L.J. i R.K.
Syberyjskie pielgrzymowanie (II)

We wtorek 1 sierpnia ks. Biskup zaproponował nam, byśmy odwiedzili miejscowe hospicjum. Jak się dowiedzieliśmy jest to hospicjum prowadzone przez państwo. Jednak Kościół katolicki w osobie sióstr św. Karola Boromeusza bardzo ściśle z nim współpracuje. Następnego dnia rano w towarzystwie Siostry udaliśmy się do tego hospicjum. Jak zawsze wzięliśmy ze sobą aparat fotograficzny. Jednak kiedy weszliśmy na pierwsze piętro i ujrzeliśmy w jakich warunkach rozgrywa się dramat ludzi u kresu ich dni, nikt z nas nie miał odwagi zrobić tam zdjęcia. Był to straszny widok. Chorzy, najczęściej już w ostatniej fazie raka, znajdowali się w łóżkach nie przystosowanych do warunków szpitalnych, sanitariaty, pokoje oraz opieka ze strony personelu pozostawiały wiele do życzenia. Siostra zaproponował nam spotkanie z 34 letnim chłopakiem chorym na raka. Kiedy weszliśmy do jego pokoju ujrzeliśmy piękny nowy fotel oraz wersalkę jeszcze nie wykończoną. Okazało się, że ten młody chłopak, kiedy ma odrobinę więcej sił stara się dokończyć te meble. Rozmowa nasza z nim była bardzo swobodna. Otwartość jego wobec nas bardzo nas ujmowała. Był to człowiek pełen nadziei i planów na przyszłość. Kiedy opuściliśmy hospicjum Siostra uświadomiła nas, że prawdopodobnie meble te nie zostaną już przez niego ukończone. Wiele razy jeszcze wracaliśmy w naszych rozmowach do tego cośmy słyszeli i widzieli w hospicjum.

Widok na wieś WierszynaNa sam koniec naszego pobytu w Irkucku zapuściliśmy się odrobinę w syberyjską tajgę, by dotrzeć do małej wioski Wierszyna. Podczas 3 godzinnej podróży z okna starej "Łady" podziwialiśmy piękno syberyjskiej przyrody. Droga początkowo była asfaltowa lecz po kilkudziesięciu kilometrach zaczęła się "wesoła droga" - tak ją nazwał wiozący nas kierowca, mieszkaniec Wierszyny. Wyboje, błoto, ostre zakręty - wszystko to miało swój urok. W końcu szczęśliwie dotarliśmy na miejsce. Wierszyna to wieś położona ok. 160 km na północ od Irkucka, czyli jak na rosyjskie warunki, znajduje się całkiem blisko budującego się kościoła katedralnego - serca Administratury Wschodniej Syberii. Ale nie taka mała odległość skłoniła nas do odwiedzin tej wsi, lecz zachęta duszpasterzy, którzy twierdzili, że aby zrozumieć choć trochę sytuacje Kościoła lokalnego, trzeba tam pojechać.

Wieś tą zamieszkują Polacy, których dziadkowie, skuszeni obietnicą dostatniego życia, przybyli tam ok. 1911 roku (Polska była wtedy pod zaborami, a w Rosji rządził wszechwładny car). "Obiecywano nam, że tutaj ziemię będziemy grodzić płotem z kiełbasy"- żaliła się jedna z mieszkanek. Jak się dowiedzieliśmy nasi rodacy po przybyciu w te okolice, srodze się rozczarowali i to, jak zauważyliśmy tkwi w nich aż do dziś. Najpierw wpadli w konflikt z miejscową ludnością tubylczą - Buriatami (plemię mongolskie, które zanim nie nastąpiła w XVII-XVIII w. ekspansja osadnictwa rosyjskiego cieszyło się wyłączną obecnością na tych ziemiach). Dziś Buriaci żyją w oddalonej o ok. 20 km wsi Dundaj pozostali przenieśli się za Bajkał w okolice Ułan-Ude. W samej Wierszynie zaś została już tylko jedna rodzina buriadzka, która nie ma zamiaru opuszczać wsi, lecz żyć wśród Polaków.

Polacy po przybyciu do Wierszyny żyli w bardzo trudnych warunkach (mieszkali w ziemiankach położonych nad rzeką). Jednak po przezwyciężeniu pierwszych trudności zadomowili się i wybudowali nawet mały kościół, w którym mogli się modlić. Przyszedł jednak czas komunizmu i musieli pogodzić się z jego zniszczeniem i kołchozowym stylem życia, jaki wprowadzili bolszewicy we wsi. Był to czas, w którym "odwykły kolana od klęczenia"- tak zwierzała się jedna ze starszych mieszkanek. Jednak zaraz po upadku komunizmu i pojawieniu się w Irkucku o. Ignacego odbudowali w 1992 r kościół p.w św. Stanisława BM, a nawet zbudowali w pobliżu mały domek - plebanię. Nie da się w nim co prawda mieszkać na co dzień podczas srogiej syberyjskiej zimy, niemniej jest on wyrazem tęsknoty mieszkańców za normalnym życiem chrześcijańskim - życiem sakramentalnym. Kiedyś Wierszyna miała na stałe duszpasterza. W parafii tej - wspominają - pracował między innymi ksiądz Wojciech Drozdowicz (znany nam z programu "Ziarno"). Ponadto w wiosce zatrzymał się na zimę słynny pielgrzym George Yolter, idący z Alaski przez Syberię, Indie do Ziemi Świętej. Dziś do Wierszyny ksiądz przyjeżdża tylko co drugą niedzielę. Oczywiście celebruje Eucharystię w języku polskim, którym zwłaszcza starsi władają wyśmienicie. Nawiasem mówiąc były to dla nas bardzo wzruszające chwile, gdy tak daleko od Ojczyzny (ok. 6500 km), mogliśmy słyszeć czystą polską mowę i tak swobodnie rozmawiać o ich radościach i problemach. Problemy zaś jakie maja nasi rodacy są podobne do problemów całej Rosji - bieda materialna, a przede wszystkim spustoszenie duchowe wpędza wielu w nałogi. Niektórzy mówili i chyba jest w tym dużo racji, że w przypadku Wierszyny zbawienna byłaby ponownie stała obecność kapłana. Niestety braki personalne jakie dotykają całą Administraturę nie rokują na razie zmiany istniejącej sytuacji.

Najmłodsi mieszkańcy wioskiNasze spotkanie z rodakami z Wierszyny odbywało się w bardzo miłej atmosferze przy gorącej herbacie, świeżo upieczonym w piecu chlebie, twarogu ze szczypiorem oraz pszczelim miodzie. Trwało ono prawie do godz. 2 w nocy i wydawało się, że nigdy nie będzie miało końca. Jednak świadomość tego, że za 4 godziny mamy autobus do Irkucka zmusiła nas, by choć na trochę udać się na spoczynek po tak bogatym we wrażenia dniu.

Czas na Syberii biegł bardzo szybko. Nie wiadomo kiedy nadszedł dzień naszego odjazdu. Byliśmy bardzo wdzięczni ks. Biskupowi za to, że umożliwił nam dwutygodniowy pobyt na terenie Administratury Wschodniej Syberii. Przez te kilka dni mogliśmy choć trochę zapoznać się z życiem Kościoła katolickiego na Wschodzie i doświadczyć jego powszechności. Mogliśmy też ujrzeć żywą wiarę ludzi wschodu, o której "mówi się po całym świecie" (por. Rz 1,8) . Opuszczając Irkuck zrozumieliśmy, że "Światło Wschodu oświeca Kościół powszechny, od kiedy rozbłysło nad nami 'Wschodzące Słońce', Jezus Chrystus, nasz Pan, którego wszyscy chrześcijanie wzywają jako Odkupiciela człowieka i nadzieję świata". (Orientale Lumen, 1)


powrót