tam jak najrychlej znaleźć. Wiadomo, tysiące ciepłych posadek, opłacanych z pieniędzy ciężko pracujących Europejczyków, na nich czeka. Referendum nie było, bo przecież nasi, pożal się Boże, władcy zakładają, że my do tej Unii straszne mamy parcie. Szwajcarzy przed rozpoczęciem negocjacji powiedzieli, że włazić do Eurokołchozu nie chcą. Nas o zdanie nikt nie pytał. Dla nadwiślańskich decydentów - czapkujących gorliwie unijnym aparatczykom (zwanym z sowiecka komisarzami) i serwujących przez główne media urągającą ludzkiej inteligencji propagandę - głos narodu nie wydaje się być specjalnie ważny. Oni się cieszą, że w Unii Polska nie jednego, ale aż dwóch komisarzy będzie miała. Faktycznie, sukces to epokowy, bo nie tylko jeszcze jeden komisarz, ale i niejeden jego krewny oraz towarzysz partyjny otrzyma cieplutką synekurę w Brukseli. Czyż nie jest to powód do słusznej radości dla milionów polskich bezrobotnych? Wielu z nich straciło pracę, bo Unia każe nam się dostosowywać i ograniczać produkcję w różnych dziedzinach gospodarki. Ale komisarza dodatkowego będziemy mieli. A z tym dostosowywaniem się to też niezły galimatias wychodzi. Bo nawet nie wiadomo od czego tu zacząć. Brukselskie paputcziki w Sejmie ekspresowo dostosowują prawo. Unia prikaz wydała, więc trzeba go wykonywać. Czy realizacja unijnych przykazań jest korzystna dla Polski? Nieważne, przykazania są unijne, więc trzeba je wypełniać. Ostatnio jednak doszły nowe unijne standardy. Ot choćby taka choroba wściekłych krów, toż to już europejski standard. Albo trujące dioksyny w drobiu. Absolutnym zaś unijnym hitem ostatniego czasu jest pryszczyca. Kiedy u nas jeden weterynarz kazał uśpić trochę psów i kotów, gdyż obawiał się rozprzestrzenienia wścieklizny, podniósł się wrzask. Tymczasem w unijnych standardach leży prawdziwe bydłobójstwo, morduje się i pali dziesiątki tysięcy zwierząt hodowlanych! Czyż to nie obiecująca dla nas perspektywa? I jak tu nie dostosowywać się do tych europejskich standardów? Zastanawiam się tylko, jaki kolejny standard się pojawi? Zaczną specyficznie chorować psy, koty, a może ludzie (jakaś choroba galaretowych czaszek albo rozsypujących się mózgów)? I trzeba będzie się dostosować. Jak standardy to standardy. Unijne!


powrót