Waldemar Smaszcz
„Niebo w dobrym humorze"


        W twórczości ks. Jana Twardowskiego z połowy lat dziewięćdziesiątych pojawiły się wiersze nie tyle już o przemijaniu, co wręcz wiersze-pożegnania, jakby poeta oglądał świat z drugiego brzegu. Nie było w nich jednak rozdarcia czy tragizmu, jest to bowiem tonacja zupełnie obca autorowi, który napisał, że „cokolwiek nas spotyka od Boga przychodzi." Przeciwnie, nadal dominowała serdeczna zgoda na człowieczą podległość czasowi; „śmierć to ciekawostka, że trzeba iść dalej..." - czytaliśmy już w roku 1987 i tak pozostało. Niewielu chyba potrafiłoby zdobyć się na takie wyznanie:

Mijają lata
ze mnie już tylko kawałek
prawie że mnie nie ma
a tymczasem rośnie rumianek
krwawnik rozdeptany pachnie
jak chryzantema
sowa brwi marszczy
kminek smak obiadu uświęca
prowadzi zakochanych
od kotleta do serca

        Ile zostało powiedziane w dziewięciu zaledwie linijkach! Zauważmy, że sobie autor poświęcił zaledwie trzy wersy. Kiedy już „prawie [go] nie ma", życie toczy się jakby nic się nie zmieniło, przede wszystkim trwa ukochana przyroda, służąca zarówno tym, co odchodzą - „krwawnik rozdeptany pachnie jak chryzantema" - jak i tym, co rozpoczynają nowy, ważny etap w swoim życiu - „kminek smak obiadu uświęca/ prowadzi zakochanych/ od kotleta do serca". Nawet więc w takiej sytuacji, która mogłaby wywołać przygnębienie, kapłan-poeta potrafił pogodnie się uśmiechnąć.
        Ks. Jan Twardowski zawsze pisał o uśmiechu; w jednej z pierwszych modlitw poetyckich zwracał się do Boga, by się nad nim uśmiechnął. Dzisiaj także, choć ma już „słonia lat", nie stroni od uśmiechu, ale zawsze pamięta, by jego śmiech nie ranił. Uśmiecha się najczęściej nad sobą, jak w wierszu „Ratunek":

Niestały niezgrabny
jak mamut na balu
staromodny
grzeszny
tylko śmiech uratuje
żebym nie był śmieszny

        Jego „uśmiechnięte" wiersze, opowiadania, niezwykle zabawne dowcipy zgromadzone w dwu zbiorkach „Niecodziennika", bawią bodaj wszystkich, nawet Ojca Świętego. Jan Paweł II właśnie po lekturze „Niecodziennika" powiedział, że „nie jest źle z Kościołem w Polsce, skoro potrafi śmiać się sam ze siebie".
        Tonacja elegijnej zadumy, jaka pojawiła się w zbiorku „Tyle jeszcze nadziei", wyprzedziła osobiste, bardzo dramatyczne przeżycia autora najtrafniej wyrażone w wierszu „Powrót":

Odejść od świata - zanurzyć się w Bogu
a potem znowu być tutaj z powrotem
aby powiedzieć - Już widzę odwrotnie
to co nieważne takie ważne teraz
(...)

        W innych wierszach pisał autor: „Bałem się oczy słabną - nie będę mógł czytać/ pamięć tracę - pisać nie potrafię"; „Co potem - to co zawsze/ poznikało tylu/ śmierć zajdzie starszym z przodu/ a młodszym od tyłu"; „Odejść - by dłużej pamiętać"; „ufam, że wytłumaczysz/ kiedy mi zamkniesz oczy". Były to mądre i głębokie wiersze, bardzo ważne, pozwalające także czytelnikom oswajać się z tym, co nieuchronne. Ale miłośnicy poezji ks. Twardowskiego z radością powitali powrót autora do dawnej tonacji. Nowe wiersze świadczyły, że autor przyjął odzyskane zdrowie jako dar Boży, co ujawnił zbiorek „Spóźnione kukanie", pełen ciepłego, iście „Twardowskiego" uśmiechu i dawnego humoru. W wierszu, z którego pochodził tytuł książki, czytamy:

W śpiewie łabędzim
patos udawanie
wolę prawdziwie śmieszne
spóźnione kukanie

        Niektóre utwory ujawniały treści bardzo osobiste, mówiły wprost o przebytej chorobie, a także o przeżyciach nie tylko własnych, ale współtowarzyszy cierpienia, którym nie dane było „powrócić na ziemię", jak „Spokój niepokój":

Odpoczną listy
stale przerzucane
fotografie brane do rąk
jak kochane ciało
telefon nie odszczekanie
- alem się namęczył

spokój po sercu
które bić przestało

        W wierszu „Po zawale" autor napisał: „żebrak/ już po zawale/ na kredyt do nieba", zaś w „Szczęściu po chorobie": „ - to nic - mówię do serca/ - wyruszamy w drogę".
        Ta nowa droga, na pewno przemierzana z większym trudem, okazała się nad wyraz owocna. Ciągle powstają nowe wiersze niezwykłej urody, wzbogacające polską poezję, przydające jej niespodziewanych akcentów przez świadome nawiązania do najlepszych, niekiedy bardzo dawnych tradycji. Tak jest w przypadku psalmicznego wiersza-pieśni „Wszystko co ważne", w którym dźwięczą echa i Jana z Czarnolasu, i Franciszka Karpińskiego, ale pozostaje jak najbardziej własny, oryginalny:

Wszechświat Go nie ogarnie
a zmieścił się w żłobie
Wszechmogący a nie wszystko może
skoro cierpliwie sam prosi o miłość
bliski a taki jakby Go nie było
poważny bo tak mądry że cieszyć się umie

Bywa że w czasie procesji chlapa niepogoda
ksiądz biskup zmókł jak kaczor
nawet mimochodem ktoś pomyśli
że chciałby uciekać na wodę

nie gorsz się
wszystko ważne pośród rzeczy wiecznych
uśmiech Boga to łaska co rozumie
śmiesznych
w świecie w którym świat się świata boi
ukryj mnie w spokoju paradoksów swoich

        Powstało też wiele nowych utworów dla dzieci, które autor - jak zawsze powtarza - ceni najbardziej. Pisanie dla maluchów, znacznie trudniejsze od najgłębszej liryki, przynosi ks. Twardowskiemu najwięcej satysfakcji. Wśród tych wierszy znalazły się „Dwa osiołki", po raz pierwszy opublikowane właśnie w „Czasie Miłosierdzia". To jeden z tych wyjątkowych darów, jakie co pewien czas nasza redakcja otrzymuje od ks. Twardowskiego. Wiersz wypełnia rozmowa kapłana-poety z osiołkiem z Niedzieli Palmowej, na kórym Jezus odbył swój triumfalny wjazd do Jerozolimy. Ks. Jan Twardowski darzy osiołki wyjątkową estymą. W opowiadaniu zatytułowanym po prostu „O osiołku" napisał:
        „Ile razy czytam o ucieczce do Egiptu, tyle razy przypomina mi się osiołek - zwykły, szary, niewielki. Matka Boża podróżowała na nim trzymając Jezusa na ręku. Obok szedł święty Józef na piechotę.(...)
        Jezus, Maryja i Święty Józef mają nad głowami aureolę - jasne żółte światło, jakby płaską latarkę. Tylko osiołek w tym towarzystwie nie ma aureoli. Nad jego głową żadnego promiennego koła. Szary, zrobiony na szaro. Tylko on jeden niosąc Jezusa nie widział Go i tylko on czuł Jego ciężar. (...)
        Tymczasem Herod, który miał szybkie konie, wytrwałe wielbłądy, groźne i mocne słonie, żołnierzy maszerujących czwórkami, chorągwie i bębny, dał się nabić w butelkę przez zwykłego osiołka. Bo przecież właśnie ten osiołek ułatwił ucieczkę Jezusowi - mały osiołek ocalił wielką wiarę."

Wiersz „Dwa osiołki" jest bodaj jeszcze bardziej wzruszający:

Przyszedł osiołek z Niedzieli Palmowej
trącił mnie nosem
pytał oczami
- Osiołku - mówię - podaj mi łapę
byśmy z radości razem płakali
Tłumaczył: - Jezus tłum dookoła
pod kopytkami przy palmie palma
- Osiołku - mówię - nie wiem co dalej
bo mi łza twoja do gardła spadła
Ksiądz i osiołek klękają razem
palmy jak rybki w słońcu się złocą
potem umilkną
uszy swe stulą
jak dwa osiołki przed Wielkanocą

        Ten wiersz stał się zaczątkiem nowej książki dla dzieci tak właśnie zatytułowanej: „Dwa osiołki". Powstała piękna całość opowiadań i wierszy dla dzieci, której oprawę graficzną zapewniła białostocka plastyczka Urszula Zawadzka-Wyrzykowska, autorka pięknej edycji „Domu pod Dobrą Nowiną". Tom okazał się prawdziwym wydarzeniem, a wrocławskie jury Konkursu na Najlepszą Książkę Roku 1998 w kategorii literatury dla dzieci i młodzieży uznało go za Książkę Roku. Wspaniały i zasłużony sukces kapłana-poety, który przez tyle lat był pomijany przez oficjalną krytykę i dopiero po roku 1989 sytuacja ta zmieniła się. Ostatnie lata jakby chciały wynagrodzić wieloletnie przemilczenia i ks. Jan został obsypany prawdziwym deszczem nagród. Tuż przed Bożym Narodzeniem, 14 grudnia 1998 roku, odbył się jego benefis w teatrze Narodowym w Warszawie. Ogromna widownia nie mogła pomieścić wszystkich zainteresowanych. Wiele osób stojąc przez prawie dwie godziny uczestniczyło w tym jedynym w swoim rodzaju wieczorze poetyckim.
        Na Boże Narodzenie zaś ukazał się najnowszy zbiór ks. Twardowskiego, zatytułowany „Niebo w dobrym humorze". Niech to będzie dobrym prognostykiem na najbliższe lata ciągle aktywnego życia najpopularniejszego obecnie poety polskiego.


powrót