Jerzy Binkowski - psycholog
Wędrowanie

Dwaj wędrowcy podążali trudną do przebycia górską drogą. Chłostał ich lodowaty wiatr.

Zaczynała się burza śnieżna. Wśród skał pogwizdywały smagane wichurą odłamki lodu. Mężczyźni z trudem posuwali się do przodu. Doskonale wiedzieli, że jeśli na czas nie dotrą do schroniska, zginą w śnieżnej zadymie.

Gdy tak wędrowali zmęczeni, oślepiani przez sypiący gęsto śnieg, nad samym skrajem przepaści usłyszeli jęk. Jakiś człowiek wpadł pewnie do głębokiego wąwozu i nie mogąc się stamtąd wydostać, wzywał teraz pomocy.

Jeden z wędrowców stwierdził:

-To przeznaczenie. Ten człowiek jest skazany na śmierć. Przyspieszmy lepiej kroku, byśmy sami tu nie zginęli - i podążył naprzód skulony, aby łatwiej było mu iść.

Natomiast drugi ulitował się nad nieszczęśnikiem i zaczął schodzić krętymi ścieżkami. Po jakimś czasie znalazł rannego mężczyznę, ułożył go sobie na ramionach i z trudem rozpoczął dalszą wędrówkę.

Powoli zapadał zmrok. Widoczność była coraz gorsza. Wędrowiec dźwigający rannego był spocony, słaniał się na nogach, i już całkiem opadł z sił, gdy w oddali ujrzał światło schroniska. Dodało mu to otuchy i pocieszając jak umiał dźwiganego rannego, ruszył do celu. Nagle potknął się o coś, co leżało w poprzek drogi. Spojrzał w dół i z trudem zapanował nad ogarniającym go przerażeniem. U jego stóp leżało ciało niedawnego współtowarzysza podróży. Zabił go mróz.

On sam uniknął tego losu, ponieważ utrudził się bardzo, dźwigając na ramionach rannego, którego wydostał z wąwozu. Ciało słabego człowieka oraz ogromny wysiłek przyczyniły się do zachowania odpowiedniej ilości ciepła, co go ocaliło.

 

Kiedy próbuję objąć refleksją tajemnicę nawrócenia, narodzenia się na nowo, odrodzenia, zawsze wtedy zaczynam głębiej oddychać, jakbym przeczuwał, że naturalną koleją rzeczy zaraz będę musiał wykonać coś niezwykle trudnego; jakbym zaraz musiał dźwignąć z ziemi ogromny ciężar. Czy można wyjaśnić i zrozumieć źródło siły, z którego człowiek czerpie energię nawrócenia ? Nie można. Dlatego użyłem pojęcia "tajemnica" i nie chcę dalej się rozwodzić nad niepojętym. Jednocześnie czymś cudownym jest obserwowanie konkretnych osób, o których wie się, że nie są doskonałe i widzi się, że żyją jakąś wewnętrzną światłością.

Takie są fakty. Znam takich ludzi.

Prostota i głębia życia osób, które opowiadają się i żyją według zasady miłości, jest czymś fascynującym i wstrząsającym: to jest możliwe! JEST.

W rytualnym rytmie liturgicznych zdarzeń mój Kościół proponuje kolejny raz, abym zbliżył się z większą ufnością do tajemnicy swoich prawdziwych narodzin do ŚWIĘTOŚCI.

Z większą mocą i wewnętrznym zawierzeniem Bogu mogę wykonywać te zadania, przed którymi stawia mnie Bóg.

Naszym dzieciom, naszym podopiecznym potrzebne są osoby, które mogłyby zostać obdarzone autorytetem, tzn. którym pozwolą dzieci wyryć ślad w swych tęskniących za świętością duszach. Rodzice z zasadami, wychowawcy z zasadami nie tylko są na wagę złota, są na "wagę" Wieczności. To czyny pokolenia, które wychowuje, decydują o profilu osobowym wychowanków. Wszyscy o tym wiedzą.

I dlaczego zwlekam? Na co czekam? Chcę podjąć ten ciężar i chcę schodzić do głębokiego wąwozu, skąd dochodzi krzyk zagubionej niekiedy młodzieży. Przecież idziemy w tę samą stronę. Idąc sam nie dotrę do schroniska.

Mogę rozniecać w sobie pragnienie bycia mądrym człowiekiem, dobrym człowiekiem, pracowitym człowiekiem i odważnym człowiekiem.

Z drugim człowiekiem w drodze ku Światłu.


powrót