Ks. Marek Czech
? ? ?

Jednym z zarzutów, jakie padają pod adresem Radia Maryja oraz tych mediów, które nie uległy presji tzw. politycznej poprawności, jest zarzut o szerzenie nienawiści. Wypowiadający się bowiem publicznie - na łamach, falach, czy przed kamerami - katolicy, mają to czynić w duchu tolerancji, dialogu, porozumienia, ekumenizmu i łagodności. Nie wolno zadrażniać, jątrzyć ani urażać. Z daleka należy trzymać się od tzw. fundamentalizmu. Jeżeli ktoś się do owych zaleceń nie stosuje, zaraz wlepią mu oskarżenie o szerzenie nienawiści, a przy okazji pomówią o agresywność i wrogość do pluralizmu, ciemnogród i - oczywiście - antysemityzm (chyba, że nie zdąży opublikować, bo go ocenzurują).

Czy jednak mówienie prawdy jest niezgodne z chrześcijańską miłością? A może jest raczej niezgodne z polityczną poprawnością, która zabrania wartościować i nazywać rzeczy po imieniu? Na ile dzisiejsi decydenci katolickich mediów są przez ową poprawność sterroryzowani (przez zaimplantowanie sobie przekonania, że pewnych spraw nie wolno dotykać)? Jeden z komunistycznych notabli powiedział swego czasu: "nie wolno dopuścić, aby Kościół wyszedł z zakrystii". Czyż wielu kościelnych redaktorów nie spełnia tego postulatu? Czy chroniąc się za parawanem chrześcijańskiej miłości, tudzież oddziaływania duszpasterskiego, nie chowają głowy w piasek?

Czy nazwanie draństwa - draństwem, łajdactwa - łajdactwem, oszustwa - oszustwem, zboczenia - zboczeniem, jest przejawem braku miłości chrześcijańskiej? Czy świadczy o niskiej kulturze słowa? Czy mówienie o antypolskiej działalności niektórych środowisk żydowskich należy określać jako antysemityzm? Czy wolno pisać tylko w stylu quasi-poetyckim, szkolno-poprawnym, bądź katechizmowym? Czy....?


powrót