Jerzy Binkowski
Zmieniamy się wraz z naszymi przyjaciółmi

Wielokrotnie podkreślałem, że najskuteczniejszą metodą wychowawczą jest praca nad samym sobą: nad własną wyobraźnią i sumieniem, a tym samym nad odpowiedzialnością za osobiste wybory, które nadają kształt naszemu życiu duchowemu.

Zachowywanie wewnętrznej spójności czyli urzeczywistnianie ZASAD, które rozpoznałeś i przyjąłeś za własne, staje się źródłem mocy wewnętrznej, stanowczej łagodności i szczęścia. Gdziekolwiek jesteś, kogokolwiek spotykasz, wiesz, że zawsze obowiązuje: miłość, nadzieja i wiara w człowieka oraz wiara Bogu, a także pracowitość i otwartość na TAJEMNICĘ (czyli pokora).

Patrząc wstecz, na mijający rok szkolny, z zaskoczeniem stwierdzam, że ja ciągle się zmieniam, ciągle się uczę, choć uczniem przecież nie jestem. Czy aby na pewno ?

Zdobyłem nowe kompetencje - największy postęp zrobiłem w dziedzinie UŚMIECHU. Spotkałem uśmiechniętą młodzież! Otrzymałem od młodzieży tyle ciepłego zaufania okazywanego uśmiechem, że nie sposób było im tegoż samego nie oddawać, czyli ufać im i wyrażać gotowość do współpracy - właśnie uśmiechem.

Byłem mimowolnym świadkiem rozmowy o nauczycielu. Jeden z uczniów podkreślał samozdyscyplinowanie nauczyciela i konsekwentne realizowanie założeń, planów. Druga osoba powiedziała: "Ależ nie, to człowiek, który ledwo tylko "dotknie", szepnie, zachęci, uśmiechnie się lub łagodnie przeczeka i samo mu się układa!"

Jakaż rozpiętość opinii. Gdzie jest prawda? Pomiędzy sztywnymi regułami, które wymyślamy, szukając niekiedy sposobów na podporządkowanie innych własnym scenariuszom, a miękką elastycznością, która liczy się z odmiennością każdego człowieka, leży mądrość życiowa. Rośnie we mnie przekonanie, że nie ma mądrości życiowej tam, gdzie są zaciśnięte szczęki oraz "rzeczowe" prowadzenie rachunku żalów, pretensji i krzywd. Z największym wzruszeniem wspominam te osoby, które wielkodusznie wybaczały mi błędy, obciążając mnie słodkim ciężarem nadziei, iż dokonam "samouzdrowienia". Cudzysłów był mi potrzebny, ponieważ zawsze wiedziałem, że wtedy wkraczam w niezwykle intymną i delikatną przestrzeń ŁASKI. Abyśmy mogli się rozwijać, czyli wzrastać, zmieniać się na lepsze, potrzebujemy wzajemnej wielkoduszności.

Pracuję w Zespole Szkół Muzycznych i w I Liceum Ogólnokształcącym im. A. Mickiewicza w Białymstoku. Prowadzę zajęcia ze studentami Wyższej Szkoły Administracji Publicznej oraz w Podyplomowym Studium Rozwoju Nauczyciela Matematyki w Instytucie Matematyki przy Uniwersytecie w Białymstoku. W Ośrodku Doskonalenia Nauczycieli współpracuję z osobami przygotowującymi do życia w rodzinie. Wyjeżdżam na szkolenia do różnych miast. Mam możliwość dokonywania porównań. Coraz bardziej wyrazistym i wspaniałym doświadczeniem jest wzrost jakości i ilości uśmiechu, delikatności, wzajemnego zaciekawienia i szacunku. Tak, dostrzegam więcej uśmiechu w relacjach nauczyciel - uczeń! Czy to znaczy, że w procesie uczenia się doceniać zaczynamy miłość?

Wydaje mi się, że prawdziwy rozwój następuje w aurze radości z pokonywania trudności (które przecież zawsze będą). Jesteśmy sobie potrzebni, tacy, jacy jesteśmy, a wzajemna fascynacja, rodzaj "zakochania" - otwiera w każdej osobie głębokie pokłady twórczości.

W mijającym roku szkolnym spotkałem wielu wspaniałych ludzi. Dziękuję Wam, Przyjaciele - Marku, Stanisławo, Waldku, Danusiu, Krysiu, Aniu, Basiu, Pani Heleno, Grażyno, Bożeno, Panie Adamie...

Uczennice - Marta Matuszczak, Urszula Dymnicka, Monika Borowik, pisały wiersze a ja jedynie uśmiechałem się do nich i do ich młodzieńczych prób. I one zostawały laureatkami konkursów poetyckich w całej Polsce. Krzysztof Krzyżewski, Emilia Mieleszko, Izabela Wilczewska, Iwona Kowalewska widziały w moim radosnym skupieniu, jak bardzo lubię słuchać ich recytacji. I one wygrywały konkursy. Czy młodzież z "Bożych Ziółek" przychodziłaby na próby o siódmej rano i w soboty i w niedziele, gdybyśmy nie potrafili uśmiechać się do siebie? I stąd podróże do Holandii i po Polsce (Pelplin, Rzeszów, Sosnowiec). Ileż pracy, ileż wysiłku, ileż wzajemnej miłości.

To tylko miłość może mobilizować do pracy nad pokonywaniem słabości, lęku. Ileż cudownej radości widziałem na twarzach "Bożych Ziółek" realizujących program poetycki w osiemdziesiątą rocznicę urodzin Karola Wojtyły!

Jeżeli mnie jednego młodzież nauczyła tak wiele w upływającym roku (a wcale nie jestem najzdolniejszym uczniem), to o ile w sumie wzrosła radość życia dookoła nas?

Pisząc o mądrej, utalentowanej i pracowitej młodzieży pragnę przekazać swój zachwyt i wdzięczność. Zmieniłem się. Poprzez radość i pracę czuję, że się spełniam. Spotkane dzieci, młodzież nieustannie pokazują mi, jak wychowywać - się!


powrót