Ks. Marek Czech
Między nami chrześcijanami

W ostatnich tygodniach tzw. światowa opinia publiczna podnieciła się nadzwyczajnie, bo Papież ekspiację za grzechy członków Kościoła katolickiego uskutecznił. Zaraz ukonstytuowały się samozwańcze trybunały, które z wyżyn swojej arbitralności wywiedzionej z poczucia nieomylności, zaczęły orzekać: a to, że Papież dobrze postąpił, że te grzechy w końcu wyznał; a to że za mało się pokajał; a to, że o winach ludzi jedynie mówił, zamiast cały Kościół w pokutny wór przyodziać i - na postronku uniżenia prowadząc - rzucić w proch gigantycznego, przytłaczającego poczucia winy. Na papieskie "przepraszamy" (było też wybaczamy", ale kto o tym pamięta, zresztą co Kościół miałby wybaczać?) pojawiły się grupy "pokrzywdzonych", które - nie dość, że się od Kościoła "krzywd nacierpiały" - to jeszcze zostały dotknięte brakiem błagania o przebaczenie ze strony Jana Pawła II. Owi "skrzywdzeni i poniżeni" to homoseksualiści i feministki, które oczekiwałyby przeprosin za polowanie na "czarownice" (adres wielce niedokładny Szanowne Panie, znacznie więcej kobiet oskarżonych o czary posłali do atmosfery protestanci).

Wśród Żydów też odezwały się głosy (i to z prominentnych ust pochodzące), że Papież zbyt ogólnikowo i niesatysfakcjonująco przepraszał. Jak na razie nie słychać żądań kościelnej ekspiacji ze strony animatorów, czcicieli bóstw prekolumbijskich, druidów, astrologów, masonów, satanistów, komunistów, zwolenników aborcji i eutanazji ani ze strony pedofilów. Objawów skruchy nie domaga się też japońska Yakuza, włoska mafia (tę ostatnią papież wyjątkowo "gnębi"), socjalistyczna międzynarodówka, ani władze Arabii Saudyjskiej. Na razie.

Gdy Kościół przeprowadza rachunek sumienia, każdy może mu w tym pomóc domagając się satysfakcjonującego pokajania się wobec siebie. Nie dziwmy się więc jeśli media poinformują o nowych "pokrzywdzonych" przez Kościół, którzy z utęsknieniem czekają na ekspiację ze strony "krzywdzicielskiej instytucji" (może odezwą się zoofile?). Ponieważ Kościół przeprasza, więc pojawiają się harcownicy na medialnym polu, którzy pałając poczuciem sprawiedliwości, biorą się za rozliczenia Kościoła z jego grzechów. Nie zdaje się umykać ich krytycznemu spojrzeniu. Każdy grzech ma światło dzienne wywloką. Z poczuciem misji oraz moralną powinnością godną jakobinów grzmocą w piersi… Kościoła oczywiście, nie swoje.

Również wśród braci odłączonych dają się słyszeć, że "mea culpa" Kościoła winno zwielokrotnić się w wymiarach lokalnych. Hierarchowie lokalni też mogliby się ukorzyć. Dobry teraz czas ku temu. Bracia odłączeni zapewne by to docenili łaskawie i może nawet poziom ekumenizmu by się podniósł.

A czy oni ze swej strony też by przeprosili? A może lepiej takiego pytania nie zadawać, gdyż godzi ono w ekumenizm?

W czasie wizyty Papieża w Izraelu szeroko rozpisywano się o wyrażeniu przez niego ubolewania z powodu grzechów chrześcijan wobec Żydów. O grzechy żydów oraz ich ewentualny akt skruchy nikt nawet nie zapytał.

Przepraszając Boga i ludzi Jan Paweł II pokazuje jakie powinno być chrześcijaństwo na miarę swego założyciela, który "grzechu nie popełnił a w Jego ustach nie było podstępu." I chrześcijanie winni się tego uczyć. Wszyscy. Kościół katolicki robi rachunek sumienia z postępowania swoich dzieci. Ale, że inni też robią rachunek sumienia Kościoła? Może taki rachunek na swoje konto by uskutecznili? A harcownicy rozliczający Kościół z jego grzechów niech się sami ze sobą rozliczą. Na pewno każdy ma z czego.

Matka Teresa z Kalkuty - zapytana kiedyś przez dziennikarza o grzeszność Kościoła - odrzekła: "Kościół jest grzeszny moimi grzechami". Otóż to. Nic dodać, nic ująć.


powrót