Ks. Tadeusz Kasabuła
O początkach organizacji Kościoła w Polsce (cz. II)

Zapewne już Mieszko I czynił starania u Stolicy Apostolskiej o rozbudowę organizacji kościelnej w Polsce. Przemawiają za tym chociażby jego żywe kontakty z Rzymem. Już w 973 r. Mieszko poprosił papieża Benedykta VI o roztoczenie opieki nad synem Bolesławem. Można też domyślać się, iż jeszcze za swego życia dokonał on oblacji państwa polskiego na rzecz Stolicy Apostolskiej. Od tego czasu Polska zobowiązała się do płacenia na rzecz Stoicy Apostolskiej tzw. świętopietrza. Był to akt w dziejach Polski o tyle znaczący, że tego rodzaju wydarzenia poprzedzały zwykle utworzenie na ziemiach danego organizmu państwowego stałej, zależnej tylko od Stolicy Apostolskiej organizacji kościelnej - metropolii.

Po śmierci Mieszka I w 992 r. tron gnieźnieński szybko opanował jego syn Bolesław, który przeszedł do historii z przydomkiem Chrobry. Jego państwo rozciągało się wówczas na obszarze podobnym do terytorium dzisiejszej Rzeczypospolitej (z wyjątkiem naturalnie dzisiejszych Warmii i Mazur), z tym, że ziemie pograniczne - Śląsk, Pomorze i Małopolska były z Gnieznem związane bardzo luźno. Poza tym starcia na zachodzie z pogranicznymi marchiami niemieckimi i na południu z książętami czeskimi nie sprzyjały utrzymaniu jedności państwa, tym bardziej, że możne rody w rozmaitych stronach kraju nie kwapiły się - jak można się domyślać - do silniejszego wiązania się z władzą centralną, której możliwość egzekwowania, co tu kryć, była w ówczesnych warunkach nikła. Jednakże - jeżeli wierzyć arabsko-żydowskiemu kronikarzowi z X wieku - już Mieszko I w końcowej fazie swego panowania dysponował stałymi siłami zbrojnymi w sile aż trzech tysięcy wojowników w pancerzach. Była to jak na ówczesne czasy siła ogromna. Świadczyłoby to nie tylko o doskonałym stanie finansów państwa, ale - co istotne - o planach księcia dokonania ekspansji przeciwko sąsiadom, w przeciwnym razie po co miałby utrzymywać stale w gotowości bojowej kosztowną i tak liczną armię.

Tymczasem chrystianizacja kraju za Bolesława Chrobrego postępowała, z wolna wprawdzie, ale systematycznie. Powstawały coraz to nowe kościoły i klasztory, które do dzisiaj w większości nie zachowały się, jako że były to budowle drewniane (o ten budulec było tu wówczas najłatwiej). Kamiennych budowli na ziemiach polskich prawie nie wznoszono. By usprawnić akcję chrystianizacyjną, bardziej spoić wewnętrznie państwo, a nade wszystko uniezależnić je od obcych wpływów, Bolesław, kontynuując politykę ojca, podjął energiczne starania o metropolię, która swymi granicami objęłaby całość ziem będących pod jego panowaniem. Ponieważ jednak sprawa powołania do życia nowej prowincji kościelnej posiadała wielkie znaczenie dla życia nie tylko religijnego, ale i politycznego Europy środkowo-wschodniej, władca polski potrzebował dla swego planu poparcia ze strony głównego czynnika politycznego, jakim było Cesarstwo, reprezentowane wówczas przez młodego Ottona III i papiestwa z papieżem Grzegorzem V (996-999) i Sylwestrem II (999-1003). Doskonałym pośrednikiem i sprzymierzeńcem okazał się tu, cieszący się wielką powagą na dworze cesarskim i papieskim, przyjaciel Bolesława - św. Wojciech Sławnikowic - biskup Pragi. Ten jednak bardziej, niż swoją osobistą interwencją przysłużył się Polsce i Kościołowi swoją męczeńską śmiercią podczas misji wśród pogańskich Prusów, wyprawy, do której namówił go i jej patronował władca Polski. Męczeńska śmierć jednego z bardziej znanych w Europie hierarchów zrobiła na współczesnych ogromne wrażenie, nic dziwnego, że Bolesław postanowił skorzystać z okazji i owoce pochodzące z pośmiertnej spuścizny św. Wojciecha wykorzystać dla swych politycznych i kościelnych celów. Jak się okazało - skutecznie. W dwa lata po śmierci niefortunnego misjonarza, późną jesienią 999 r. odbyła się w Rzymie uroczysta jego kanonizacja. Wydarzenie to dało sposobność, by przy okazji załatwić sprawę kreowania w Polsce metropolii i kilku biskupstw. Wprowadzenie w życie tych postanowień i ogłoszenie odpowiednich dokumentów papieskich odłożono do następnego roku, jako że cesarz Otton III osobiście wybierał się z pielgrzymką do grobu swego przyjaciela, św. Wojciecha do Gniezna. Tak się też i stało. W połowie marca 1000 r. Cesarz-pielgrzym przybył do ówczesnej stolicy Polski. Warto pamiętać, że nie była to tylko pielgrzymka. Tzw. zjazd gnieźnieński odbyty przy udziale władcy polskiego, legatów papieskich i cesarza miał charakter kongresu politycznego i synodu kościelnego zarazem. Sensu politycznego tej wizyty i podjętych w Gnieźnie ustaleń politycznych możemy się jedynie domyślać. Dla nas ważniejsze znaczenie miały tu ustalenia o charakterze kościelnym. Na tymże zjeździe-synodzie legaci papiescy dokonali ogłoszenia bull papieskich, mocą których ustanowiono na ziemiach polskich osobną prowincję kościelną - metropolię ze stolicą w Gnieźnie, w skład której weszła archidiecezja gnieźnieńska oraz diecezje: w Krakowie dla Małopolski, we Wrocławiu dla Śląska i w Kołobrzegu dla Pomorza. Istniejąca już diecezja poznańska wobec sprzeciwu miejscowego biskupa zachowała swój dotychczasowy status biskupstwa wyjętego, podległego bezpośrednio Stolicy Apostolskiej. Granice metropolii gnieźnieńskiej wraz z biskupstwem poznańskim objęły wszystkie ziemie ówczesnej Polski.

Akt ten w dziejach Polski miał kolosalne znaczenie. Dawał on gwarancję suwerenności tych ziem i niezależności ich od potężnego sąsiada - Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, kładąc tamę ekspansji sąsiednich metropolitów niemieckich, zwłaszcza tych z nowo utworzonej prowincji kościelnej w Magdeburgu, pragnących widzieć diecezje polskie w granicach swej metropolii. Jakakolwiek zależność na gruncie kościelnym pociągała wówczas utratę pełnej suwerenności, także politycznej. Fakt, że dzisiaj jesteśmy obywatelami Rzeczypospolitej Polskiej, a nie jednego z ostlandów niemieckich, przypisać należy w dużej mierze mądrej, kościelnej polityce Bolesława Chrobrego i jego ojca.


powrót