Waldemar Smaszcz
Śmierć uprzedzaj cnotą - o poezji „rzeczy ostatecznych” ks. Józefa Baki

W cyklu tym sięgam nierzadko po nazwiska autorów, których próżno szukać na kartach podręczników szkolnych. Zdumiewające wydaje się, że w naszym kraju, gdzie pierwsze wiersze były modlitwami i pieśniami kościelnymi, a w każdej antologii liryki religijnej odnajdziemy utwory największych poetów, wiedza o literaturze niemal wyeliminowała ze swoich zainteresowań twórczość wyrastającą z inspiracji chrześcijańskich. Nawet tak wybitne zjawiska jak Mikołaj Sęp Szarzyński, Cyprian Norwid czy Jerzy Liebert z trudem torują sobie drogę do świadomości potomnych.

Prof. Konrad Górski, wybitny historyk literatury, który nigdy nie ukrywał swego katolicyzmu, twierdził, że jest to konsekwencją pozytywistycznych początków naszej historii literatury. Epoka ta, zafascynowana naukami przyrodniczymi, starała się przy pomocy ich metodologii zbudować "nową" humanistykę. Stąd wszelkie zjawiska, które nie poddawały się zracjonalizowanemu opisowi, odrzucano lub marginalizowano.

Przykładem takiego, niestety, stosunku do literatury jest choćby obraz baroku w najważniejszym podręczniku Historia literatury niepodległej Polski Ignacego Chrzanowskiego, na którym wychowało się wiele pokoleń. Znajdujemy tam m.in. i takie uogólnienia:

"Jak proza, tak i poezja czasów saskich jest obrazem nędzy i rozpaczy. Rozwlekłe wiersze historyczne (polskie i łacińskie) oraz powieści fantastyczne są po większej części tak samo niezdarne jak poezja religijna, na przykład wierszowane legendy i żywoty świętych. Jak bardzo zdziczała poezja, o tym dać może pojęcie książeczka pt. Uwagi o śmierci niechybnej, wszystkim pospolitej, wierszem wyrażone, a sumptem Jmci pana Ksawerego Stephaniego, obywatela miasta J.K.M. Wilna, do druku na pożytek duchowny podane roku 1766. Czy istotnie autorem tego dziwoląga jest ksiądz Józef Baka, jezuita, nie wiadomo na pewno, bo na karcie tytułowej pierwodruku nazwisko to nie figuruje; wymienił je dopiero Rajmund Korsak (poeta-humorysta) na karcie tytułowej sporządzonego przez siebie przedruku (1807). Dość, że nazwisko Baki przeszło w przysłowie: wiersze á la Baka oznaczają głupie wiersze, i słusznie, jak pokazuje choćby następujący urywek Uwag."

Po tym wywodzie uczony zacytował fragment wiersza Młodym uwaga. Ja zaś, zanim przejdę do omówienia wybranych utworów ks. Józefa Baki, przytoczę pełny tekst Uwagi wieczornej:

Dobranoc o Jezu! O miłości moja!

Niech w Twym ręku usnę ja lepianka Twoja.

Niechaj mi się śni zawsze o Tobie,

Niechaj rozmawiam z Tobą dziś sobie.

        O Jezu me kochanie!

Dobranoc o Jezu! O moja miłości!

Boże serca mego, niech Twej Opatrzności

Dzisiaj i zawsze pewien doznawam.

Tobie się wszystek cale oddawam

        Z duszą i ciałem grzesznym.

Jezu pod Twe nogi składam głowę moję,

Racz mię wziąć w opiekę i obronę swoję,

Niech się zanurzę w Twe święte rany.

Mój Zbawicielu Jezu kochany.

        Niech w nich dzisiaj zasypiam.

Dobranoc, spraw Jezu dla samego siebie,

Byś w mym sercu mieszkał jako w drugim niebie:

Tobie wszechmocny wszech rzeczy Panie

Niech się ma dusza dziś niebem stanie,

        O Jezu mój i Boże!

Dobranoc, dobranoc, o moje kochanie,

Jezu mój i Boże, mój dziedziczny Panie,

Przy Tobie wszelkich słodkości zdroju

Niechaj zasypiam Jezu w pokoju

        Teraz i na czas wszelki.

Matko Boga mego i Stróżu Aniele,

Miejcież o mej pieczą duszy i mym ciele,

Patronie święty imienia mego,

Broń mię tej nocy od wszego złego,

        Bądź mi strażą, obroną.

Wszystko o tej modlitwie można powiedzieć, tylko nie to, że jest przykładem "głupich wierszy". Przeciwnie, należy z pewnością do piękniejszych utworów tego gatunku, łącząc w sobie lirykę na wskroś osobistą z tradycją psalmiczną. Jednoznacznie też wskazuje na źródła, do jakich nawiązuje autor - mistycznej poezji hiszpańskiej. Nieustanne określanie Jezusa jako największej miłości człowieka wspólne było całemu temu nurtowi. "Szczególnie charakterystyczne dla całego tego wielkiego dzieła piśmiennictwa religijnego - pisał prof. Wacław Borowy - jest traktowanie miłości ku Bogu jako najwyższego dobra, wobec którego maleją wszystkie inne, nawet nadzieja zbawienia i obawa kary wiecznej. U większości sławnych mistyków hiszpańskich spotykamy się z tą koncepcją. Rozwija ją np. Alonso de Orozco w głośnym Rachunku sumienia, wywodząc, że skrucha powinna wynikać nie z poczucia hańby grzechu ani z obawy kary doczesnej i grozy piekła, ale z samej miłości dla obrażonego Stwórcy; a Juan de Avila w traktacie ascetycznym Audi filia pisze: 'Gdyby nawet nie było piekła, które grozi, ani raju, który zaprasza, ani przykazania, które zobowiązuje, przecież sprawiedliwy i tak by czynił to, co czyni z samej tylko miłości do Boga'."

Niemal każdy wers cytowanego wiersza nie tylko przywołuje Jezusa, ale i powtarza zapewnienia o najgłębszej miłości, jaką bohater darzy Syna Bożego. Doprawdy wzruszające jest to określenie: "ja lepianka Twoja". Człowiek jest Boży od początku, stąd nie ustaje w potwierdzaniu tej przynależności. To zaś decyduje o wszystkim: doczesności i wieczności, każdym dniu i każdej sytuacji. Jakże blisko stąd do przekonania, które nieustannie powtarza Ojciec Święty Jan Paweł II, że człowieka można zrozumieć jedynie w Bogu. Pragnienie Boga jest tak wielkie, że człowiek prosi, aby jego serce było "drugim niebem", bo wówczas Bóg zawsze będzie mógł w nim mieszkać.

Warto też zwrócić uwagę, że słowa te wypowiadane są "na dobranoc", na czas odpoczynku. I wówczas więc człowiek pragnie być ze swoją największą miłością, jak w każdej czynności dnia wypełnionego różnorodną aktywnością. Na pewno nie będzie nadużyciem przywołanie w tym miejscu znanych pieśni Franciszka Karpińskiego: Kiedy ranne wstają zorze i Wszystkie nasze dzienne sprawy, które, chociaż wypowiadane już innym językiem, w gruncie rzeczy dotyczą tego samego.

Jak więc można o autorze tych strof wypowiadać się nie tylko lekceważąco, ale z wyraźną dezaprobatą. Na usprawiedliwienie wybitnego autora Literatury niepodległej Polski dodajmy, że najprawdopodobniej nie znał tego utworu, gdyż w późniejszych przedrukach pojawiła się jedynie druga część Uwag o śmierci niechybnej, zawierająca wiersze niezwykle proste, o jednostajnym rytmie, skierowane do najszerszych kręgów odbiorców, niekoniecznie miłośników poezji. Trudno jednak nie zauważyć, że i w tych "rymach" można odnaleźć całe fragmenty niezwykle wyraziste, poruszające wyobraźnię, świadczące o niezwykłej inwencji artystycznej autora, jak w wierszu zatytułowanym Uwaga damom:

Świetne damy, świat was w ramy

Jeszcze w życiu, w dobrym byciu

         Wprawuje, szacuje

        Tak wzięte jak święte.

A śmierć ślepa jak szkulepa,

Nic nie zważa, nie poważa:

        Chimera! odziera

        Co złoto, jej błoto!

(...)

Śmierć niemodna kiedy głodna

Na ząb bierze w cudnej cerze

        Z rumieńcem i wieńcem

        Panienki! w trunieńki.

Odnajdujemy tu atmosferę średniowiecznych dialogów o śmierci, która była ukazywana z całą otwartością, jako "szkarada" (Rozmowa Mistrza Polikarpa...), bez omówień i łagodzących metafor, oraz czytelne nawiązania do "tańca śmierci", podkreślającego jej wszechobecność i nieuniknioność. Wszystko miało przypominać, że: "Umrzesz, umrzesz/ I już się nie wrócisz. / Proch, proch jesteś / I w proch się obrócisz".

Dzięki temu jednak poeta, obserwując świat, który jawił mu się jako "bied, plag, płaczów (...) skrzynia", nie ulegał rozpaczy, przeciwnie, pisał:

Ej, do nieba nam potrzeba!

Tam pokoje, słodkie zdroje,

        Obłoki w potoki

        Obfite, zakryte.

Być może właśnie ta otwartość, z jaką ks. Józef Baka pisał o śmierci, sprawiła, że w następnych epokach odrzucono jego poezję. Człowiek coraz bardziej dążył do zapewnienia sobie szczęścia tu na ziemi. Najbardziej "przeszkadzały" w tym... choroby, starość i śmierć. Starano się więc jak najskuteczniej je omijać.

Zupełnie inaczej było w czasach baroku, gdy powstawały bractwa Dobrej Śmierci, rozpamiętujące tę najważniejszą z rzeczy ostatecznych, przygotowujące człowieka do niej. Ks. Józef Baka, chociaż pochodził z zamożnej rodziny kresowej, był dziedzicem niemałego majątku, już w 16 roku życia wstąpił do zakonu jezuitów. Studiował w Akademii Wileńskiej, a potem przez ponad dwadzieścia lat pracował wśród ludu na Litwie i Białorusi. Wreszcie sprzedał odziedziczone dobra i ufundował misję w Błoniu, nazwaną Missio Bakana. Nawet kiedy już osiadł w Wilnie, nie zaprzestał swojej działalności - zasłynął jako żarliwy kaznodzieja, najczęściej mówiący o "rzeczach ostatecznych". Bo - jak napisał w Uwagach o wieczności - "W pielgrzymstwie świat ten ustawicznie krąży, / Nie wiedząc dokąd. Atoli dąży / Każdej minuty.// Lata, miesiące, dni i godziny / Mijając dają znać, że terminy / Tuż, tuż zbliżają,/ Do których zmierzam, / Których dojść muszę..."


powrót